|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
– Całkiem pewnie! 95 – Wówczas będę miał cały kraj pod sobą. W tym wypadku zależy mi na tym, by mieć właśnie w tej okolicy dobrego dyplomatę, który ma zięcia, a na którego... Hm, nie mogę nic więcej zdra- dzić! – Dlaczego nie? – Mogę tylko tyle powiedzieć, że chcę waszego dobra. – Naprawdę? Żebym tylko wiedział, skąd u diabła mam wziąć zięcia? Fatalna historia, na- prawdę fatalna. Musi to być zaraz, senior? – Możecie się domyślić, że wiele czasu nie ma. – Hm! A nie mógłby mi senior, jednego albo dwóch wymienić, którzy... hm! – To trudna sprawa. – Ja bym już wybrał! – No, Sępi Dziób... ten pluje za wiele, nieprawdaż? – Straszliwie! Nie do wytrzymania! Tego nie chcę. – A kto jeszcze tutaj zachodzi? – Hm! Chyba Czarny Gerard! – Także pluje? – Nie, ani troszkę. – Ma może jakąś wadę albo słabą stronę? – O nie. To dzielny chłopak, ale tu to znowu ja popełniłem błąd! – W jaki sposób? – Źle z nim postąpiłem. Mieszkał u mnie lecz nie wiedziałem, kim on jest. Ponadto nazywa- łem go żebrakiem, kłóciłem się z nim, że tylko jeden julep pije i wyśmiewałem go. Pomimo tego ochraniał mnie i owego francuskiego kapitana, który jako szpieg zakradł się do nas, wyrzucił z domu. – To dowodzi, że nie tęgi polityk z was. – O, co do polityki i dyplomacji jestem dość silny i dużo potrafię, ale te głupie historie serco- we mogą zaćmić w głowie nawet pochodzącego z Pirny. Wolałbym raczej wziąć w ręce zarząd całego cesarstwa albo republiki, niż wydanie za mąż jednej dziewczyny. Na cesarstwo zawsze znajdzie się kandydat, ale na córkę... Zanim się człek spostrzeże, przeminą latka, panna osiądzie na koszu, a wówczas adieu zięciu! Ciekawym po co ja przywędrowałem aż tutaj, do Meksyku, kiedy nawet dziadkiem nie mogę zostać! Juarez zazwyczaj poważny i milczący, lubił od czasu do czasu nieco pożartować, a że rozmo- wa ta go bawiła, więc pytał dalej: – Nie spodziewacie się więc, by Czarny Gerard was wybawił z tego kłopotu? – Pewnie nie. Z kretesem popsułem sprawę. Chyba żeby senior był łaskaw dobre słowo za mną przemówić! – Hm! To delikatna sprawa. Co dacie waszej córce w posagu? – Dostanie wszystko, wszystko! – Czy on ją chociaż lubi? – Tak kiedyś pomyślałem, bo stał raz z nią na podwórzu i trzymał za rękę. Sądzę, że ze sobą rozmawiali. – To jeszcze niczego nie dowodzi! – Tak! Lecz mimo to, napadłem na nich i naburczałem, co wlazło. Od tego czasu jakby ręką uciął, ani nie spoglądną na siebie. – Naprawdę to zauważyliście? 96 – Tak. Odwracają oczy od siebie. Dzisiaj uratował nas wszystkich, chociaż sam walczył ze śmiercią. Dlatego dałem mu mój najlepszy pokój. Myśli pan, że dziewczyna choć raz zeszła do niego, by na niego popatrzeć? – To rzeczywiście zły znak, no, zobaczę co się jeszcze da zrobić. – O, proszę senior, nawet bardzo, zajmij się tą sprawą. Ja bardzo chętnie służę swoją osobą, gdy zajdzie potrzeba. Jeżeli tylko senior będzie potrzebował dobrego dyplomaty, na którym można by było polegać, to proszę tylko przysłać po mnie. Już ja wszelkie zawikłania, choćby najtrudniejsze rozpętam. – Dobrze, ale powiedzcie mi senior Pirnero, dlaczego daliście się dzisiaj tak podejść tym Francuzom? Nie pomyśleliście o obronie? – Obrona? Naturalnie! Najpierw chciałem iść do sklepu, bo tam mam parę nowych karabinów do sprzedania, pomyślałem sobie jednak, że szkoda nowe strzelby zanieczyszczać dla tych kilku Francuzów. Potem chciałem się udać do mojej sypialni i przynieść moją flintę, jednak przypo- mniałem sobie, że przy zamku brakuje kurka. Chciałem wynieść nóż z kuchni, ale są one na koń- cu zaokrąglone, więc zupełnie nieprzydatne. Lancę mam także, ostrą i spiczastą, jak żądło, ale na nieszczęście użyłem jej jako sznura na bieliznę, nim bym więc pozbierał z niej wszystkie poń- czochy i kalesony, dawno by Francuzi uciekli, bo ochotę zdradzali do tego niezłą, strachliwi byli, powiadam panu, aż im się szczęki trzęsły. – To z pana bohater! – odrzekł Juarez, śmiejąc się. – Ale nie powiedziałem panu jeszcze, dlaczego zaniechałem obrony. – Cały zamieniam się w słuch. – Jako dobry dyplomata pomyślałem sobie, że pomoc tak, czy owak nadejdzie. Po co więc mam się bić z tymi durniami. Zostawiłem to innym. Dobremu dyplomacie ani do głowy nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|