|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na kolana i czasem nawet któreś z nas ulegało, choć utrzymanie tego ciężaru było nie lada wyczynem. Najczęściej jednak układała się na podłodze gdzieś w pobliżu nas siedzących na fotelach i kanapie. Była dopełnieniem rodziny, dopełnieniem domowej atmosfery. W miarę upływu lat zaczęła doskonale rozumieć nasze zwyczaje. Kiedy siadałam w obszernym fotelu z podkurczonymi nogami, owinięta kocem i z książką, którą bardzo często były moje ulubione bajki z dzieciństwa, potrafiłam zapomnieć o całym świecie, który kręcił się wokół mnie ze swoimi radościami i problemami, ale do mnie dochodziły zeń tylko jakieś odległe odgłosy. Ja wchodziłam w świat, gdzie na powrót stawałam się małym dzieckiem. Moja rodzina wiedziała wtedy, że nie istnieję. Nie warto było do mnie mówić, bo albo wcale nie słyszałam, albo patrzyłam nieprzytomnym wzrokiem i odpowiadałam coś od rzeczy. I pies też to rozumiał. Kładł się przy mnie na podłodze albo siedział, układając mi głowę na kolanach i patrząc na mnie swoimi brązowymi oczyma. Potem ten psi łeb robił się coraz cięższy i cięższy... A ja w tym świetle i cieple witałam się ze Znajduszkiem, smutnym Księciem, Panią z czerwoną parasolką i panem Polikarpem z nieodłącznym fularem w tylnej kieszeni surduta... Zdarzył się jednak jeden przypadek, w którym łagodność naszego psa została poddana ciężkiej próbie i co tu ukrywać nie zdała tym razem egzaminu. Drakula miała wtedy już kilka lat i od jakiegoś czasu zaczęła się nieco dziwnie zachowywać. Podkradała stare pluszowe maskotki, z zabawy którymi moje dzieci już wyrosły, ale wciąż trzymały je na swoich regałach, i gromadziła w swoim legowisku. Momentami robiła się jakaś smutna i osowiała i próbowała chować się po kątach. Weterynarz, który nie stwierdził żadnego schorzenia, uznał, że w ten sposób odzywa się w niej instynkt macierzyński. Wbrew pozorom nie była to wcale uspokajająca diagnoza, ponieważ Drakula przeszła poważną operację, która uratowała jej życie, ale zarazem pozbawiła możliwości posiadania kiedykolwiek potomstwa. Pomyślałam wtedy, że skoro jest już w domu jeden pies, to właściwie czemu nie miałyby być dwa? I kupiłam szczeniaczka dalmatyńczyka w czekoladowe łatki. Miał także brązowy nos i brązowe oczy i wręcz narzucające się imię Toffi. Byłam absolutnie przekonana, że Drakula zaopiekuje się maleństwem. Nieszczęśliwie rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Kiedy tylko postawiłam szczeniaczka na podłodze, dopadła go, chwyciła w zęby i grzmotnęła nim o podłogę. Warczała i z trudem udało mi się ją odgonić. Niestety, w ciągu kolejnych dwóch dni nic się nie zmieniło i Drakula wciąż okazywała pieskowi jawną wrogość. Prawdopodobnie potraktowała go jako konkurenta do naszych dla niej uczuć. Toffi trzeba było więc oddać. Szczęśliwie znalazła się dobra dusza, która podjęła się przyjęcia go pod swój dach. Nie wiem, co może myśleć sobie zazdrosny pies, gdy w domu pojawia się papuga. Prawdopodobnie nie uważa jej za konkurenta, a w każdym razie naszej Drakuli nie przyszło to do głowy, bo pojawienie się nowego pupila australijskiej papugi rosella przyjęła całkiem spokojnie. Ową papugę sprezentował mi mąż, znając moją słabość do dużych papug. Byłam pewna, że starczy mi cierpliwości, by nauczyć ją mówienia w ludzkim języku. Papuga otrzymała imię Florian, zdrobniale Florek. Nie miało to jednak nic wspólnego z patronowaniem św. Floriana strażakom i kominiarzom, lecz kojarzyło mi się z florą, a konkretnie z kwiatami, bo i sam Florek wyglądał jak wielobarwny kwiat. Niestety, pojętność Florka okazała się być odwrotnie proporcjonalna do jego urody. Jedyne, co potrafił, to drzeć się wniebogłosy. Naśladował piłę tarczową, skrzypiące drzwi i zacinającą się płytę gramofonową. Był w tym niezwykle kreatywny, choć zapewne żadnego z tych dzwięków nigdy nie słyszał. Kiedy ptak zaczynał wrzeszczeć, Drakula wtórowała mu wyciem. Był to koncert nie do zniesienia i przerwać go można było jedynie natychmiastowym zabraniem psa na spacer. Pomagało też przykrycie Florkowej klatki chustą, ale przecież ptak nie mógł całymi dniami siedzieć przykryty. Szczęśliwie sytuacja unormowała się po pewnym czasie o tyle, że Florek z reguły zaczął się trzymać ustalonych pór dawania koncertu i rzadko przekraczał normę dwóch dziennie. Poza tym albo siedział cicho, albo poćwierkiwał niczym wróbelek, co było do zniesienia, a przede wszystkim nie wywoływało reakcji psa. Szczęście, jak wiadomo, nie może jednak trwać wiecznie, więc ni stąd, ni zowąd Florek popadł w coś w rodzaju depresji i zaczął się systematycznie oszpecać, wyrywając sobie pióra z ogona. Myśl o sprawieniu mu towarzystwa innej papugi tylko na pewien czas zagościła mi w głowie. Bardzo szybko dowiedziałam się bowiem, że roselle można trzymać w jednej klatce tylko z innymi dużymi papugami, a najlepiej jednak z ptakami tego samego gatunku. Parka w zasadzie powinna mieć raczej już wolierę, a nie klatkę. Do tego należy odseparować młode samce od starego, bo ten ostatni będzie je traktował jak rywali i może je zadziobać. Uświadomiłam sobie, że samiczka nie złoży jednego jajka, ale kilka, i że na przykład z pięciu jajek może się wykluć pięć samców, z których każdy będzie potrzebował osobnej klatki. Wyobraziłam sobie też ten wspólny wrzask siedmiu papug. Trudno było zatem ten świeżo wykluty w mojej głowie pomysł potraktować poważnie. W ten sposób los Florka został przypieczętowany i papuga powędrowała do profesjonalnych hodowców papug. Okazało się, że było to najlepsze rozwiązanie, bo Florek otrzymał upragnione towarzystwo, odżył i poweselał, a pióra odrosły mu nawet piękniejsze, niż miał je przed wyrwaniem. Drakula zaś dożyła w naszym domu swoich dni w spokoju, nie sprawiając wrażenia, by brakowało jej codziennych koncertów. Wakacje Są takie miejsca, które na zawsze zostają w pamięci. Miejsca czasem niespodziewane. Bo dlaczego akurat te, a nie inne? Często są zupełnie zwyczajne. Wydaje się, że nie mają w sobie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|