|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ZmuszaÅ‚a konia do maksymalnego wysiÅ‚ku. PÄ™dziÅ‚a tak, że wszystko dookoÅ‚a wydawaÅ‚o siÄ™ rozmyte jak za mgÅ‚Ä…. Aomot kopyt niósÅ‚ siÄ™ echem po okolicy. Wiedzia Å‚a, że każda minuta w drodze to dla osamotnionej Sa- briny zwielokrotniony czas niepewnoÅ›ci i obaw. Pochy liÅ‚a siÄ™ niżej nad koÅ„skÄ… grzywÄ… i Å›cisnęła konia nogami. Kiedy wreszcie wypatrzyÅ‚a jezdzców, spięła gwaÅ‚ townie konia, zmuszajÄ…c go do pÅ‚ynnego skoku przez ogrodzenie. Wierzchowiec sprawnie pokonaÅ‚ przeszko dÄ™ i pognaÅ‚ przez pole, rozpÄ™dzajÄ…c przerażone bydÅ‚o. Kiedy dojechaÅ‚a do grupy postaci, Å›ciÄ…gnęła wodze tak ostro, że o maÅ‚y wÅ‚os nie spadÅ‚a na ziemiÄ™. - Wariatko, co ty wyprawiasz? Chcesz skrÄ™cić kark? PIEZC GÓR 133 - WÅ›ciekÅ‚y Jake wyrwaÅ‚ jej wodze. - JeÅ›li za nic masz swoje zdrowie, miej litość przynajmniej nad koniem! Jak można tak gnać jak szaleniec i skakać przez pÅ‚oty?! Gdzie twoje siodÅ‚o? Czy ty kompletnie postradaÅ‚aÅ› zmy sÅ‚y? Samanto! - Sabrina... - wydyszaÅ‚a z siebie, usiÅ‚ujÄ…c z trudem zÅ‚apać powietrze. - Rodzi... Telefony nie dziaÅ‚ajÄ…... Samochód siÄ™ popsuÅ‚ i nikogo nie byÅ‚o w pobliżu... Dan jest w mieÅ›cie... Nie ma już czasu, żeby wiezć jÄ… do szpitala. MuszÄ™ wezwać lekarza - wyjaÅ›niaÅ‚a urywa nymi zdaniami. W jej oczach pojawiÅ‚y siÄ™ Å‚zy. - W porzÄ…dku, rozumiem. Uspokój siÄ™. - ObróciÅ‚ siÄ™ w siodle i krzyknÄ…Å‚ do jednego ze swoich ludzi: - Wracaj na ranczo i Å›ciÄ…gnij przez CB-Radio do ktora Gatesa. Powiedz, że musi jak najszybciej dotrzeć do Sabriny Lomax na ranczo Lazy L. SpojrzaÅ‚ na SamantÄ™ i oddaÅ‚ jej wodze. - Jedziemy - poleciÅ‚. - Wracasz ze mnÄ…? - No a jak myÅ›laÅ‚aÅ›? Jedyne co Samanta zapamiÄ™taÅ‚a z tej jazdy, to nie zwykÅ‚a szybkość i przeciÄ…gÅ‚y grzmot kopyt. Nie byÅ‚o czasu na rozmowy, na myÅ›lenie. Gnali jak szaleni. Ze skoczyÅ‚a z konia, zanim ten siÄ™ zatrzymaÅ‚. Jake ponow nie musiaÅ‚ chwycić jej wodze. - Nie trać gÅ‚owy, Sam - krzyknÄ…Å‚ za niÄ…, kiedy po konywaÅ‚a po dwa stopnie i wbiegaÅ‚a do domu. W domu panowaÅ‚a cisza. %7Å‚oÅ‚Ä…dek podszedÅ‚ jej do gardÅ‚a. RzuciÅ‚a siÄ™ biegiem do sypialni. Sabrina siedziaÅ‚a w łóżku, oparta o stertÄ™ poduszek. 134 NORA ROBERTS - To byÅ‚o naprawdÄ™ szybko. LeciaÅ‚aÅ› na skrzydÅ‚ach. - PrzywitaÅ‚a jÄ… ciepÅ‚ym uÅ›miechem. - Tak jakby - odparÅ‚a i odetchnęła z ulgÄ…. - Wez waliÅ›my już lekarza. Wszystko jest pod kontrolÄ…. - UsiadÅ‚a na brzegu łóżka i wzięła siostrÄ™ za rÄ™kÄ™. - Jak siÄ™ czujesz? - Niezle. - Zcisnęła dÅ‚oÅ„ Samanty, szukajÄ…c wspar- cia. - Ale cieszÄ™ siÄ™, że już wróciÅ‚aÅ›. O, nadchodzi ko- lejny skurcz. Samanta siedziaÅ‚a bezsilna i trzymaÅ‚a mocno rÄ™kÄ™ siostry, jakby próbujÄ…c ulżyć jej w bólu. - Możemy podziÄ™kować mamie za tÄ™ książkÄ™ o na- turalnych porodach. - Sabrina westchnęła gÅ‚oÅ›no i opadÅ‚a na poduszki. - Hej, nie bÄ…dz taka wystraszona Wszystko jest w porzÄ…dku. O! Witaj, Jake. - DostrzegÅ‚; go stojÄ…cego w drzwiach sypialni. - Nie zauwazyÅ‚am ciÄ™ wczeÅ›niej. Wejdz, proszÄ™, nie zarażam - uÅ›miechnÄ™ Å‚a siÄ™ szeroko. PrzestÄ…piÅ‚ próg i wszedÅ‚ do pokoju. WyglÄ…daÅ‚ na je szcze wyższego i bardziej mÄ™skiego. RÄ™ce trzyma w kieszeniach. - Jak siÄ™ masz? - spytaÅ‚. - W porzÄ…dku. WidziaÅ‚eÅ› krowy przy porodzie, my Å›lÄ™, że nie ma tu wielkiej różnicy. - Skurcz bólu prze szyÅ‚ jej twarz, kiedy to mówiÅ‚a. - Znowu... Samanta uniosÅ‚a rÄ™kÄ™ do policzka siostry. Gdzie jest lekarz? - pomyÅ›laÅ‚a przestraszona. Sabri na powinna być teraz w szpitalu otoczona przez specja listów. - Dziecku najwyrazniej siÄ™ spieszy - jÄ™knęła Sabri- PIEZC GÓR 135 na z wysiÅ‚kiem. - Wybacz, Sam, ale nie możemy dÅ‚użej czekać. Sparaliżowana strachem Samanta zdoÅ‚aÅ‚a tylko po myÅ›leć, że nie ma pojÄ™cia o odbieraniu porodów i kom pletnie nie wie, co powinna teraz zrobić. WstajÄ…c z łóż ka, odwróciÅ‚a siÄ™ do Jake'a: - PrzynieÅ› mi czyste rÄ™czniki, dużo czystych rÄ™czni ków. I jakiÅ› sznurek, i nożyczki. - Jasne. - Na moment oparÅ‚ dÅ‚oÅ„ na jej ramieniu. - JeÅ›li bÄ™dziesz mnie potrzebowaÅ‚a, zawoÅ‚aj. Kiwnęła gÅ‚owÄ…, po czym poszÅ‚a do Å‚azienki umyć siÄ™. SzorowaÅ‚a dÅ‚onie i ramiona tak mocno, że zaczęły boleć. - Wszystko bÄ™dzie dobrze - zapewniÅ‚a siostrÄ™, kie dy wróciÅ‚a do sypialni. - Wiem. - Sabrina leżaÅ‚a na poduszkach. MiaÅ‚a zamk niÄ™te oczy. - Zamierzam urodzić to dziecko, Sam. I za mierzam zrobić to dobrze. Nie możesz tego zrobić za mnie, muszÄ™ być silna. - JesteÅ›. - OdgarniajÄ…c wÅ‚osy z twarzy siostry, Saman ta niespodziewanie zdaÅ‚a sobie sprawÄ™, że to prawda. - JesteÅ› silniejsza, niż kiedykolwiek przypuszczaÅ‚am. Opanowanie i spokój wróciÅ‚y w jej myÅ›li i ruchy. ZabraÅ‚a siÄ™ za obowiÄ…zki poÅ‚ożnej, jakby robiÅ‚a to caÅ‚e życie. WycieraÅ‚a twarz siostry, liczyÅ‚a z niÄ…, oddychaÅ‚a, uspokajaÅ‚a jÄ… i dodawaÅ‚a jej odwagi. Nie po to Sabrina tak wiele przeszÅ‚a, żeby teraz stracić dziecko. Samanta robiÅ‚a wszystko, by nie dopuÅ›cić do najmniejszego bÅ‚Ä™ du. TworzyÅ‚y zgrany duet. - W porzÄ…dku. - OtarÅ‚a pot z czoÅ‚a. - MyÅ›lÄ™, że tym 136 NORA ROBERTS razem maleÅ„stwo wyjdzie na Å›wiat. Musisz mu pomóc, Sabrino. Sabrina kiwnęła gÅ‚owÄ…. ByÅ‚a blada, ale opanowana. Jej wÅ‚osy pociemniaÅ‚y od wilgoci. WstrzÄ…snęły niÄ… dre szcze, caÅ‚a siÄ™ napięła i jÄ™knęła gÅ‚oÅ›no. Po chwili cienki, przenikliwy gÅ‚osik pÅ‚aczÄ…cego maleÅ„stwa wypeÅ‚niÅ‚ po kój. Samanta trzymaÅ‚a w ramionach nowe życie. - Och, siostrzyczko... - patrzyÅ‚a na drobne, ruchli we ciaÅ‚ko w jej objÄ™ciach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|