|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Skąd wiesz, czy te piękne begonie nie są równie ważne? - Wzruszyłem ramionami. Niepodobna było dyskutować z Herkulesem Poirot. - Nie zgadzasz się? - podjął. - Ha! Rozmaicie bywa... A teraz porozmawiamy z zacną Dorcas. Pokojowa czekała w buduarze. Dłonie splotła przed sobą. Siwe włosy miała upięte wysoko pod białym czepeczkiem. Idealny wzór i obraz dobrej służącej starej daty! - Zechce pani usiąść, mademoiselle. - Dziękuję. - Jak długo służyła pani u nieboszczki? - Dziesięć lat, proszę pana. - Rozpocznę od wydarzeń wczorajszego popołudnia. Pani Inglethorp miała sprzeczkę. Zgadza się? - Tak, proszę pana. Ale nie wiem, czy wypada... - Dorcas zawahała się, umilkła. Detektyw spojrzał na nią bystro. - Droga pani! Koniecznie muszę usłyszeć o tej sprzeczce z wszelkimi możliwymi szczegółami. Proszę nie wyobrażać sobie, że to zdrada cudzych sekretów. Pani Inglethorp nie żyje, a my powinniśmy dowiedzieć się jak najwięcej. Inaczej nie zdołamy jej pomścić. Nic nie przywróci życia zmarłej, spodziewamy się jednak, że 34 zdołamy oddać mordercę w ręce sprawiedliwości, jeśli istotnie w grę wchodzi morderstwo. - Słusznie mu się to należy - podchwyciła zawzięcie Dorcas. - Nie chcę wymieniać nazwiska, ale jest w tym domu ktoś, z kim nikt z nas nie mógł się nigdy pogodzić. W złą godzinę przekroczył ten próg. Poirot spokojnie przeczekał chwilę wzburzenia starej służącej. Następnie podjął rzeczowym, chłodnym tonem: - Wracając do sprzeczki... Co usłyszała pani najprzód? - Więc, proszę pana... Tak się złożyło, że przechodziłam przez hall wczoraj po południu i... - O której godzinie? - Nie potrafię określić dokładnie. W każdym razie, proszę pana, na długo przed podwieczorkiem. Mogła być czwarta albo niewiele pózniej. Jak mówiłam, proszę pana, tak się złożyło, że przechodziłam przez hall i usłyszałam tutaj, w buduarze, głosy podniesione i wzburzone. Nie miałam zamiaru podsłuchiwać, ale... Wie pan, jak to bywa. Przystanęłam na moment. Drzwi były zamknięte, ale moja pani mówiła głośno, wyraznie. Usłyszałam: "Okłamywałeś mnie, oszukiwałeś". Nie zrozumiałam, co pan Inglethorp odpowiedział, bo mówił znacznie ciszej. A na to ona "Bez sumienia jesteś! Trzymam cię tutaj, ubieram, żywię. Mnie zawdzięczasz wszystko i tak się odpłacasz! Okrywasz nasze nazwisko niesławą". Znów nie dosłyszałam odpowiedzi, a moja pani mówiła dalej: "Cokolwiek byś powiedział, nie zmieni to sytuacji, Wiem, jak trzeba postąpić. Jestem zdecydowana. Nie wyobrażaj sobie, że zlęknę się rozgłosu, małżeńskiego skandalu". Wtedy wydało mi się, że oni idą w stronę drzwi, więc odeszłam szybko. - Na pewno słyszała pani głos pana Inglethorpa? - O tak, proszę pana! Czy mógł być inny? - A co się działo pózniej? - Pózniej? Wróciłam do hallu, ale już było cicho. O piątej pani zadzwoniła na mnie i kazała przynieść do buduaru filiżankę herbaty. Tylko filiżankę herbaty, nic do jedzenia. Wyglądała okropnie. Była blada, roztrzęsiona. "Dorcas - powiedziała - przeżyłam wielki wstrząs". A ja na to: "Biedna moja pani! Trzeba wypić filiżankę mocnej, gorącej herbatki, to zaraz będzie lepiej". Coś trzymała w ręku. Nie wiem, czy to był list, czy jakaś kartka. W każdym razie zapisana kartka, a ona 35 wpatrywała się w nią, jak gdyby oczom nie wierzyła. Widocznie zapomniała, że stoję obok, bo szeptała do siebie: "Kilka słów i wszystko się zmienia". A pózniej powiedziała do mnie: "Nigdy nie ufaj mężczyznom, Dorcas. Niewarci tego". Co tchu przyniosłam herbatę, a pani podziękowała mi, powiedziała, że herbata dobrze jej zrobi, i dodała: "Nie wiem, co robić. Skandal małżeński to coś strasznego, Dorcas. Najchętniej zatuszowałabym sprawę, gdyby się dało". Więcej nie powiedziała, bo przyszła pani Cavendish. - A ten list czy coś innego wciąż trzymała w ręku? - Tak, proszę pana. - Jak pani sądzi? Co zrobiła z tym pózniej? - Bo ja wiem? Pewno schowała do swojej czerwonej teczki. - Czy tam trzymała zwykle ważne papiery? - Tak. Co rano schodziła z tą teczką na dół, a wieczorem zabierała ją do swojego pokoju. - Kiedy zgubiła kluczyk? - Zauważyła zgubę wczoraj około południa. Zaraz kazała mi szukać. Bardzo się tym przejęła, proszę pana. - Ale był zapasowy kluczyk? - Był, proszę pana. Dorcas miała wielce zdziwioną minę. Przyznaję, że i ja byłem zaskoczony. Skąd się wzięła cała historia z zagubionym kluczykiem? - Mniejsza, skąd wiem, poczciwa Dorcas - Poirot uśmiechnął się dyskretnie. - W moim zawodzie trzeba wiedzieć i najrozmaitszych sprawach. Czy to ten kluczyk zginął? - wyjął z kieszeni kluczyk, który tkwił w zamku czerwonej teczki: znalezionej w sypialni pani Inglethorp. Stara służąca wytrzeszczyła oczy. - Tak, proszę pana, tak! Gdzie pan na niego trafił? Przecież i szukałam wszędzie i szukałam. - Naturalnie. Ale widzi pani, wczoraj kluczyk był w innym; miejscu, dzisiaj w innym. A teraz z drugiej beczki. Czy w swojej garderobie pani Inglethorp miała coś ciemnozielonego? Odniosłem wrażenie, że nieoczekiwane pytanie znów zaskoczyło Dorcas. - Nie, proszę pana. 36 - Jest pani pewna? - Najzupełniej. - A ktokolwiek inny z domowników ma coś zielonego z ubrania? - Tak... Panna Cyntia ma zieloną sukienkę balową. - Ciemną czy jasnozieloną? - O, raczej jasną, proszę pana. Z szyfonu. - To nie to, Dorcas. Nikt więcej nie ma nic zielonego? - Nie, proszę pana. Przynajmniej ja nie wiem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|