|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie mam pojęcia, o czym pan mówi". Georgie" nie zna Roba Stokesa. Kłamliwy sukinsyn. Pytanie, jak dobrze go zna. Notuję sobie w pamięci, żeby nie płacić barmanowi. Pieprzyć go. I to spojrzenie w moją stronę, kiedy Stokes podszedł do baru. Zaniepokoiło mnie. Nie widziałem twarzy Stokesa, ale jestem pewien, że było przeznaczone dla niego. Coś w rodzaju: to ten gość, który cię szuka, Rob. Zaczynam podejrzewać, że George mnie wrabia. Stokes pije piwo i przepija whisky. Odwraca się do mnie i pyta: - Znamy się? Kręcę głową. - Nie sądzę, stary. 134 - Jesteś z Manchesteru - stwierdza. - Z Salford. - O do diabła, jaki mały jest ten świat. Też mieszkałem w Manchesterze. - W którym miejscu? - pytam. Milczy przez chwilę. - Było minęło. Jeśli Stokes się boi, nie daje po sobie poznać. Dla niego jestem tylko jeszcze jednym przesiedleńcem z Manchesteru. Jak zdołał to rozpoznać po moim akcencie, nie wiem. Im więcej piję, tym bardziej brzmię jak gość z Leith. A to znaczy, że prawdopodobnie ktoś go wcześniej poinformował. - Co cię tu sprowadza? - zagaduję. Oczy mu zabłysły. Bierze łyk. - Dziewczyna chciała się przeprowadzić. A ja miałem nadzieję na zmianę dekoracji. - I co myślisz o tym miejscu? - O Newcastle? Cholerna dziura. - Opiera się o bar i spogląda na mnie uważnie zaczerwienionymi oczami. - Ale w tej chwili bardzo mi pasuje. - Dlaczego? - Dlatego. - Kończy piwo i znowu wciąga powietrze przez zęby. -Po co ta cola? - %7łebym się nie upił. - Kosztowna metoda. - Ale skuteczna. - Dlaczego boisz się upić? - pyta. Bo skończę, naparzając się z takimi kutasami jak ty. - Nienawidzę kaca. - No tak. - Znów zagląda do portfela i przelicza kasę. Wyciąga plik banknotów i kiwa mi. - Miło się gadało. - Nawzajem - mówię. Dopijam piwo, a on rusza w głąb sali. Kieruje się w stronę stolika do pokera. Zamawiam jeszcze jednego drinka i pociągam łyk coli, czekając, aż George ruszy tyłek. Kiedy w końcu podaje mi kufel, patrzę na niego. Zrobił się cały biały. - Dobrze się czujesz, George? - W porządku. - To świetnie. - Sięgam do portfela. - Chcesz, żebym ci teraz zapłacił? 135 Kręci głową. - Nie, nie tutaj. Tu wszędzie są kamery. Spotkajmy się na zewnątrz, jak skończę pracę. - Dobra - mówię. - Nie chciałbym, żebyś miał kłopoty. - Dzięki. To ten gość? - Myślę, że dobrze wiesz, że to ten gość, Georgie. Spuszcza głowę. Widzę, że łysieje. Starszy niż myślałem. Bez znaczenia. Ma zamówienie od innego klienta, więc go puszczam. Dzwonię po taksówkę, bo wygląda na to, że Stokes spłukał się dokumentnie. Już na mnie czeka, kiedy o dziesiątej trzydzieści wreszcie uznaje, że wieczór dobiegł końca. Jak tylko wsiadam do samochodu, światła forda escorta zapalają się i Stokes wystrzela z parkingu. - Ten tam to mój kumpel. Mam jechać za nim do domu - mówię taksówkarzowi. Spogląda na mnie we wstecznym lusterku. - Naprawdę? - Aha. - Uśmiecha się szeroko, wyjeżdża z parkingu i przez całą drogę trzyma się dwa samochody za Stokesem. Stokes skręca w stronę Benton, a ja zerkam na zegar na tablicy rozdzielczej. Dochodzi jedenasta. Wyobrażam sobie, jak George kręci się przed kasynem po skończeniu zmiany o drugiej. Jak czeka, żebym się pojawił i wręczył mu kasę. Niech się wali. ' Ciekawe, jak długo będzie czekał, zanim się zorientuje, że go wystawiłem do wiatru. Nie mogę powstrzymać uśmiechu. t 32 Stokes skręca z Benton Road przed stacją metra i wjeżdża na teren dzielnicy mieszkaniowej. W większości parterowe domy i blizniaki. Aadne ogrody, dobrze utrzymane. Najwyrazniej domy własnościowe, nie komunalne. Ale jak tylko widzę bloki, od razu wiem, gdzie mieszka. Lokale na wynajem, choć podatek miejski oznacza pewnie spory wydatek. Stokes skręca w lewo na osiedlowy parking. - Tutaj będzie dobrze, dzięki - mówię kierowcy. 136 Otwiera drzwi. Zostawiam mu spory napiwek i zapisuję numer firmy. Będę potrzebował taksówki z powrotem. Kiedy odjeżdża, rozpływam się wśród cieni na ścieżce, wzrok wbijam w ciemność. W polu widzenia pojawia się Stokes, idzie w stronę najbliższej klatki. Czyli mieszka tutaj, w jednym z sześciu mieszkań. To już coś na początek. Upewniam się, że wszedł do środka, i ruszam przez trawnik w stronę bloku. Patrzę, czy w którymś oknie nie pojawią się oznaki życia. W mieszkaniu na samym końcu są otwarte drzwi na balkon. Za zasłonami migocze niebieska poświata, pewnie od telewizora. Zwieci się też w mieszkaniu poniżej. Przyglądam się reszcie okien i nie widzę żadnych oznak, żeby ktoś wszedł do domu. Nic. Obserwuję dalej. Czekam. Patrzę. Słucham. Telewizor wciąż ryczy. Coś jakby motyw muzyczny z Seksu w wielkim mieście. Co za gówniana noc, Georgie". Nie daje mi to spokoju. Coś przeoczyłem. Dobra, wiem już, że Geor-ge zna Stokesa. To jasne. Ale czy jest w tym coś więcej? Coś mi nie pasuje, coś w sposobie, w jaki twarz George'a stężała, kiedy Stokes podszedł do baru. Przez cały czas trzymał się na dystans, jakby nie chciał być z nim kojarzony. Znają się. Na pewno. Jeśli Stokes bywa w kasynie regularnie i regularnie przegrywa tak jak dziś, to jasne, że zna George'a. A barman bierze po kilka zmian, więc jest na miejscu przez większość nocy. Ale coś w jego spojrzeniu, coś w twarzy. Nie chodzi o to, że się zorientował, że go przyłapałem. Tak jakby bał się Stokesa. A tam, nieważne. Nic takiego. Nadciągający kac, rwący ząb - to stąd. Wszystko razem pobudza podejrzliwość. Nikt nie próbuje mnie w nic wrobić. Ktoś przechodzi za zasłonką rzucając falujący, zniekształcony cień. Słyszę dobiegające z mieszkania głosy, ale nie mogę zrozumieć, co mówią. Próbuję podejść bliżej. Trawa chlupocze mi pod stopami. Mam cholerną nadzieję, że nie wdepnąłem w psie gówno. Głosy nie należą do Amerykanów. Kobiecy i męski. Kiedy mężczyzna zaczyna krzyczeć, orientuję się, że to Stokes. Kobieta też podnosi głos, ale wciąż nie jestem w stanie zrozumieć, co mówią. Telewizor zagłusza oboje. Prawie. On ją bije i ten odgłos wystarczy, żeby oddech uwiązł mi w gardle. 137 W ciszy, jaka zapada, słychać tylko dziewczyny z Nowego Jorku. Cichy męski głos próbuje powiedzieć coś uspokajającego. Cichy odgłos czyjegoś płaczu. Prawdopodobnie Alison. Powinienem się domyślić, że gość ma temperament nie tylko przy stole. Nie, tego typu facet lubi sobie poużywać w domu. Gdzie czekała na niego Alison. Pieniądze to kurestwo, które wyzwala w ludziach wszystko, co najgorsze. Zwłaszcza jeśli jeszcze muszą karmić swoje nałogi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|