|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drodze jest kÄ™pa starych drzew, w sam raz na maÅ‚y piknik. 73 RS - Nigdzie siÄ™ nie spieszÄ™, ale Jackson wolaÅ‚by, żebym sobie poszÅ‚a. - Tym bardziej zostaÅ„. Poza tym przy koniach pracuje paru przystojniaków. Dobrze mu zrobi, jak spÄ™dzisz z nimi dzieÅ„. ZresztÄ…, wszystko przygotowaÅ‚em. ParÄ™ dni temu przyprowadziÅ‚em klacz ze stada. Nazywa siÄ™ ZÅ‚otka i koniecznie potrzeba jej ruchu. - W takim razie zgadzam siÄ™ w imieniu wÅ‚asnym i ZÅ‚otki. Mam zanieść rzeczy do pokoju Merrie teraz czy pózniej? Jesse siÄ™gnÄ…Å‚ po uzdÄ™. - Lepiej pózniej. Jak już siÄ™ dowie, gdzie byÅ‚aÅ›. - WybuchnÄ…Å‚ Å›miechem. - Na wszelki wypadek dopilnujÄ™, by wiedziano, gdzie jedziemy. Haley uznaÅ‚a, że Jesse to idealny sprzymierzeniec. 74 RS ROZDZIAA SZÓSTY Przejażdżka potrwaÅ‚a dÅ‚użej niż planowali. Ale Haley od tygodni nie siedziaÅ‚a w siodle i godziny mijaÅ‚y niepostrzeżenie. Jesse najwyrazniej też siÄ™ nie spieszyÅ‚. PokazaÅ‚ jej wszystkie pastwiska River Trace i kilka okolicznych. ZatrzymywaÅ‚ siÄ™, żeby porozmawiać z mężczyznami pracujÄ…cymi przy koniach i strażnikami od Jericho. Piknik zrobili na ocienionej polance, nad potokiem. Haley nigdy jeszcze tak nie smakowaÅ‚y kanapki z masÅ‚em orzechowym i dżemem - ulubiona kombinacja Jessego. PokazaÅ‚ jej kamieÅ„ oznaczajÄ…cy miejsce, gdzie stykaÅ‚y siÄ™ granice czterech posiadÅ‚oÅ›ci. River Trace, Belle Revee i ziemia znana od lat po prostu jako farma Stuartów. Czwarta posiadÅ‚ość należaÅ‚a kiedyÅ› do rodziny Eden, a ostatnio wykupiÅ‚ jÄ… Adams. - Kiedy tu stoisz - objaÅ›niaÅ‚ Jesse - jak okiem siÄ™gnąć ziemia należy do któregoÅ› z Cade'ów. Oprócz, oczywiÅ›cie, najmÅ‚odszego. Ale to w zasadzie nie ma znaczenia, bo Jefferson kiedyÅ› wróci do Arizony. Haley zdobyÅ‚a trochÄ™ ciekawych informacji, a trochÄ™ plotek, jak to od Jessego. Lincoln opowiedziaÅ‚ jej trochÄ™ o swojej rodzinie, kiedy przyjaznili siÄ™ w California Veterinary College. I jeszcze trochÄ™, kiedy skoÅ„czyÅ‚a ze swym życiem w Wirginii i przyjechaÅ‚a do Belle Terre, by zacząć od nowa. Jednak Jesse dużo chÄ™tniej udzielaÅ‚ informacji. Jechali bez poÅ›piechu, a on opowiedziaÅ‚, jak przyjechaÅ‚ w te okolice 75 RS na proÅ›bÄ™ Jeffersona, poczÄ…tkowo tylko na krótko. Jednak zostaÅ‚ ze wzglÄ™du na Cade'ów, którzy stali siÄ™ wÅ‚aÅ›ciwie jego rodzinÄ…. - To dziwne. SÄ… tacy różni, a jednak tacy do siebie podobni. Na pierwszy rzut oka w ogóle nie wyglÄ…dajÄ… na braci. Ale jeÅ›li spÄ™dzi siÄ™ z nimi trochÄ™ czasu, posÅ‚ucha i popatrzy, wszystko staje siÄ™ jasne - rozważaÅ‚, a Haley sÅ‚uchaÅ‚a z zainteresowaniem. - Różnice wynikajÄ… stÄ…d, że mieli różne matki. A Å‚Ä…czy ich pewnie to, że żadna tu dÅ‚ugo nie wytrzymaÅ‚a. Mama Adamsa zmarÅ‚a z przepracowania, Lincolna miaÅ‚a wypadek, a Jacksona i Jeffersona po prostu daÅ‚y nogÄ™". Jefferson chyba siÄ™ za bardzo nie przejÄ…Å‚. A Jackson? - Jesse pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ… i zatrzymaÅ‚ konia przy stajni. - Zdaje siÄ™, że ciÄ…gle go to gryzie. - Nie wiesz, co go gryzie ani dlaczego? - Haley zeskoczyÅ‚a z siodÅ‚a i chwyciÅ‚a wodze. - Nie mówi o tym? - Nie. - Ruszyli w stronÄ™ stajni. - I lepiej nie pytać, bo ciekawość grozi ciężkimi obrażeniami. Idz teraz do domu i oddaj rzeczy Merrie. Ja siÄ™ zajmÄ™ koniem. Pózno siÄ™ robi, myÅ›laÅ‚em, że może jesteÅ› umówiona. Z Danielem na przykÅ‚ad. Albo z Yanceyem. O ile pamiÄ™tam, doktor Cooper też ciÄ™ lubi. - Mam wolny wieczór, Jesse. - Haley zabraÅ‚a siÄ™ już za zdejmowanie siodÅ‚a. - Cicho! - Jesse zabraÅ‚ jej siodÅ‚o. - Nie mów tak. W każdym razie nie tam, gdzie niektórzy mogÄ… usÅ‚yszeć. OczywiÅ›cie, że masz randkÄ™. Bardzo ważnÄ…. Haley zrozumiaÅ‚a, o co mu chodzi, i skinęła gÅ‚owÄ…. 76 RS - Mam coÅ› w rodzaju randki. DzwoniÅ‚ Cade z wieÅ›ciÄ…, że w domu Burasa i jego żony sÄ… nowe szczeniaki. ObiecaÅ‚am, że do nich niedÅ‚ugo wpadnÄ™. - Najlepiej dzisiaj - zaproponowaÅ‚ Jesse. - No to już leć do domu. O tej porze zazwyczaj nikogo nie ma. Pokój Merrie to ten maÅ‚y obok kuchni, na pewno znajdziesz. Pozdrów ode mnie maÅ‚ego Cade'a i Burasów z dziećmi. - Jesse. - Haley stanęła na palcach i pocaÅ‚owaÅ‚a jego ogorzaÅ‚y policzek. - JesteÅ› genialny i do tego szalenie przystojny. W domu panowaÅ‚a cisza i nikt nie odpowiedziaÅ‚ na jej pukanie. Haley otworzyÅ‚a drzwi kuchenne i weszÅ‚a do Å›rodka. Kuchnia byÅ‚a funkcjonalna, jednak wszystko w niej byÅ‚o stare i zniszczone. Najwyrazniej Jackson nic tu nie remontowaÅ‚. Ale czy ktoÅ› kiedyÅ› widziaÅ‚ zatwardziaÅ‚ego kawalera zaczynajÄ…cego remont od kuchni? RozejrzaÅ‚a siÄ™. Aukowate drzwi na pewno prowadziÅ‚y w gÅ‚Ä…b domu. Te wÄ…ziutkie do spiżarki. A zatem pozostaÅ‚e drzwi musiaÅ‚y być do pokoju Merrie. Pokój byÅ‚ równie stary i zniszczony jak kuchnia, jednak widać byÅ‚o, że ktoÅ› staraÅ‚ siÄ™ nadać mu trochÄ™ charakteru - z pewnoÅ›ciÄ… mÅ‚oda studentka. Nie byÅ‚o tu żadnej szafy, a nie chciaÅ‚a grzebać w cudzych szufladach. PoÅ‚ożyÅ‚a pożyczone ubranie na poduszce wÄ…skiego łóżka. Kiedy siÄ™ prostowaÅ‚a, wpadÅ‚o jej w oko zdjÄ™cie w ramce. Wzięła fotografiÄ™ ze stolika przy łóżku i przyjrzaÅ‚a siÄ™ bliżej. Merrie Alexandre z Jacksonem. Oboje mieli na sobie stroje z zawodów jezdzieckich i stali obok piÄ™knego konia. U ich stóp - puchar jako 77 RS nagroda. Jackson uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ tak, jak nigdy nie uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do Haley. Niespodziewane Å‚zy zapiekÅ‚y jÄ… pod powiekami, ale w tej samej chwili silne dÅ‚onie chwyciÅ‚y jÄ… za ramiona. StÅ‚umiÅ‚a krzyk, jednak gwaÅ‚townie odżyÅ‚y wspomnienia. W milczeniu nabytym doÅ›wiadczeniem odwróciÅ‚a siÄ™, stanęła do walki. Ciężka ramka uderzyÅ‚a o stolik i o podÅ‚ogÄ™. W niewielkim pokoiku sÅ‚ychać byÅ‚o tylko brzÄ™k tÅ‚uczonego szkÅ‚a i ciężki oddech. - Nie - wykrztusiÅ‚ gÅ‚Ä™boki gÅ‚os cicho, przepraszajÄ…co. -Wszystko w porzÄ…dku. Nie bój siÄ™. Jednak jedynym pragnieniem Haley byÅ‚a ucieczka, poza tym byÅ‚a gÅ‚ucha i Å›lepa. - PosÅ‚uchaj, księżniczko. SÅ‚uchaj. - RÄ™ce, które trzymaÅ‚y jej ramiona, chwyciÅ‚y teraz nadgarstki, delikatnie, lecz stanowczo odciÄ…gajÄ…c jej dÅ‚onie od twarzy. - Wybacz. Nie wiedziaÅ‚em... Nie chciaÅ‚em... - Ponieważ panika nie malaÅ‚a, Jackson otoczyÅ‚ jÄ… ramionami. PrzytuliÅ‚ mocno, przytrzymaÅ‚ cierpliwie, dopóki nie osÅ‚abÅ‚a, wyczerpana panikÄ…. GÅ‚adziÅ‚ jej wÅ‚osy i szeptaÅ‚ Å‚agodnie do ucha: - JesteÅ› bezpieczna. To ja... tylko ja... tylko Jackson. Nie chciaÅ‚em ciÄ™ przestraszyć. Nie byÅ‚ szczery. ChciaÅ‚ jÄ… zaskoczyć, ale nie spodziewaÅ‚ siÄ™ takiej reakcji. Haley nie wyglÄ…daÅ‚a na kobietÄ™ Å‚atwo ulegajÄ…cÄ… panice. W gÅ‚Ä™bi serca czuÅ‚, że to coÅ› gorszego. Dużo gorszego. Wyuczona reakcja, która zamieniÅ‚a siÄ™ w instynkt. 78 RS NauczyÅ‚a siÄ™ tego. Jackson nie miaÅ‚ wÄ…tpliwoÅ›ci. Wciąż staÅ‚o mu przed oczyma pięć okropnych blizn. Obrzydliwy kwiatek, barbarzyÅ„skie piÄ™tno, niewypowiedziane okrucieÅ„stwo. - Wybacz mi - mruknÄ…Å‚. - Przykro mi. - Haley nagle ucichÅ‚a,
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|