|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zrobisz? Teraz? Tak. Czy umrzesz powtórnie? Tillman obracał szklankę na stole w swoich długich palcach. Nie zastanawiałem się nad tym. Ettrich uzmysłowił sobie coś i spojrzał na Tilla. Znowu jestem w szpitalu, tak? Dlatego spotkałem tutaj ciebie. Ostatnio mówiłeś, że nie chcą cię wypuścić. Czyli że znowu wylądowałem w szpitalu, hę? Kiedy ludzie zapadają w śpiączkę, umieszcza się ich zwykle w szpitalach, Vincencie wyjaśniła Coco. Podeszła do ich stolika i usiadła. Miała na sobie obcisłą sukienkę ze srebrzystego jedwabiu, która nadawała jej wygląd seksownego nożyka do listów. Hej! Coco, wyglądasz obłędnie! Rozpromieniła się i cmoknęła go w policzek. Dziękuję. Widzimy się po raz ostatni, Vincencie. Pomyślałam, że wciągnę dla ciebie jakiś elegancki ciuszek. Zerwała się burza gromkich braw. Kroslak zbiegł ze sceny niby truchcikiem, machając rękami do swoich urzeczonych wielbicieli. Zapłonęły światła i zrobiło się gwarno. Jesteś jak kot, Coco: żyjesz dziewięć razy. Myślałem, że po raz ostatni widzieliśmy się wtedy w zoo, kiedy cię zabili. Owszem, w tamtym wymiarze. Teraz jesteśmy w innym i spotykamy się na pewno ostatni raz. Pochyliła się, ujęła obie jego dłonie, uścisnęła je i wypuściła. Wówczas oboje, Coco i Tillman, wpatrzyli się czujnie w Ettricha, jak gdyby spodziewali się, że oznajmi im coś istotnego albo decydującego. On jednak nie miał nic do powiedzenia. Dobrze mu było w tym śnie i nie miał ochoty go opuszczać. Lubił swoje sceniczne występy i był przekonany, że jeśli tylko będzie wystarczająco dużo ćwiczył, zostanie wielkim komikiem. W zakamarkach jego umysłu snuły się wprawdzie wspomnienia o Isabelle i Anjo, lecz były one mgliste jak obce miasta, które zwiedził niegdyś z przyjemnością, ale z którymi nie czuł teraz żadnego związku. Coco, sfrustrowana przedłużającą się ciszą i nieodgadnionym wyrazem jego twarzy, zdecydowała się postawić wszystko na jedną kartę. A co z moim liifem , Vincencie? Czyżbyś zapomniał? Jego ciało zdrętwiało, a oczy błysnęły wściekłością. Podniósł się. Niech cię szlag, Coco. Nie miałaś prawa mi tego robić. Ku zdziwieniu Reevesa, Ettrich oddalił się od ich stolika, nie obejrzawszy się za siebie. Coco pacnęła się ręką w czoło. Cholera! Tillman Reeves milczał. Mimo to Coco była tak zdeprymowana, że omijała go wzrokiem. Palnęłam straszną gafę, Till. Straszną, koszmarną gafę. Co rzekłszy, podniosła się i wyszła za Ettrichem z klubowej sali. Nie patrząc na nią, Reeves uniósł szklankę do ust, jakby chciał pociągnąć z niej łyka, po czym nagle zatrzymał się i odstawił ją delikatnie na stół. Coco znała reguły gry, toteż wiedziała, iż złamała właśnie jedną z fundamentalnych zasad. Ludzkie decyzje muszą zapadać samorzutnie. Przymus i podstęp są wykluczone. W przeciwnym razie bieg wypadków ulega zakłóceniu, co prowadzi do opłakanych skutków. Zniecierpliwiona Coco, chcąc wyrwać Vincenta z jego głupiego snu i przywrócić go życiu, w którym był potrzebny od zaraz, przekroczyła dopuszczalne granice. O moim liifie wiedzieli jedynie Vincent i Isabelle. Był to ich pilnie strzeżony skarb i tajemnica. %7ładne nikomu jej nie zdradziło. Gdy Coco się zorientowała, że Vincentowi nie zależy na powrocie do życia, zanurzyła się w jego umyśle. Bez wahania zapuściła się na poszukiwanie klejnotu, którym mogłaby podyndać mu przed nosem i powiedzieć: spójrz, oto dlaczego musisz wrócić. To przecież wystarczający powód. Na początku ich związku, kiedy oboje wiedzieli już, że są dla siebie stworzeni, pewnej nocy Ettrich i Isabelle kochali się. Nagle Isabelle zaczęła płakać. Najpierw przyczyną jej łez była obawa przed siłą uczuć, jakie wzbudzał w niej ten nowy mężczyzna. Potem jednak płacz przeszedł w coś większego. Ettrich nie wiedział, co ma robić. Isabelle płakała i jednocześnie nie chciała go wypuścić z objęć, przestać się z nim kochać. Poruszała się i dotykała go, a łzy skapywały z jej policzków na jego nagą skórę. Szloch nasilał się, jej ciało podrygiwało coraz szybciej i gwałtowniej. Ettrich czuł, że nie są to łzy szczęścia, ale nie wiedział, co oznaczają. Czy była smutna? Radosna? W miarę jak płacz wzbierał, jej miłość stawała się coraz bardziej namiętna, aż w końcu przerodziła się w rodzaj wspaniałego ataku, z którym Ettrich ledwie zdołał sobie poradzić. Po chwili wir tej namiętności wessał go i Ettrich wyłączył myśli. Odtąd jego ciało reagowało spontanicznie. Stracił nad sobą kontrolę. Nigdy przedtem ani razu nie zatracił się tak bez reszty w akcie seksualnym. Po prostu zniknął. Było to niesamowite uczucie. Raptem Isabelle zaczęła szczytować i zapiszczała gardłowo. Przez kilka sekund można było odnieść wrażenie, jakby mówiła językami. Dochodząc, zawołała: Mój liif! Jej długie i ciągnęło się w miarę trwania orgazmu. Ettrich miał wrażenie, jakby szczytowała bez końca, coraz dłużej i intensywniej. Pochłonęło go to tak dalece, że zapomniał o własnym orgazmie. Gdy było po wszystkim, Isabelle opadła z powrotem na ziemię. Jej ciało rozplatało się, palce przestały wpijać się w jego ramiona spojrzeli sobie głęboko w oczy. Zobaczyli tam wszystko
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|