|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bazel wydał z siebie wściekły ryk, odwrócił się i sięgnął długą ręką w kierunku fałszywej Jainy. Usłyszał jej zdumiony okrzyk i poczuł z satysfakcją, że trafił i posłał ją w powietrze. Chwilę potem usłyszał świst lecących strzałek. Jego twarz i ręce przeniknął piekący ból. Zakręciło mu się w głowie i dostał mdłości. Poczuł, że spada i gniecie pod sobą metal pojazdu. Miał nadzieję, że ten rwący ból, który czuł w całym ciele, oznacza, że nie pozostanie z niego zbyt wiele do skopiowania. ROZDZIAA 5 - Przykro mi z powodu twojej limuzyny, Jag. - Han wpatrywał się w uszkodzony śmigacz Jaggeda Fela, ukryty częściowo pod zielonym cielskiem Bazela Warva. Przez boczne okno zauważył, że siła uderzenia wgniotła dach nad przedziałem pasażerskim na dobre sześćdziesiąt centymetrów. - Może powinieneś zmienić dilera. Opancerzony śmigacz powinien chyba lepiej znosić uderzenia. - Strefy zgniotu to część konstrukcji. Zapewniam pana, że mój pojazd może przyjąć serię granatów udarowych i dalej śmigać. - Jag odwrócił się w stronę Jainy, która stała przy przednim błotniku limuzyny. Przeciwdeszczowy płaszcz szofera zarzuciła na podartą suknię. - Ważne, że Jainie nic się nie stało. Jaina rzuciła mu gniewne spojrzenie. - Ja też jestem odporna na uderzenia, Jag. Stalowe oczy Jaga lekko się rozszerzyły. - Nie wątpię - powiedział przepraszającym tonem. - Chciałem ci tylko uświadomić, że jesteś dla mnie ważniejsza niż limuzyna za milion kredytów. - Mam nadzieję - prychnęła Jaina. - Ale to nie znaczy, że nie potrafię sama o siebie zadbać. Han musiał przygryzć sobie policzek, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Wciąż nie mógł uwierzyć, że Jaina ma zamiar wyjść za tego faceta, i słowne przepychanki takie jak ta dawały mu nadzieję, że w porę się opamięta. Jagged Fel był całkiem porządnym gościem i świetnym pilotem, bez dwóch zdań. Ale miał też obsesję na punkcie zasad i własnego honoru, a Han poznał wystarczająco wielu takich jak on, żeby wiedzieć, że Fel nigdy, ale to nigdy, nie przedłoży uczucia do Jainy nad swoje obowiązki. A jego jedyna córka zasługiwała na więcej - dużo więcej. Jag w końcu ustąpił przed piorunującym wzrokiem Jainy i odwrócił się w stronę Hana, który roześmiał się i poklepał go po ramieniu. - Synu, musisz się jeszcze wiele nauczyć, zanim będziesz gotowy poślubić silną kobietę - powiedział. - Na początek zapamiętaj, że w każdej chwili może skręcić ci kark samym spojrzeniem. - Han! - zganiła go Leia. Siedziała na murku z jedną ręką wyciągniętą nad pasem dla śmigaczy, opuszczając w ten sposób ciało nieprzytomnej Yaqeel Saav etu przy użyciu Mocy. - Chcesz go wystraszyć! - Hej, powinien wiedzieć, co go czeka. - Han mrugnął do córki i jej gniewna mina znikła; widocznie Jaina zdała sobie sprawę, że jest zbyt drażliwa na punkcie opiekuńczej natury Jaga. - Sama od czterdziestu lat grozisz mi skręceniem karku - przypomniał Leii. - Ale nie dlatego, że jestem silną kobietą - zripostowała Leia. - Tylko dlatego, że moja cierpliwość zbyt często była wystawiana na próbę. - Aha, jeszcze jedno - zwrócił się Han do Jaga. - Warto zadbać o to, żeby wasze życie było ciekawe. Te kobiety szybko się nudzą siedzeniem w domu. - To zależy od tego, z kim się siedzi - zauważyła cierpko Leia. Machnęła lekko ręką w stronę limuzyny, opuszczając Yaqeel na maskę. - Wiem, że teorie mojego męża na temat małżeństwa mogą się wydać ogromnie interesujące, ale zajmijmy się lepiej naszymi pacjentami. Oddział SBGS jest tuż za mną. - Ja wezmę Bazela. - Jaina odwróciła się w stronę Hana. - Tato, gdybyś mógł zabrać Yaqeel... - Pomogę - zaproponował Jag i stanął przy nogach Bothanki. Jednocześnie zerknął ponad maską śmigacza na barczystego gbura, stojącego przy drzwiach kierowcy z wielostrzałowym blasterem typu T-21 w pogotowiu. - Baxton, odłóż tę broń i ani pary z gęby na ten temat. - Tak jest - potwierdził Baxton, chowając broń do skrytki w drzwiach. - Jeśli chodzi o SBGS, to nic nie widziałem. - Okłamywanie funkcjonariuszy SBGS jest tu uznawane za przestępstwo - powiedział Jag. - Mów po prostu, że nie jesteś upoważniony do rozmów na temat moich działań. To mieści się w ramach immunitetu dyplomatycznego i nie narazi cię na aresztowanie. Baxton stanął na baczność. - Dziękuję, że ma pan na względzie moje dobro. Han chwycił Yaqeel za ramiona i pomógł Jagowi ją podnieść, po czym ruszył w stronę tunelu. Potężne ciało Bazela Warva sfrunęło z dachu limuzyny i poszybowało za nimi przez bramę, gdzie Han potknął się o droida czyszczącego z wadliwym mechanizmem ustępowania pierwszeństwa. Zachwiał się i runął na podłogę, przygnieciony ciałem Yaqeel. - Kapitanie Solo? - zwrócił się do niego Jag. - Jeśli jest za ciężka, to mogę... - Potknąłem się - warknął Han, jedną ręką przytrzymując Bothankę, a drugą wykorzystując do dzwignięcia się z podłogi. - Nie jestem taki stary.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|