|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prosiłam Anne do mnie... żeby nie byli pod tym samym da chem... - Może lepiej niech Cedric pójdzie służyć innemu panu! Dziękuję za ostrzeżenie, milady! Anne wróci z nami do domu! - A Cedric zamieszka w Wenfrith, póki nie zdecyduje się jego przyszły los. Boże, co za zamieszanie! Richard będzie wściekły! Czy ucieszy go wiadomość, że Cedric musi zostać? Co powie Stephenowi? Przecież Stephen z pewnością umizgał się do Anne, chociaż nie mógł mieć na dziei, że uzyska zgodę na małżeństwo. Tego było stanowczo za wiele! Eleanor gwałtownie wstała. - Przyślę Anne do ciebie, pani, jeśli tylko zastanę ją w swo jej komnacie. Będę się modlić za jej szczęście. To jest urocze dziecko, było mi bardzo miło w jej towarzystwie. - Będziesz nas uważała za surowych rodziców, milady. Ale Anne musi się nauczyć, co to znaczy być dorosłą. Przecież bę dzie damą o znaczącej pozycji. - Rozumiem. To jest bardzo ważne dla ciebie, pani, jeśli na wet nie dla niej. %7łegnam, lady Radcliffe, bo być może już się nie zobaczymy przed waszym jutrzejszym wyjazdem. Powrót do Wenfrith odbywał się w niespotykanie ponurym nastroju. Richard był wściekły na wszystkich, nie wyłączając siebie. Większość jego ludzi dręczył kac, a Will miał podbite oko po bójce w mieście. Tamkin dąsał się, bo nie pozwolono mu jechać na no wym kucu. Nawet Cedric był mniej radosny niż zwykle, bez wąt pienia bowiem jego kariera doznała uszczerbku, choć w niczym nie zawinił. W dodatku siąpił drobny, gęsty deszcz, który przenikał nawet najgrubsze peleryny, toteż powodów do przygnębienia do prawdy nie brakowało. Do instrumentu herolda dostała się woda, więc fanfara po witalna, gdy przekraczali zwodzony most, zakończyła się fał szywie. Na szczęście i tak spełniła swoje zadanie, bo postawiła w stan gotowości obsadę zamku, toteż stajenni natychmiast wy biegli odebrać konie od państwa. Gdy Eleanor stanęła już na ziemi, u szczytu schodów pojawił się Stephen. Wyglądał dopra wdy wspaniale, przywdział bowiem szaty szlachetnie urodzo nego człowieka. Nic dziwnego, że Anne wyobraziła sobie Bóg wie co, pomyślała Eleanor. Ale żeby Stephen podsycał jej uczu cie, nie zapytawszy najpierw o pozwolenie ubiegania się o względy panny w służbie?! To było niewybaczalne! Richard powitał przyrodniego brata z bardzo gniewną miną. - Stephen! Chcę zamienić z tobą słowo na osobności! Stephen uniósł brwi, po czym ponuro się skrzywił. - Czy nie odświeżysz się najpierw po podróży, bracie? - Nie! To nie może czekać! Dwaj mężczyzni, tak różni, a tak podobni, spojrzeli sobie w oczy. Richard potrafił zastraszyć spojrzeniem niejednego zucha, ale Stephen okazał się odporny. Wykrzywił wargi w uśmieszku. - Chodzmy więc do mojej komnaty, panie. Odwrócił się i pierwszy ruszył po schodach. Eleanor patrzyła za nimi z ciężkim sercem. Richard będzie szalał ze złości, ale szkoda się stała. Stephen omal nie uwiódł panny pod dachem earla. Pozycja Richarda wobec jego najgodniejszego wasala zo stała poważnie zachwiana. I to była jej wina! ROZDZIAA DZIESITY Po tym smutnym powrocie Richard przez długi czas był bar dzo rozdrażniony, a w łożu nie objawiał ani szczególnej czuło ści, ani delikatności. Eleanor miała wrażenie, że zadowoliłby się każdą kobietą, tak bardzo pochłaniała go walka z własnymi de monami. Dnie spędzał bardzo aktywnie, nieustannie ćwiczył walkę na kopie, miecze, maczugi i topory, przejeżdżał swoje włości wzdłuż i wszerz. Eleanor pojęła, że znęca się nad sobą fizycznie, żeby zapomnieć o cudzych błędach i własnych słabościach. Do kolacji siadał wyczerpany, a potem utykając, z twarzą poszarza łą ze zmęczenia, szedł do komnaty w wieży. Czasem Eleanor próbowała go rozweselić, zawsze jednak kończyło się tym, że brał ją gwałtownie, w pośpiechu, nic więc dziwnego, że jej ciało nigdy nie było na to całkiem gotowe. Nikt nie wiedział, co zaszło między przyrodnimi braćmi, ale po ich konfrontacji również Stephen chodził przez kilka dni jak struty. Richard był głęboko zraniony zawodem, jaki sprawił mu no wy majordom. Co gorsza, Eleanor też go rozczarowała. Współ czucie i zrozumienie, które okazał jej, gdy borykała się z cho robą, były z jego strony tak straszną pomyłką, że wolał o tym nie myśleć. Wprawdzie Anne nie została zhańbiona, stanowiło to jednak niewielkie pocieszenie, skoro i tak na honor jego do mu padł cień. - Stephen zaczął zadzierać nosa! - rzekł ze złością któregoś wieczoru, chodząc nerwowo po komnacie. - Wymyślił sobie za ręczyny z panną w służbie! To ci dopiero! Dobrze chociaż, że potajemne przysięgi, które sobie złożyli, nie są wiążące, bo do tyczyły przyszłości, a nie terazniejszości! Chyba powinniśmy znalezć Stephenowi bardziej odpowiednią żonę! - Wątpię, czy chciałby wziąć którąkolwiek z panien miesz kających w Wenfrith - odparła Eleanor, zadowolona, że w koń cu Richard podzielił się z nią swoim kłopotem. - Inaczej już dawno byłby żonaty. On mierzy wyżej. Anne wniosłaby w po sagu szmat ziemi, majątek sir Ralpha w Creswell. To dałoby Stephenowi status posiadacza ziemskiego, przy tym nie musiał by rezygnować z władzy, jaką dzierży tutaj. Nie zapominaj, pa nie, że podczas twojej nieobecności to on nadzoruje wszystkie twoje włości. - Masz rację, pani. - Wykonał gest zdradzający zniecierpli wienie. - Może zbytnio się pośpieszyłem, powierzając mu tak wielką odpowiedzialność, ale w Wenfrith rządzi dobrze, a wpły wy z dzierżawy rosną. Nie chcę zmieniać tej decyzji. Szkoda tylko... - Richard westchnął z irytacją. - Gdyby tylko mnie po prosił, dałbym mu dwór na własność! Mam jeden taki pod Dit- tingsham, gdzie gospodaruje rządca. A on zdradziecko postępu je za moimi plecami! Tego nie mogę wybaczyć. - Stephen poczuł się ważny. Mężu, ja... ja nie mogę mu za ufać, chociaż chciałabym! - wyznała Eleanor. Wreszcie zwie rzyła się Richardowi ze swoich złych przeczuć. - Joan mówi mi, że chłopi są niezadowoleni, zresztą sama to widzę, bo gdy ich odwiedzam, ledwo ukrywają niechęć, chociaż próbuję ulżyć losowi kobiet i dzieci. Rządy Stephena są wyjątkowo surowe... - Niedorzeczność! Dzierżawcy po prostu są zli; że muszą
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|