|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
życie. Szybkim krokiem ruszyliśmy do wyjścia z piwnicy, a w korytarzu nie było słychać żadnego dzwięku poza cichym szelestem naszych ubrań. Jako pierwsza weszłam po schodach i wystawiłam głowę przez klapę w podłodze. Znajdowaliśmy się w piwnicy która prowadziła do tej prawdziwej piwnicy nad nami. Na kamiennych płytach stały drewniane i metalowe trumny, w których Veyron wraz ze swoimi towarzyszami, przesypiał godziny dzienne. Policzyłam szybko i odkryłam że jest tam ponad tuzin trumien. Najwyrazniej korzystali z niektórych starych sposobów, mimo że unikali staromodnych praw naszych ludzi. Nie widziałam podziemnego zbiorowiska trumien, za wyjątkiem pokoi w sali obrad sabatu. -Możemy je spalić? -zapytał Rowe, kiedy jego oczy szukały tych które wciąż mogłyby być zajete. -Po co? Przecież i tak mamy ich wszystkich zabić.-powiedziałam wzruszając ramionami. Naturi niespodziewanie uśmiechnął się do mnie. Oczywiście będzie zadowolony z każdego planu, którego puentą jest wykończenie mojego rodzaju. -Sądzę że zaczęłaś krążyć wokół moich myśli.-wyszeptał Rowe, kiedy szedł w kierunku jedynych drzwi prowadzących do tej ogromnej ciemnej piwnicy. -Raczej nie. Po prostu nie jestem pozytywnie nastawiona do istot, które próbują mnie zabić-odpowiedziałam, depcząc mu po piętach. -Wciąż tu jestem. -Nie chcesz mojej śmierci. W przeciwnym razie skończyłbyś to wieki temu.- powiedziałam z zadowolenie, na co odpowiedział niskim warknięciem. Zignorowałam to, ponieważ gdzieś w pobliżu wyczułam obecność Danausa i Stefana. Przyjechali do Veyrona i obecnie stali przed drzwiami do jego domu. Byłam całkowicie pewna że Sofia zaprosi ich do środka. Musiała się upewnić że reszta mojej grupy zostanie właściwie okłamana. Wypełniała plan Macaire, a on chciał śmierci mojej i Danausa. Niestety Stefan znalazł się, w niewłaściwym miejscu i o niewłaściwym czasie, w samym środku pożaru. -Chodzmy. Już tu są.-powiedziałam, popychając go lekko w plecy, by ruszył po schodach w kierunku drzwi które prowadziły do sali głównej. Spojrzałam w małą szparę, kiedy Rowe delikatnie otworzył drzwi. Zwiatlo było niemalże oślepiające, przez to że od razu po przebudzeniu musiałam łazić po ciemnych korytarzach. Nie mogłam nikogo zobaczyć, ale usłyszałam miękki i rozpaczliwy głos Sofi, kiedy błagała Danausa i Stefana żeby pomogli jej uciec ze szponów Veyrona. Twierdziła że ludzie Veyrona złapali ją w ciągu dnia i grozili zabiciem jej. Plotła coś o tym że Danaus i Stefan będą w jakiś sposób z tym związani i że ich śmierć jest nieunikniona. Odgłos zbliżających się kroków, sprawił że Rowe cofnął się i bezgłośnie zamknął drzwi piwnicy. Wyczułam sześciu nocnych wędrowców i trzy wilkołaki, które zbliżały się do moich towarzyszy. Sofia była po prostu przynentą w tej pułapce. -Musimy się tam dostać.-wyszeptałam, omijając Rowe, by wyjść z tego ciemnego więzienia. -Walka wręcz? Wybiją nas w minutę.-warknął.-Twoi przyjaciele na pewno są uzbrojeni. Niech zredukują nieco ich liczbę i dopiero wtedy my dołączymy do walki. -Tchórz! Chyba nie boisz się garstki słabych nocnych wędrowców i kilku żałosnych wilkołaków?-prowokowałam. -Nie! Bardziej się obawiam nocnego wędrowca, z którym zawarłem umowę, a zrobiłem to tylko dlatego, iż tak było mi to na rękę. Wolałbym by załatwiono kilku, zanim tam wskoczę. Położyłam rękę na klamce, tuż obok jego dłoni i postawiłam jedną nogę na schodku, odpychając go przy okazji.-Jeśli chcesz, zostań. Ja idę. Ale wiedz o tym, że być może jest to twoja jedyna szanasa, by zemścić się na swoich oprawcach. Niski jęk rozległ się za mną, kiedy powoli wychodziłam z piwnicy. W świetle mogłam w końcu zobaczyć że cała byłam brudna i poplamiona krwią. Nie miałam szansy, przemyć nowych ran zadanych mi przez Rowe gdy spałam. Moja dłoń aż swędziała by go uderzyć, ale w tej chwili nie sprawiłoby to nic dobrego. Przed wyjściem z domu musiałam zająć się jeszcze Ferko i Sofią. Veyronem i i resztą musimy się zając kiedy indziej, ponieważ nie czułam się najlepiej i potrzebowaliśmy trochę czasu na obmyślenie planu. Rowe i ja weszliśmy do tego samego,ogromnego pokoju, w którym po raz pierwszy spotkaliśmy Veyrona. Pokój ogrodowy był cały oświetlony pochodniami, jakby dzięki temu chcieli wygonić duchy, czające się w każdym zacienionym zakamarku. Czarna ściana okien, odbijała wszystkie meble i osoby które przebywały w pomieszczeniu. Sofia przytulała się do ramienia Danausa, błagając go. Aowca trzymał jedną rękę na jej dłoni, pocieszając ją. Prawie spaliłam dom. Natomiast Stefan stał z boku, wyglądając na całkowicie znudzonego. Otaczają was nocni wędrowcy i wilkołaki. Ostrzegłam Stefana. Nie mogło być żadnej rozmowy z Danausem- jego oczy spoczywały tylko na Sofii. Czuję ich. Odpowiedział uprzejmie. Więc zrób coś pożytecznego. Dowiedz się gdzie jest Odelia i Veyron. Nie będzie chciała podać na lokalizacji Clarion'a. -Jeśli mamy pomóc,-powiedział Stefan do Sofii i nawet nie starał się brzmieć na zaiteresowanego.-musimy uderzyć kiedy Veyron będzie daleko. Wiesz gdzie się udał? -Daleko. Poluje.-powiedziała gwałtownie.-Ale powinien wrócić w ciągu godziny. Proszę, musimy się spieszyć, nim wróci. -Masz rację. Musimy się spieszyć.-powiedziałam, wchodząc bezszelestnie do pokoju. Rowe stał za mną, a Danaus rzucał mu wściekłe spojrzenie. -O Boże! Ona uciekła!-krzyknęła Sofia, zaciskając dłonie na ramieniu Danausa.- Przyszła tutaj zeszłej nocy, wogóle nie myśląc. Próbowała mnie zabić, gadając jakieś bzdury na temat spisku który miał ją zabić. Veyron zamknął ją w nadziei na to że odpoczynek wyleczy jej umysł. Proszę, musisz mnie ochronić! Danaus po prostu na mnie spojrzał, a jego twarz była nieczytelną maską. Nie mogłam zgadnąć o czym myślał, ale byłam zbyt przerażona, by dotknąć jego umysłu. Nie chciałam wiedzieć, czy wierzy Sofii. Pózniej to i tak nie będzie miało znaczenia. Kiedy zabiję Sofię, to będzie koniec pomiędzy mną i Danausem. Kiedy zrobiłam krok w stronę Sofii, nocni wędrowcy i wilkołaki które cierpliwie czekały na jej wezwanie, weszły do pokoju. Niskie warknięcie wyrwało się Stefanowi, kiedy spojrzał na Ferko. -Zostaw tego jednego Stefanowi.-powiedziałam kładąc jedną rękę na ramieniu Rowe. Patrzył na wilkołaka przez kilka sekund, krzywiąc się, ale w koncu skinął porozumiewawczo Stefanowi, dając mu znać że dostanie alfę. Rowe zrobi to samo z nocnymi wędrowcami. Zła i sfrustrowana, nie byłam w nastroju na walkę wręcz. Machnęłam ręką, chcąc spalić kilku z nich, ale płomienie wirowały chwilę w powietrzu, a kilka sekund pózniej zatoczyły krąg nad głową Sofii i całkowicie zniknęły. -Czarownica.-warknęłam. -Tym razem nie wygrasz, Krzesicielko Ognia.-powiedziała, odsuwając się od Danausa.- Jest was mniej i jesteś ranna. Veyron chce twojej śmierci i to jest to, co mu dam. Nocni wędrowcy i wilkołaki zaatakowali w tym samym czasie. Rowe, z niezwykłą zwinnością, rzucił się na jednego nocnego wędrowca, podczas gdy Stefan starał się dorwać Ferko, w mgnieniu oka rozdzierając wilkołaka który ruszył na pomoc swojemu alfie. Trzy wampiry rzuciły się na mnie, ale niespodziewanie opadły na kolana,
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|