|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mówiÄ… o nim niewiele wiÄ™cej ponad to, że urodziÅ‚ siÄ™ w 1555 i zmarÅ‚ w 1600 roku. Już sam tytuÅ‚ obrazu jest tak rzeczowy, że brzmi wrÄ™cz sarkastycznie: Cztery Å›miejÄ…ce siÄ™ gÅ‚owy i jeden kot. Jeżeli mamy tu do czynienia z pracÄ… zleconÄ…, co wówczas stanowiÅ‚o przecież reguÅ‚Ä™, i jeżeli zleceniodawcami byÅ‚a ta czwórka cwaniaków, to jakie zadanie wyznaczyli malarzowi? Wieczorem, siedzÄ…c przy stoliku w restauracji przy rue Saint Laud, gdzie spaceruje wielu ludzi, zwróciÅ‚em uwagÄ™ na dwie starsze panie, które tu coÅ› jadÅ‚y i piÅ‚y do tego czerwone wino. Z wyblakÅ‚Ä… elegancjÄ…, z jakÄ… byÅ‚y ubrane, wÅ‚aÅ›ciwie nie za bardzo tutaj pasowaÅ‚y, ale może 222 wÅ‚aÅ›nie dlatego w tym miejscu, zaludnionym przez naj- bardziej osobliwe postaci z najnowszej terazniejszoÅ›ci, przemijajÄ…cej akurat w tym momencie, nikt na nie nie zważaÅ‚. Również ja dostrzegÅ‚em je dopiero po dobrej chwili rozmowy z żonÄ…. Nie ulegaÅ‚o wÄ…tpliwoÅ›ci, że te dwie damy rozmawiajÄ… o nas, raz po raz spoglÄ…daÅ‚y bo- wiem drwiÄ…co w naszÄ… stronÄ™, a kiedy jedna drugiej coÅ› powiedziaÅ‚a, tamta rzucaÅ‚a nam caÅ‚kiem nieskrÄ™powane spojrzenie, jakby na wÅ‚asne oczy chciaÅ‚a zweryfikować to, co akurat usÅ‚yszaÅ‚a. Nie byÅ‚o tak, że miaÅ‚em ochotÄ™ wstać, poÅ‚ożyć przed nimi na stoliku kota, który siedziaÅ‚ na murku po drugiej stronie ulicy, i zapytać: A gdzie sÄ… wasi dwaj kawalerowie? PrzypomniaÅ‚em sobie jednak, że tego dnia okoÅ‚o ósmej rano obudziÅ‚ mnie jakiÅ› Å‚oskot. Mieszkanie przyjaciela, który oddaÅ‚ je nam do dyspozycji na dwa tygodnie, Au- striaka, ciężko doÅ›wiadczonego przez AustriÄ™, znajduje siÄ™ przy spokojnej rue Franklin w odlegÅ‚oÅ›ci kilku minut od centrum miasta. Kiedy zaspany podszedÅ‚em do okna, zobaczyÅ‚em, że z tego mieszkania, które od frontu wy- chodzi na tak szacownÄ… ulicÄ™, od tyÅ‚u widać galimatias ogródków, porozwalanych garaży i szop. Tuż pode mnÄ…, nawet nie w odlegÅ‚oÅ›ci trzech metrów od naszej sypialni, dwóch mÅ‚odych robotników z Maghrebu staÅ‚o na dachu jednego z garaży i zakÅ‚adaÅ‚o na nim nowÄ… blachÄ™, walÄ…c mÅ‚otkami. Na widok mojej rozczochranej czupryny wy- mienili miÄ™dzy sobÄ…, nawet nie kiwajÄ…c mi gÅ‚owami, kilka żartobliwych słów. Wcale nie przypominali arystokratów z tego obrazu, którego wówczas nie znaÅ‚em i na którym, nie bÄ™dÄ…c jeszcze w muzeum, nie mogÅ‚em siÄ™ rozpoznać. 223 Owych robotników rozbawiÅ‚o to, że im, którzy musieli wczeÅ›nie wstać, udaÅ‚o siÄ™ swojÄ… pracÄ… wyrwać miesz- czucha z gnuÅ›nego snu. Również tych dwóch paÅ„, które wieczorem rozmawiaÅ‚y o nas tak wyzywajÄ…co i nie prze- staÅ‚y tego robić, mimo że je na tym przyÅ‚apaliÅ›my, nie potrafiÅ‚em mimo najszczerszych chÄ™ci powiÄ…zać z tymi dwoma facetami. Ale to ów obraz z XVI stulecia pozwoliÅ‚ mi pojąć zda- rzenie z piÄ…tego roku wieku XXI. To my sami bawimy innych i tylko ja wciąż o tym zapominam. Zagadka zaÅ›, którÄ… mi zadajÄ…, polega na tym, że nie jestem niÄ… dla nich. CzytajÄ… w mojej twarzy, ale do mnie nie dociera to, co z niej wyczytujÄ…. XI Wandale z Fontevraud PostÄ™p cywilizacyjny dotarÅ‚ do Fontevraud, kiedy naj- bogatszy klasztor Francji zmieniono w wiÄ™zienie kar- ne. Ostatnie zakonnice opuÅ›ciÅ‚y osiemsetletnie opactwo w 1792 roku, 30 stycznia 1793 roku klasztor, maÅ‚e paÅ„- stwo w paÅ„stwie, zostaÅ‚ splÄ…drowany i spustoszony. Dzie- sięć lat pózniej Napoleon zarzÄ…dziÅ‚, żeby caÅ‚e zaÅ‚ożenie klasztorne przebudować na centralne wiÄ™zienie. W koÅ›- ciele opactwa, z przysadzistym korpusem nawowym, wystrzelajÄ…cym w górÄ™ transeptem i chórem, bÄ™dÄ…cy- mi cudem Å›wiatÅ‚a, zostaÅ‚y dobudowane piÄ™tra, gotyckie przybudówki zamieniono na spichlerze i silosy, w kapitu- larzu powstaÅ‚ magazyn, a w oddzielonej przestrzeni sala sÄ…dowa, w której odbywaÅ‚y siÄ™ surowe rozprawy przeciw wykroczeniom w samym wiÄ™zieniu. Fontevraud zostaÅ‚o zaÅ‚ożone w 1101 roku przez charyzmatycznego wÄ™drownego kaznodziejÄ™ Roberta d Arbrissela jako pobożne miejsce, w którym miano wypróbowywać odnowÄ™ chrzeÅ›cijaÅ„skiego życia klasz- tornego. Mnisi i zakonnice mieli żyć wspólnie gwoli wÅ‚asnego zbawienia i zbawienia caÅ‚ego chrzeÅ›cijaÅ„stwa, sÅ‚użyć ubogim i chorym oraz gÅ‚osić dobrÄ… nowinÄ™ Pana. 225 Ale to wÅ‚aÅ›nie ten warsztat pokory d Arbrissela staÅ‚ siÄ™ najbogatszym francuskim klasztorem, posiadajÄ…cym mnóstwo filii i dochodowych latyfundiów we Francji, Anglii i Hiszpanii. Z idei zaÅ‚ożycielskiej przetrwaÅ‚o jedynie to, że mnisi i zakonnice żyli w Fontevraud wspólnie, jak gdyby ich czystość mogÅ‚a być uÅ›wiÄ™cona dopiero przez nieustannÄ… pokusÄ™, a także to, że klasztor aż do jego rozwiÄ…zania prowadziÅ‚y wyÅ‚Ä…cznie przeory- sze, kobiety z najbogatszych arystokratycznych rodów tamtych epok i królewskie córki, najpierw z dynastii Plantagenetów, pózniej z dynastii Burbonów. Już we wczesnym okresie swojego istnienia Fontevraud skÅ‚adaÅ‚ siÄ™ z czterech klasztorów: kapituÅ‚y Saint Jean de l Habit, w której mieszkali mnisi pokornie znoszÄ…cy niechęć z powodu nieustannej wÅ‚adzy kobiet; Grand- -Moûtier, zamieszkiwanego przez niewiasty przybyÅ‚e do klasztoru w cnotliwym stanie dziewictwa; kapituÅ‚y la Madeleine, w której żyÅ‚y kobiety obyte w Å›wiecie, zosta- jÄ…ce zakonnicami dopiero w momencie owdowienia albo ucieczki z małżeÅ„stwa lub niewoli małżeÅ„skiej do wolnej, lecz zarazem ograniczonej wspólnoty klasztoru, w każ- dym razie, co można jednoznacznie wyczytać w daw- nych zródÅ‚ach, kobiety, które dość siÄ™ otarÅ‚y o mężczyzn i Å›wiat : te zakonnice, Å›wiadomie wyrzekajÄ…ce siÄ™ ziem- skich rozkoszy i niejako dziÄ™ki doÅ›wiadczeniu zdecydo- wane na życie w czystoÅ›ci, byÅ‚y Robertowi d Arbrisselowi najmilsze, spoÅ›ród takich mniszek rekrutowaÅ‚y siÄ™ też w kolejnych stuleciach postaci majÄ…ce wpÅ‚yw na dy- namiczny rozwój klasztoru, który z czasem stawaÅ‚ siÄ™ miÄ™dzynarodowym przedsiÄ™biorstwem ekonomicznym, 226 osobliwym eksperymentem życiowym i zmieniajÄ…cym siÄ™ raz po raz Gesamtkunstwerk, dzieÅ‚em sztuk wszela- kich. Czwarty klasztor, Prieuré Saint-Lazare, wzniesiony trochÄ™ dalej od pozostaÅ‚ych budynków, byÅ‚ pomyÅ›lany jako leprozorium, a pózniej wykorzystywany jako dom wypoczynkowy dla chorych zakonnic i rekonwalescen- tek, a także jako dom dla osób starzejÄ…cych siÄ™ zgodnie z odwiecznym biegiem lat. SiedziaÅ‚em na eleganckim dziedziÅ„cu należącym do Prieuré Saint-Lazare i piÅ‚em herbatÄ™, co najwyrazniej wy- padaÅ‚o tutaj robić po poÅ‚udniu, otoczony samymi niedo- magajÄ…cymi starcami, którzy zdawali siÄ™ tu bawić nie po raz pierwszy. Dzisiejsi starcy to bogaci Francuzi i Angli- cy, mieszkajÄ…cy w luksusowym hotelu w Prieuré, odkÄ…d przed czterdziestu laty skoÅ„czyÅ‚a siÄ™ era postÄ™pu, która zmieniÅ‚a reakcyjny klasztor w ciężkie wiÄ™zienie republiki. Do owego hotelu należą piwiarnia, pub, kawiarnia i re- stauracja. Ze starej budowli wiele siÄ™ jeszcze zachowaÅ‚o: romaÅ„skie komnaty, eleganckie, piÄ™knie wygiÄ™te schody z XVII wieku, kapitularz. W drodze do toalet panowaÅ‚ na starej klatce schodowej ogromny tÅ‚ok, wiele osób kuÅ›ty- kaÅ‚o: angielskie damy opieraÅ‚y siÄ™ o porÄ™cze, o siebie lub towarzyszÄ…ce im azjatyckie pielÄ™gniarki, a ja ustawiÅ‚em siÄ™ w tej powolnej procesji, która sÅ‚użyÅ‚a bynajmniej nie wielbieniu niebiaÅ„skich rozkoszy, lecz ulżeniu ziemskiej opresji. W ogrodzie siedziaÅ‚o przy sÄ…siednim stoliku dwóch starych Francuzów, uporczywie milczÄ…cych w swoim
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|