|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zadanie. - Imperialnego? - Wiesz, ile zarabiają szeregowi marynarze? To już lepiej być szturmowcem. - Więc opłacenie go wchodzi w koszty? - Tak. - A twój przyjaciel na Sriluurze? - On zadowoli się udziałem w zyskach. Zenn Bien poprosiła o dzień do namysłu, po czym oznajmiła Quipowi, że się zgadza. Strzeżony przez kontyngent starzejących się szturmowców i szeregowych marynarzy, nadzorowanych przez złożoną z ludzi znudzoną kadrę oficerską, Imperialny Skład Skonfiskowanych Pojazdów w układzie Nilash co pewien czas otwierał wrota swojego hangaru dla potencjalnych nabywców statków, które były wystawiane na aukcjach. Mieli szeroki asortyment statków zarekwirowanych piratom, dilerom przyprawy, przemytnikom i handlarzom niewolników. Czasem można było kupić coś po okazyjnej cenie, jednak należało uważać, ponieważ Imperialni często zastępowali zużytymi częściami to, co wymontowali ze zdobytych statków. Zenn Bien i Quip w towarzystwie kilkudziesięciu istot różnych ras udali się promem z Nilash Trzy na ogromną imperialną placówkę na pokładzie orbitalnej stacji. Zenn Bien nie potrafiła sobie wyobrazić nudniejszego zajęcia niż służba w Składzie Skonfiskowanych Pojazdów. Po przesłuchaniu i przeszukaniu zostali wpuszczeni do strefy przeglądowej, gdzie człowiek Quipa, młody bosman o kruczoczarnych włosach, odseparował ich od reszty pod pretekstem sprawdzenia dokumentów. Podczas oglądania ich przepustek imperialny oficer wsunął Zenn Bien do ręki flimsiplastową mapę. Zenn Bien spojrzała na nią, zapamiętała i oddała. - Tak szybko? - zdziwił się Imperialny. - Chcesz mnie sprawdzić? Oficer zachichotał. - Przydalibyście się nam. - Sullustanie nie dają się tak łatwo klonować jak ludzie. - Pewnie.masz rację. - Imperialny zwrócił im dokumenty. - Udawajcie, że oglądacie statki przeznaczone na licytację. Dokładnie za pół godziny lokalnego czasu będę po drugiej stronie sterburtowego włazu. - Pokazał ruchem głowy. - Kamery monitoringu będą wyłączone. Przygaszę światła jeden raz. To będzie sygnał, że możecie wejść. Do YT można się dostać tylko łodzią patrolową. Pilotowaliście kiedyś taką? - To chyba nie jest zbyt trudne? - wyraziła przypuszczenie Zenn Bien. - Podlećcie łodzią do lewego pierścienia dokującego YT i zacumujcie do niego. Systemy podtrzymywania życia statku będą włączone, więc musicie tylko zaczekać, aż otworzy się śluza powietrzna i jesteście w środku. - Powinniśmy coś wiedzieć na temat urządzeń anty włamaniowych? - spytała Zenn Bien. - Nie ma żadnych systemów antywłamaniowych. To wszystko, co mogę wam powiedzieć. - Co z paliwem? Quip mówił, że statek od lat pokrywał się tylko rdzą i mikrometeorami. - Wystarczy paliwa i mocy, żeby dolecieć na Sriluur. - Jak tego dokonałeś? - Zajęło mi pół roku, żeby wszystko przygotować. Zenn Bien przeniosła wzrok z oficera na Quipa i z powrotem. - Planowaliście to od tak dawna? Obaj pokiwali głowami. - Chyba Imperium kiepsko płaci. - Delikatnie mówiąc - przyznał bosman. Pół godziny minęło jak z bicza trząsł. Zenn Bien i Quip podeszli wolnym krokiem do włazu, zaczekali, aż przygasną światła, po czym przeszli pospiesznie na drugą stronę. Imperialny zaprowadził ich ciemnym korytarzem do czekającej łodzi patrolowej i życzył im powodzenia. Upatrzony przez Quipa YT-1300 tkwił wśród kilkudziesięciu innych statków - wiele z nich to były okręty KNS - w stacji dokującej o zerowej grawitacji, przylegającej do hangaru przeglądowego. Obrzeża składu były patrolowane przez ruchome reflektory i klony w starych myśliwcach typu V-wing, jednak patrole były na tyle rzadko rozlokowane, że udało im się niepostrzeżenie dotrzeć do YT, w dużej mierze dzięki zdolności widzenia w ciemności Zenn Bien. Kiedy się zbliżali, przyjrzała się frachtowcowi przez niewielki iluminator łodzi. - To nie jest typowy YT-tysiąc-trzysta. Bardziej hybryda tysiąc-trzysta i tysiąc-trzysta-pe. - To jakiś problem? - Wręcz przeciwnie. Będzie więcej części do sprzedania. Przybili do pierścienia dokującego, uruchomili śluzę powietrzną i zaczekali, aż się otworzy. Następnie wbiegli na pokład pogrążonego w całkowitych ciemnościach statku. Quip trzymał Zenn Bien za poły kurtki. Sullustanka rozejrzała się i pokręciła głową ze zdumieniem. - Poczekaj tylko, aż zobaczysz ten statek. Quip wyszedł zza jej pleców i uderzył nogą o duży, okrągły przedmiot. Cofnął się pod gródz i oświetlił pokład prętem jarzeniowym. - Czy to jest to, co myślę? - spytał, rozcierając nogę. Zenn Bien schyliła się, żeby obejrzeć kulę. - Pająk - stwierdziła, wyraznie zdziwiona. Podeszła do grodzi i dotknęła dłonią przycisku, który włączył oświetlenie awaryjne. Potem biegnącym po okręgu korytarzem ruszyła w stronę rufy. Quip postawił obolałą nogę na pokładzie i pokuśtykał za nią. - Gdzie idziesz? Kabina jest w przeciwną stronę. - Chcę zobaczyć, jakie jeszcze ten statek ma dla nas niespodzianki. Wetknęła głowę do głównej kajuty i zdumiała się, widząc ogromną podwójną koję i luksusowe wyposażenie. Na rufie popatrzyła z podziwem na silniki podświetlne i hipernapęd. Poruszając się naprzód sterburtową częścią korytarza, zajrzała do drugiej kajuty i zachichotała, zdumiona wyposażeniem kambuza. - Do kogo należał ten statek? - spytała przez ramię Quipa w drodze do kabiny. - Z tego, co słyszałem, Imperialni zabrali go jakiemuś kryminaliście z Nar Shaddaa. Zenn Bien pokiwała głową. - To wszystko wyjaśnia. Szkoda go będzie porąbać. - Sama mówiłaś: więcej części równa się więcej kredytów dla nas. W kabinie Zenn Bien wdrapała się na fotel pilota i dopasowała jego pozycję do swojego wzrostu. Siedzący na fotelu drugiego pilota Quip skorygował jego ustawienie tak, żeby znalezć się na tej samej wysokości co ona. Ludzkości potrzeba więcej takich jak on, pomyślała Sullustanka. Czekali godzinę, zanim piloci V-wingów zakończyli patrolowanie obiektu; wówczas wyłączyli pole magnetyczne, które utrzymywało YT w miejscu, i odpalili na chwilę silniki manewrowe, żeby wyprowadzić frachtowiec ze skupiska okrętów KNS. - Jest jakiś problem z lewym silnikiem - oznajmiła Zenn Bien, kiedy siła pędu zaczęła unosić YT
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|