|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dokonała właściwego wyboru. Radosny, świąteczny nastrój, który udzielił jej się tego dnia, prysł jak bańka my- dlana. Jej szalona eskapada nieuchronnie miała się ku końcowi. Nadszedł czas, żeby wrócić do Beverly Hills i zmierzyć się z rzeczywistością. Powie Samowi, że spędziła uroczy dzień w jego towarzystwie, prześpi jeszcze jedną noc w marsylskim hotelu, ale tym razem sama, we własnym łóżku, a jutro rano poleci do Kalifornii. Jeszcze przed momentem Miedzianowłosa śmiała się radośnie i posyłała mu poro- zumiewawcze spojrzenia, jak dobremu kumplowi. I nagle, w jednej chwili, coś się zmie- niło. Zrobiła się wyraznie spięta i nawet chyba smutna. Choć nadal siedziała w fotelu na- R L T przeciwko niego, wyczuł, że się od niego oddala, tak nieodparcie, jakby przed chwilą przypięła spadochron i wyskoczyła z samolotu. Nie miał pojęcia, co się stało. Dotąd odnosił wrażenie, że oboje znakomicie się bawią. Musiał zresztą przyznać, że Izabella Hudson, która kazała się nazywać Bellą, kie- dy poprzedniego, pamiętnego wieczoru przeszli na ty", niezwykle pozytywnie go za- skoczyła. I nie chodziło tu tylko o łóżko. Spędził z nią cały dzień i nie zauważył u niej ani cienia afektowanych manier zepsutej celebrytki. Nie domagała się limuzyny z szofe- rem i dobrze zaopatrzonym barkiem, nie miała nic przeciwko pieszym spacerom gwar- nymi ulicami miasta. Namówiła Sama, żeby kupili gorące kasztany od ulicznego sprze- dawcy i zachwycała się mostami nad Sekwaną, wieżami katedry i świątecznie przystro- jonymi witrynami sklepowymi zupełnie jak najzwyklejsza Amerykanka na wakacjach w Paryżu. Najbardziej podobały jej się bożonarodzeniowe szopki, z maleńkimi figurkami wyrzezbionymi w drewnie. Kiedy myślała, że Sam nie widzi, wypisała czek na pięciocy- frową kwotę i wręczyła go wolontariuszom organizującym zbiórkę świąteczną dla bez- domnych. Potem w sklepie z pamiątkami kupiła złoty, świąteczny dzwoneczek na czer- wonej wstążce i z chichotem zawiązała go sobie na szyi. Drobna, smukła i roześmiana wyglądała teraz zupełnie jak jeden z elfów Zwiętego Mikołaja. Sam był oczarowany. - Dzięki, że zabrałeś mnie na zakupy - odezwała się Bella, przerywając ciszę. Sam chciał powiedzieć, że cała przyjemność jest po jego stronie, ale właśnie wtedy ona zsunęła płaszcz z ramion. Jedwabna koszulowa bluzka w kolorze leśnego mchu roz- chyliła się pod szyją, ukazując jej jasną, delikatną skórę. Lśniące pasma włosów zatań- czyły jak płomienie wokół jej ramion. Sam nie dał rady wydobyć z siebie głosu. - Bardzo dobrze się składa, że mogłam kupić wszystkie upominki. - Kiedy odezwa- ła się znowu, w tonie jej głosu wyczuł determinację i skrywany smutek. - Bo jutro wra- cam do domu. Jutro? Już jutro? O, nie. Sam poczuł, że nie może dopuścić, by Miedzianowłosa tak szybko zniknęła z jego życia. Było jeszcze tyle rzeczy, które chciał z nią zrobić. Tyle spraw, o których chciał z nią porozmawiać. Tyle przeżyć, które chciał z nią dzielić. - Do domu, czyli dokąd dokładnie? - spytał ostrożnie. Każdy plan strategiczny za- czynał się od zebrania informacji. R L T - Mieszkam w rodzinnej rezydencji Hudsonów, przy Loma Vista Drive, w Beverly Hills - wyznała bez oporu. - A ty gdzie mieszkasz na stałe? To miło, że spytała. Tyle tylko, że Sam nie bardzo wiedział, co jej odpowiedzieć. - Ja? W hotelu. - Nie masz... własnego domu? - zdumiała się. - Po co mi dom? W każdym z hoteli Garrisona mam wszystko, czego mi trzeba. No i nie tracę czasu na dojazdy do pracy. - Klasyczny okaz kawalera, niezależnego i swobodnego jak wiatr? - Bella uśmiechnęła się. - Tak. To ja we własnej osobie... - Zamilkł nagle, gdy dotarło do niego, że istnieje idealne wyjście z sytuacji. Miedzianowłosa jechała do Los Angeles? Cóż, tak się składa- ło, że on też. - Wiesz, to zabawne, ale mnie również interesy wzywają do Stanów. Nie- długo otwieram tam nowy hotel i muszę sprawdzić, na jakim etapie są prace wykończe- niowe - rzucił swobodnie i zobaczył, jak Bella splata nerwowo palce. - Sam, nie chciałabym, żebyś zle zrozumiał sytuację - zaczęła. - Co dokładnie masz na myśli? - Zmarszczył brwi. - Seks z tobą był cudowny - powiedziała powoli, a potem przygryzła dolną wargę, wyraznie zakłopotana. - Ale ja naprawdę nie jestem gotowa na związek. Nawet na zupeł- nie luzną relację bez zobowiązań. - A kto mówi, że ja jestem gotów na coś takiego? - spytał rzeczowo. Spojrzała na niego zdumiona, ale nie potrafiła nic wyczytać z jego pokerowej twa- rzy. - Jeśli nie, to co robisz tutaj ze mną? - Wracam ze świątecznych zakupów - odparł wyjaśniająco. - I przez czysty przypadek musisz lecieć do Stanów akurat wtedy, kiedy ja się tam wybieram? - Wcale nie przez przypadek - obruszył się. - To wynika z biznesplanu. Praca jest dla mnie najważniejsza. Miedzianowłosa milczała długą chwilę. R L T - Gdzie dokładnie jest ten hotel? - spytała wreszcie, posyłając mu bardzo nieufne spojrzenie. - W Los Angeles - rzucił od niechcenia. - Otwierasz hotel w Los Angeles. Akurat w Los Angeles! - wybuchnęła. - Mam w to uwierzyć? - Ja sam wciąż jeszcze nie mogę w to uwierzyć. - Uśmiechnął się. Przy zakupie gruntu musiał się niezle nagimnastykować, ale zdobył lokalizację, która była marzeniem każdego, kto zajmował się branżą turystyczną. Przeczuwał, że Garrison Grande Los An- geles będzie prawdziwą żyłą złota. - Nie musimy jednak polegać na czymś tak niepew- nym jak wiara. Taką rzecz, jak lokalizację hotelu, naprawdę łatwo sprawdzić. Wystarczy zajrzeć do internetu. - Masz rację. Przepraszam. - Miedzianowłosa westchnęła, a potem poszukała jego spojrzenia swoimi wielkimi, modrymi oczami. - Wiem, że zachowuję się jak paranoicz- ka, ale to dlatego, że ostatnio nie jestem sobą. Panikuję na myśl o powrocie do domu, ale muszę jechać, bo w pierwszy dzień świąt jest premiera Honoru. Lillian gaśnie w oczach i to jest nieznośnie smutne. Ale chyba jeszcze gorsze jest to, że moi najbliżsi są skłóceni, odkąd wyszedł na jaw romans mojej matki z Davidem. Kiedy o tym pomyślę, chce mi się płakać, ale gdy się z nimi spotkam, będę oczywiście udawać, że wszystko jest w porząd- ku... - urwała i przycisnęła dłonie do skroni jak ktoś, kto cierpi na gwałtowny atak mi- greny. - Jakby tego było mało, na premierze pojawi się Ridley Szczur - dodała tak cicho, że ledwo ją usłyszał. - Będzie paradował z jakąś seksowną laską uwieszoną u ramienia, a ja mogę liczyć jedynie na towarzystwo Muffina. Wciąż patrząc jej w oczy, Sam rozsiadł się wygodniej w fotelu i założył nogę na nogę. - Wykorzystaj mnie - powiedział swobodnie, jakby składał ofertę biznesową. Bella omal nie podskoczyła w fotelu. Sam pomyślał z rozbawieniem, że gdyby mu nagle wyrosła druga głowa, chyba nie zdziwiłaby się bardziej. - Zgłaszam się na ochotnika do odegrania roli twojego nowego chłopaka - wyjaśnił
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|