|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sałatkami. Dziewczyny rzuciły się najedzenie, tylko Ashley oglądała każdy liść sałaty ze wszystkich stron i badała okruchy niebieskiego sera tak metodycznie, jakby analizowała mikroślady pozostawione przez przestępcę na miejscu zbrodni. - Coś jest nie tak z twoją sałatką? - spytała Lauren, wyraznie zatroskana. - Nie - ucięła Ashley i rzuciła A. A. znaczące spojrzenie. - Nie przejmuj się, Ashley zawsze tak się zachowuje -wyjaśniła A. A., tymczasem Ashley odkaszlnęła i przywołała kelnera. Tylko A. A. słyszała zadane szeptem pytanie. - Nie, proszę pani. - Kelner stanowczo pokręcił głową. -Jest pan pewien? - spytała na wszelki wypadek Ashley. - Tak, proszę pani. Ashley popatrzyła na niego, a potem na sałatkę, bardzo podejrzliwie - i zdecydowała się ją zjeść dopiero po dłuższej chwili. A. A. miała spytać Lauren, czy w jej domu zatrzymywały się też jakieś inne gwiazdy filmowe, ale przeszkodził jej dzwonek telefonu Lili. - O, cześć, Tommy - odezwała się Liii tonem rzeczowym i profesjonalnym. Pokazała dziewczynom kciuk uniesiony do góry na znak, że hurra, udało się. - Tak. W piątek po południu. Tylko nie zapomnij, dobrze? Piątek. Piąty dzień tygodnia. Adres dałam ci wczoraj. Tylko mi nie mów, że już go zgubiłeś. No dobra, podaję jeszcze raz. - Didżej Tommy? - upewniła się A. A., kiedy Lili zakończyła rozmowę. - Didżej Tommy? Kto to taki? - spytała głupio Lauren. - Nikt specjalny, tylko najlepszy didżej w mieście -oświeciła ją Ashley. - Owszem, tylko że na nim wcale nie można polegać. Kumpel mojego brata chciał go sprowadzić na swoją bar micwę, ale facet pokazał się tak pózno, że właściwie było już po imprezie - przypomniała im A. A. - Lil, postaraj się, żeby był punktualnie - zażądała Ashley. - Spoko, wszystko pod kontrolą. Powiedziałam mu, że impreza zaczyna się o drugiej. A. A. wiedziała, że Lili dopnie wszystko na ostatni guzik. Dla tej dziewczyny i jej blackberry nie istniały przeszkody nie do przebycia. Pewnie za pomocą tego urządzenia dałaby radę zorganizować przewrót pałacowy w jakimś małym kraiku. Uporały się z sałatkami i przeszły do deseru (jeden placek z owocami, cztery łyżeczki), gdy nagle do ich stolika podbiegła znajoma postać. - Przepraszam, dziewczyny, mam nadzieję, że nie przeszkadzam - wydyszała spanikowana Daphne Shepard. - Ale przy drzwiach jest pełno fotografów, a ja nie chcę, żeby zobaczyli mnie z nim? Pomachała Rake'owi Parkinsowi siedzącemu po drugiej stronie patio. - Czy mogłybyśmy wyjść z restauracji razem? Czy mogłybyśmy? Po pierwsze: a więc Rake spotyka się teraz z Daphne Shepard? Co się stało z tamtą modelką, która była jego dziewczyną i ich dzieckiem? Ważna, poufna informacja! Po drugie, mają udawać, że są z tej samej paczki? A czy można wyobrazić sobie coś wspanialszego? To było znacznie lepsze niż historie wyczytane w US Weekly". Znalazły się w samym środku wydarzeń. - Mój kierowca ugrzązł w korku - zwierzyła się Daphne - a powiedziałam Rake'owi, że spotkamy się w Mondrian za pięć minut. Nie chciałabym sprawiać kłopotu, ale... - %7ładen kłopot. Mamy samochód - zapewniła ją Lauren. - Słuchaj, może powiedz Dexowi, żeby podjechał pod samą restaurację i żeby miał włączony silnik, kiedy będziemy wychodzić? - A. A. miała już gotowy plan. - Potem podrzucimy Daphne do hotelu. Właśnie w taki sposób jej mama wymknęła się hienom z brukowców, kiedy wyszło na jaw, że udała się do kliniki plastycznej na liposukcję. To od niej wiedziała, jak uciec przed nachalnymi fotografami. Trzeba iść z opuszczoną głową i nigdy nie spoglądać prosto w obiektywy. Rzuciła okiem na Lauren. - Gdzie jest Dex? - Czeka w samochodzie po drugiej stronie ulicy. Chyba nie myślisz, że oddałby ukochaną brykę w ręce parkingowego? Już po niego dzwonię. Po kilku minutach Daphne opuściła restaurację w eskorcie czterech dziewcząt. Rozbłysły flesze, a gwiazda ze swą świtą skierowała się pospiesznie do cadillaca, w którym Dex postawił tymczasem dach, by osłonić ją przed natrętnymi spojrzeniami. A. A. upewniła się, że wszyscy wsiedli, zatrzasnęła za sobą drzwiczki i krzyknęła: -Jedz, jedz, jedz! - krzyknęła do Dexa, który puścił do niej oko, nim dodał gazu. A. A. uśmiechnęła się do Daphne, która już rozmawiała przez komórkę ze swoim nowym chłopakiem, o którym nie wiedział jeszcze nikt. Coś wspaniałego, a więc to prawda, że w Hollywood gwiazdy spadają z nieba. W tym wypadku nawet prosto do talerza. 25 KIEDY JEST IMPREZA Z NOCLEGIEM, KTO BY MYZLAA O SPANIU? Gdy wrócili do San Francisco, ściemniło się już, Lili była wykończona, tylko że było to przyjemne zmęczenie, takie jakie się odczuwa po długim udanym dniu spędzonym z przyjaciółkami na wydawaniu masy pieniędzy, objadaniu się pysznościami, których jeść
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|