|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Teraz, proszę, albo przejmę inicjatywę jęknęła, chwytając go za rękę. Jordan, nie czekając, wślizgnął się w nią. Jej wilgotne gorące ciepło zamknęło się wokół niego, wydobywając z jego gardła jęk rozkoszy. W niedzielę wieczorem Brooke zmusiła się, żeby wejść po schodach prowadzących do frontowych drzwi domu jej matki. Jordan szedł obok niej. Nie wiedziała, co było gorsze: spotkanie z matką czy ucieczka przez bramę wjazdową, przy której czatowali na nich paparazzi. Chwyciła Jordana mocniej pod ramię, żeby się podeprzeć. Była wyczerpana po tym, jak się kochali. Przerażało ją, że tak łatwo potrafił wyssać z niej całą siłę woli. %7łałowała, że nie mogli dłużej zostać na Bahamach. Obiecała jednak Brittany, że wrócą dziś wieczorem omówić plany związane ze ślubem. 74 RS Drzwi oświetlone były ozdobnymi lampami werandowymi oraz kolorowymi, migoczącymi girlandami. Hej, moja śliczna. Wyglądasz, jakby cię prowadzono na szubienicę. Jordan pogładził dłonią jej policzek, kiedy zatrzymali się na podeście przed wejściem. W każdej chwili możemy wyjść. Matka czy reporterzy? Trudny wybór. Przynajmniej ominął nas uroczysty popołudniowy obiad. Przeszył ją dreszcz na myśl o wspólnym posiłku w napiętej, pełnej tarć atmosferze. Obiecałam Brittany, że przyjdziemy na deser. Nie mogę do końca życia uciekać przed rodziną. Nie musisz już sama stawiać im czoła. To moje błogosławieństwo, a zarazem przekleństwo. Uśmiechnęła się smutno. Dzięki. Spojrzał na nią, unosząc brew. Ogarnęły ją wyrzuty sumienia. Nie powinna wyładowywać na nim złego humoru. Przepraszam. Nie chciałam tego tak ująć. Nie musisz przy mnie przyjmować postawy mediatora. Pogładził ją kciukiem po ustach. Jestem dorosły i mam świadomość, że nie będzie łatwo ich pozyskać. Ale jestem uparty w dążeniu do celu. Jego słowa i wyraz determinacji na twarzy dały jej poczucie bezpieczeństwa wymieszane z lękiem. W końcu to moja rodzina. Jakoś sobie poradzę. Postarajmy się być jak najkrócej i zachowajmy powściągliwość. Tak jak powiedziałaś to twoja rodzina. Ty dyktujesz warunki. Może i tak było, ale tylko dopóki nie starała się go odprawić. Wtedy Jordan zdecydowanie wkraczał do akcji, naciskając o więcej czasu. 75 RS Oczywiście, chciała wykorzystać ten czas, żeby się mogli lepiej poznać. Jednak ta zdeterminowana w dążeniu do celu część jego osobowości była jej od dawna znana. Czego się spodziewała po randkach? Chciała poznać jego prawdziwe oblicze. To, które ukrywał pod uroczymi uśmiechami i szarmanckim zachowaniem. Zza drzwi dobiegł ich podniesiony głos. Bonita się awanturowała. Ostatnio niewiele było trzeba, żeby ją rozdrażnić. Brooke podparła się dłonią o ścianę, żeby nie upaść. Mogła się tego spodziewać. Zaczęła się zastanawiać, czy picie i wybuchy jej matki stały się ostatnio jeszcze gorsze. A może w związku z ciążą to ona bardziej emocjonalnie na nie reagowała? Jordan wziął ją pod rękę. Daj spokój. Miejmy to już za sobą. Brooke rozważała jego propozycję, dopóki nie otworzyły się drzwi. Stała w nich Brittany. Miała poszerzone zrenice i dzikie spojrzenie. Chwyciła siostrę za nadgarstek i wciągnęła do środka. Ona również potrzebowała koła ratunkowego. Widzisz, mamo, Brooke się w końcu zjawiła. Bonita z kryształową szklanką w dłoni, w której mogła być mrożona herbata, wtoczyła się chwiejnym krokiem do holu. Jej czarne włosy zwykle perfekcyjnie ułożone, były w totalnym nieładzie, a szare pasemka bardziej widoczne niż zazwyczaj. Przez lata Lissette pomagała Bonicie utrzymać pozory normalności. Najwyrazniej jednak nawet gospodyni nie była w stanie wytrzymać jej ciągów alkoholowych, które od śmierci męża zaczęły się stawać coraz dłuższe. No, droga córeczko. Lepiej pózno niż wcale. Gdzie ty i ten twój... Jak powinniśmy cię nazywać? Nie jesteś narzeczonym ani nie jesteś jej 76 RS chłopakiem. Potknęła się i runęła do przodu, w ostatniej chwili znajdując oparcie w Brittany. Jej palce o paznokciach z poodpryskiwanym lakierem przez cały czas kurczowo ściskały szklankę. Teraz chyba stosuje się określenie ojciec dziecka? A może odwrotnie, Brooke? Ty jesteś mamą dziecka. Jordan objął Brooke w talii, zacisnął zęby i pociągnął ją w stronę korytarza. Przecież wiem. Machnęła w powietrzu szklanką z drinkiem, rozlewając alkohol wokół siebie na marmurową podłogę. Całe South Beach wie. Wszystko przez to, że prasa uwielbia robić sensacje wokół dzieci z nieprawego łoża. Bonita była w szczytowej formie. Nawet Jordan skrzywił się po jej ostatnim komentarzu. Rodzeństwo Brooke niepewnym krokiem wysunęło się z salonu i przyszło do holu. Na czoło grupy wysunął się Parker. Mamo, jest już noc, pora spać. Daj szklankę. Proszę bardzo, zabieraj. Bonita wręczyła synowi szklankę. I tak była już pusta. Zataczając się, ruszyła w kierunku schodów. Brooke westchnęła z ulgą, pozostali jej zawtórowali. Niespodziewanie Bonita się odwróciła. Miała wyjątkowo trzezwe, jadowite spojrzenie. Nie winię cię, Brooke. Najzwyczajniej poszłaś w ślady ojca. Podobnie jak twoje rodzeństwo. Brittany zawsze trzymała się z boku i była puszczona samopas. Stephen nie wiedział nawet, że ma dziecko, dopóki ono nie skończyło trzech lat. Stephen przecisnął się pomiędzy rodzeństwem i stanął obok Parkera. Mamo, posuwasz się za daleko. 77 RS Mężczyzni zbliżyli się do Bonity i ujęli ją pod ramiona, żeby ją odtransportować do pokoju. Pomożemy ci z Parkerem wejść po schodach, a Lisette położy cię do łóżka. Matka odepchnęła ich i zrobiła krok w stronę Brooke. Uważaj albo geny wezmą górę. Brooke chciała coś odpowiedzieć na zjadliwą uwagę matki, ale nie była w stanie wydusić z siebie słowa. Stała, usiłując się utrzymać w pionie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|