|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prawdopodobne, bo ich twarze zdradzały radosne podniecenie. VV końcu dotarłem na spłaszczony szczyt wzgórza i zwróciłem się w lewo, w stronę katedry. Na obu tro-tuarach zebrał się podniecony tłum, zupełnie jakby na coś czekał. Ponieważ blokowali chodnik, starałem się jak najostrożniej przecisnąć między ludzmi, przepraszając na prawo i lewo i rozpaczliwie pilnując, by nie nadepnąć nikomu na nogę. W końcu jednak tłum zgęstniał do tego stopnia, że mogłem tylko się zatrzymać i zaczekać wraz z nim. Nie musiałem czekać długo. Nagłe z prawej strony usłyszałem oklaski i głośne wiwaty. Towarzyszył im stukot kopyt. W stronę katedry posuwała się długa procesja. Pierwsi dwaj jezdzcy mieli na sobie czarne płaszcze i kapelusze, u ich boków wisiały miecze. Za nimi podążali następni, zbrojni w sztylety i ciężkie pałki - dziesięciu, dwudziestu, pięćdziesięciu. Aż w końcu pojawił się jeden człowiek, dosiadający olbrzymiego siwego ogiera. On także nosił czarny płaszcz, lecz wokół szyi i nadgarstków dostrzegłem kosztowną kolczugę, a miecz u jego pasa miał rękojeść wysadzaną rubinami. Buty 74 75 uszyto z najlepszej skóry. Zapewne kosztowały więcej niż parobek na farmie zarabiał w ciągu roku. Strój i postawa jezdzca świadczyły o tym, że dowodzi orszakiem, lecz nawet gdyby okrywały go łachmany, nie byłoby co do tego wątpliwości. Miał bardzo jasne włosy, wysypujące się spod czerwonego kapelusza 0 szerokim rondzie i oczy tak błękitne, że zawstydzały letnie niebo. Zafascynowała mnie jego twarz, niemal zbyt piękna, by należeć do mężczyzny, lecz jednocześnie mocna, z wystającym podbródkiem i srogim czołem. A potem raz jeszcze spojrzałem w owe niebieskie oczy i dostrzegłem płonące w nich okrucieństwo. Przypominał mi rycerza, który przejeżdżał kiedyś obok naszej farmy, gdy byłem bardzo młody. Nawet nie spojrzał w naszą stronę. Dla niego nie istnieliśmy, a przynajmniej tak powiedział mój ojciec. Mówił też, że to szlachcic, że pochodzi z rodziny, która potrafi wymienić swych przodków sprzed wielu pokoleń, 1 wszyscy z nich byli bogaci i potężni. Na słowo szlachcic ojciec splunął w błoto i oznajmił iż mam szczęście, że jestem chłopakiem z farmy i zarabiam na życie uczciwą pracą. Człowiek jadący przez Priestown także niewątpliwie był szlachcicem. Na twarzy miał wypisaną arogancję i władzę- Wstrząśnięty i przerażony, uświadomiłem sobie, że to musi być Kwizytor, za nim bowiem toczył się wielki otwarty wóz, zaprzężony w dwa robocze konie, wozie stali ludzie, skuci razem łańcuchami. Były tam głównie kobiety, dostrzegłem też jednak paru mężczyzn. Większość wyglądała, jakby głodowała od dawna. Ich skórę pokrywały siniaki, lewe oko jednej z nieszczęśnic przypominało przejrzałego pomidora. Część kobiet zawodziła beznadziejnie. Po ich policzkach spływały łzy. Jedna wrzeszczała raz po raz ze wszystkich sił, że jest niewinna, ale nikt nie reagował. Oto więzniowie czekający na proces i spalenie. Nagle z tłumu wypadła młoda kobieta i skoczyła w stronę wozu, sięgając ku jednemu z mężczyzn i rozpaczliwie próbując podać mu jabłko. Może była jego krewną - córką? Ku mojej zgrozie Kwizytor zawrócił konia i po prostują stratował. W jednej chwili unosiła jabłko, w następnej leżała na bruku, wyjąc z bólu. Dostrzegłem okrutny wyraz jego twarzy. Zadanie bólu kobiecie sprawiło mu przyjemność. Wóz jechał dalej, a za nim kolejna eskorta zbrojnych. Tymczasem wiwaty tłumu zmieniły się w grad wyzwisk i okrzyki Spalić ich wszystkich!". 76 IW;. %HI 77 ... fil 1 %En HHBBn Właśnie wtedy dostrzegłem dziewczynę przykutą d0 innych więzniów. Była w moim wieku, oczy miała okrą. głe i przerażone. Czarne włosy lepiły się jej do czoła mokrego od deszczu, który ściekał też po nosie i podbródku niczym łzy. Spojrzałem na jej czarną sukienkę i szpiczaste trzewiki, nie wierząc własnym oczom. To była Alice. Wpadła w ręce Kwizytora. POGRZEB O
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|