|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
musnął skrzydło spłoszonego motyla. Znalazł ją nad brzegiem strumyka. W białej sukni do kostek, kapeluszu z szerokim rondem, który ocie niał połowę jej twarzy. Na kolanach trzymała małą, złotą harfę. Nie przerywając gry, odwróciła do niego głowę. Uśmiechnęła się zagadkowo. - Co tutaj robisz? - spytał. - Czekam na ciebie. Odpocząłeś trochę? Przyklęknął przed nią, powoli uniósł rękę i do tknął jej ramienia. A więc nie była zjawą... Czuł cie pło jej skóry, delikatny oddech. - Morgana? - Nash? - szepnęła z czułą drwiną. - Gdzie jesteśmy? - We śnie. Twoim i moim. - Odłożyła na bok har fę i ujęła w dłonie jego ręce. - Jeżeli podoba ci się to miejsce, możemy na chwilę zostać. Jeżeli wolisz być gdzie indziej, przeniesiemy się tam, gdzie ze chcesz. Nora Roberts 176 - Dlaczego? - Bo ci to potrzebne. - Musnęła wargami jego rękę. - Dlatego, że cię kocham. Ani cienia paniki... Słowa, których nie lubił - któ rych się bał - zachwyciły go swoim brzmieniem. Przepełniły radością serce. Uśmiechnął się. - Czy to się dzieje na jawie? - Jeżeli chcesz, żeby tak było... Jeżeli mnie pra gniesz. Powoli zsuwał z jej głowy kapelusz, patrząc za uroczony, jak czarne włosy rozsypują się po ramio nach i plecach. - Morgano, czy ja śnię? Czy zostałem zaczaro wany? - Nie bardziej niż ja, kochany. - Ujęła w ręce jego głowę, potem przyciągnęła do siebie gwałtownie, jak by bojąc się, że czar pryśnie. - Nash, tak bardzo cię pragnę - szeptała, dotykając jego ust. - Kochaj się ze mną... Tutaj, w tej chwili. Tak jakby to był nasz pierwszy i ostatni raz. Jedyny raz... Czy mógł się jej oprzeć? Skoro to sen... Niech będzie, co chce. Znalazł się poza miejscem i czasem. Donikąd się nie spieszył, rozkoszował się każdą chwilą, odczuwał wyrazniej każdy zapach i każdy dotyk. Gdyby wie dział, jakie to proste, myślała Morgana. Tak niepo dobni jedno do drugiego, śnili teraz wspólny sen. Przez godzinę, albo dwie, będą należeć do siebie bez reszty. Wszystko będzie możliwe. Uniósł się na łokciach. Opuszkami palców błądził po jej policzkach, linii nosa i brody, jakby od nowa poznając rysy twarzy. - Chcę się obudzić - powiedział. - Chcę, żeby to się działo naprawdę. Zniewolenie 177 - Wszystko zależy od ciebie. Cokolwiek postano wisz stąd zabrać, będzie nasze na zawsze. Najpra wdziwsze. Rozwiązał pasek jej sukni, zsuwał z ramion cien ką tkaninę, rozpoznając dłońmi upragnione kształty. Po chwili na trawie leżało ich porzucone ubranie, a delikatne promienie światła igrały po złocistej skó rze Morgany. Wszystko było realne. Kiedy przykrył ją swoim ciałem, przysiągłby, że ich serca biją na prawdę - szybkim, niespokojnym rytmem. Objął ją mocno i schował twarz w jej włosach. Wyprężyła się i cichym pomrukiem zadowolenia przywitała ciepłe, zachłanne wargi, przesuwające się od piersi do brzucha, coraz niżej. Poczuła szorstkie policzki między udami, usta pieszczące ją coraz żar liwiej . Krew napłynęła jej do twarzy. Pocałunki Nasha parzyły, przyprawiały ją o zawrót głowy, oszałamiały. - Nash, jak to... - szepnęła niskim, łamiącym się głosem. - Magia, kochanie. Przecież wiesz... - Och, Nash, kochaj mnie - błagała. Zaśmiał się cicho i pocałował ją w usta. Potem spojrzał na nią, jakby czekając na odpowiedz. Dy gotała spragniona, błądziła palcami nieprzytomnie po jego plecach, poruszała się pod nim prosząco. Zwlekał nadal, chociaż czuł, że zbliża się do granic wytrzymałości. Jej gotowość, jej giętkie ciało, wszy stko go rozpalało. Smak jej skóry. Miód i płatki róży. Zamglone oczy. Wszystko, co było Morgana, wzmagało jego pożądanie. - Kochaj mnie, Nash. Gładził ją delikatnie, a kiedy w końcu ułożył wy godnie pod sobą, westchnęła z ulgą. Zadowolona Nora Roberts 178 z jego rytmu, odpowiadała mu nieznacznymi rucha mi bioder, witając kolejne fale przypływu. Oddychała coraz szybciej. - Nash! - Cicho, kochanie... Nie myśl o niczym... To nasz sen... Twoje zaklęcie. Morgana zamarła na moment, wpiła się palcami w jego ramiona, otwierając szeroko oczy. Jej ciało przeszył dreszcz, który załamał się w połowie i prze mienił w błogie uczucie spełnienia. Bardzo pragnął, żeby to trwało, żeby krzyczała z rozkoszy i nigdy nie zapomniała tej chwili. Nagle jego twarz zastygła w bolesnym uśmiechu. Opadł nią bez tchu, w wyciągnięte ramiona. Ukojony biciem jej serca, zamknął oczy. Powrócił świat, który na krótką chwilę przestał istnieć. Poczuł
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|