|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miałam od niego listu przez pięć miesięcy. Aż dopiero przypadkiem zobaczyłam starą gazetę, którą wykładałam półkę kredensu tam, gdzie pracowałam, i przeczytałam, że jego pułk wraca do kraju, a kiedy spojrzałam na kalendarz, to był właśnie ten dzień. Przez cały czas prowadziłam się dobrze! A miewałam różne okazje, co dzień okazje z gośćmi z tej restauracji. Szef nie chciał mnie zwolnić, żebym wyszła na spotkanie tego statku, więc musiałam rzucić posadę. A potem nie pozwolili mi się z nim zobaczyć, nawet nie wpuścili mnie na pokład. Stałam tam, kiedy oni wychodzili ze statku, i wypatrywałam go, i pytałam tych, którzy obok mnie przechodzili, czy nie wiedzą, gdzie on jest, ale tylko kpili sobie ze mnie, pytali, czy mam z nim randkę w ten wieczór, i mówili, że nigdy o nim nie słyszeli albo że on nie żyje, albo że uciekł do Japonii z żoną pułkownika. Próbowałam znowu dostać się na pokład, ale nie wpuszczali. Więc w tamten wieczór wystroiłam się i zaczęłam chodzić po kabaretach, aż wreszcie znalazłam jednego z nich i dałam mu się przygadać, i powiedział mi. Było mi tak, jakbym umarła. Siedziałam tam i muzyka grała, i w ogóle, ten pijany żołnierz mnie obmacywał, a ja tylko zdziwiona, dlaczego się nie puszczam, nie puszczam się z nim, i dlaczego nie jestem pijana, pijana na umór raz na zawsze; i myślałam sobie: dla takiego bydlaka zmarnowałam cały rok. Chyba właśnie dlatego nie puściłam się. Tak czy inaczej, nie puściłam się. Wróciłam do swojego pokoju i następnego dnia zaczęłam go szukać. I szukałam, a ci dranie mi kłamali, próbowali mnie uwodzić, ale wreszcie dowiedziałam się, że on jest w Leavenworth. Miałam za mało pieniędzy na bilet, więc musiałam znowu wystarać się o posadę. Dwa miesiące pracowałam i odkładałam pieniądze. Potem pojechałam do Leavenworth. Wzięłam posadę kelnerki na nocnej zmianie u Childsa, żeby móc odwiedzać go co drugą niedzielę po południu. Zdecydowaliśmy się wziąć adwokata. Nie wiedzieliśmy, że w sprawie więznia skazanego przez sąd wojskowy adwokat nie może nic zrobić. Ten nasz nie powiedział mi tego, a ja nie powiedziałam Lee, w jaki sposób go wzięłam. Lee myślał, że mam trochę odłożonych pieniędzy. %7łyłam z tym adwokatem przez dwa miesiące, zanim się dowiedziałam, że to na nic. Potem wojna wybuchła, więc wypuścili Lee i wysłali go do Francji. Pojechałam do Nowego Jorku i zaczęłam pracować w fabryce amunicji. Dobrze się prowadziłam, chociaż w mieście pełno było żołnierzy z pieniędzmi i nawet nędzne zdziry chodziły w jedwabiach. Ale prowadziłam się dobrze. Potem Lee wrócił do kraju i wyszłam na ten statek, żeby go powitać. Ale aresztowali go i odesłali z powrotem do Leaven-worth za zabicie tego żołnierza przed trzema laty. Więc wzięłam adwokata, który namówił jednego posła na Kongres, żeby go wydostał. Dałam temu adwokatowi także wszystkie pieniądze, jakie miałam odłożone. Więc kiedy Lee wyszedł z więzienia, byliśmy bez grosza. Powiedział, że się pobierzemy, ale nie stać nas było na ślub. I kiedy mu powiedziałam, co z tym adwokatem, zbił mnie. Znów upuściła rozgniecioną czekoladkę za pryczę i wytarła ręce o pieluszkę. Wybrała z bombonierki jeszcze jedną i zjadła. Jedząc popatrzyła na Horace'a przeciągle, obojętnie, w zadumie. Przez szczelinę okienną przenikała zimna, martwa ciemność. Goodwin przestał chrapać. Poruszył się i usiadł. - Która godzina? - zapytał. - Co? - zapytał Horace. Spojrzał na zegarek. - Pół do trzeciej. - Musiała mu nawalić kicha - powiedział Goodwin. Przed świtem sam Horace spał siedząc na krześle. Gdy się obudził, przez okno wpadał poziomo cienki, różowy ołówek słonecznego blasku. Goodwin i kobieta rozmawiali cicho na pryczy. Goodwin spojrzał na Horace'a ponuro. - Dzień dobry - powiedział. - Mam nadzieję, że już pan przespał ten swój koszmar - odparł Horace. - Jeżeli przespałem, to i tak ostatni w moim życiu. Podobno tam nic się nie śni. - Z pewnością dołożył pan starań, żeby mieć zły sen - powiedział Horace. - Mam nadzieję, że po tym już nam pan uwierzy. - Uwierzę, do cholery! - zdenerwował się Goodwin, dotychczas taki opanowany, posępnie spokojny, taki niedbały w kombinezonie i w niebieskiej koszuli. - Czy pan naprawdę bodaj przez jedną minutę wyobraża sobie, że ten człowiek pozwoli mi po wczorajszej rozprawie wyjść z celi i przejść na drugą stronę ulicy? Gdzie i między jakimi ludzmi pan żył do tej pory? W pokoju dziecinnym? Ja sam na jego miejscu bym nie pozwolił. - Niech tylko to zrobi, a wpadnie we własną pułapkę - oświadczył Horace. - Ale co mnie z tego przyjdzie? Niechże mi pan da... - Lee - przerwała Goodwinowi kobieta. - ...powiedzieć. Następnym razem, kiedy zechce się panu grać w kości o czyjąś głowę... - Lee - powtórzyła Powoli głaskała go po włosach. Wyrównała mu przedziałek, a potem obciągnęła na nim tę niebieską koszulę bez kołnierzyka. Horace przyglądał się im. - Czy nie chciałby pan tu zostać dzisiaj? - zapytał cicho. - Mogę to załatwić. - Nie - powiedział Goodwin. - Rzygać mi się chce od tego. Chcę już raz z tym skończyć. Tylko niech pan powie temu cholernemu zastępcy szeryfa, żeby nie szedł za blisko mnie. A w ogóle to pan i ona powinniście iść na śniadanie. - Nie jestem głodna - powiedziała kobieta. - Idz, jak ci mówię - powiedział Goodwin. - Lee. - Idziemy - powiedział Horace. - Po śniadaniu może pani tu wrócić. Na świeżym porannym powietrzu zaczął głęboko oddychać. - Niech pani napełni płuca - powiedział. - Noc tam w celi mogłaby każdego przyprawić o delirium tremens. Pomyśleć, że troje dorosłych ludzi... Boże mój, czasami mam wrażenie, że wszyscy jesteśmy dziećmi, z wyjątkiem samych dzieci. Ale dzisiaj to już ostatni dzień. W południe on stamtąd wyjdzie wolny; czy pani zdaje sobie z tego sprawę? Szli w świeżym blasku słońca pod wysokim pastelowym niebem. Ponad nimi na tle błękitu wysoko płynęły z południowego zachodu tłuste obłoczki i w chłodnych, miarowych
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|