|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
okiem. Był to Mariusz, z lekką opalenizną nabytą w czasie wojaży i pięknym błyskiem w oku. Jak wszyscy inni posługiwał się trzema imionami. Ale powtarzam, że nie zamierzam zdradzać nazwiska. Znałam je. Wiedziałam, że jest niegrzecznym intelektualistą, poetą i włóczęgą . Za to nikt nie mówił, że jest urodziwy. Poznałam Mariusza za życia, piętnaście lat przed jego przemianą w wampira. Co oznacza, że miał dopiero dwadzieścia pięć lat. Chociaż nie jestem tego pewna. Mężczyzni nie zwracali na mnie uwagi, a mój wiecznie ciekawski umysł szybko zorientował się, że przekazują ojcu nowiny na temat Owidiusza. Wysoki blondyn o zdumiewająco błękitnych oczach, zwany Mariuszem, wrócił właśnie znad wybrzeża Bałtyku i przywiózł ojcu kilka prezentów, na które składały się egzemplarze nowych i dawnych pism poety. Mężczyzni przekonywali ojca, że udanie się do Augusta i lanie łez nad losem Owidiusza jest wciąż zbyt niebezpieczne, a on godził się z tym stanem rzeczy. Jeśli się jednak nie mylę, przekazał blondynowi, Mariuszowi, trochę pieniędzy dla Owidiusza. Gdy wychodzili, popatrzyłam na Mariusza w atrium, zmierzyłam wzrokiem całą postawną sylwetkę o wzroście wyjątkowym u Rzymianina, po czym westchnęłam i wybuchnęłam śmiechem. Znowu mrugnął do mnie. Mariusz miał wówczas krótkie włosy, przycięte na rzymskiego wojskowego, z kilkoma zaledwie skromnymi kędziorami nad czołem; w tamtych czasach takie nudne, rzymskie fryzury były powszechne, choć gdy stawał się wampirem, włosy miał już długie tak jak i teraz. Jednak w atrium w blond włosach igrało słońce, i wydawał mi się najbardziej błyskotliwym i imponującym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziały moje oczy. Patrzył na mnie pełnym serdeczności wzrokiem. - Czemu jesteś taki wysoki? - zapytałam. Ojciec wziął to naturalnie za dowcip i było mu wszystko jedno, co ludzie myślą o jego staroświeckiej córeczce, która wisi mu na ramieniu i przemawia do czcigodnego towarzystwa. - Moja złota - odparł blondyn - jestem wysoki, bo jestem barbarzyńcą! - Wybuchnął zalotnym śmiechem, odnosząc się do mnie jak do małej damy, co nie zdarzało się zbyt często. Znienacka zakrzywił ręce na podobieństwo szponów i natarł na mnie jak niedzwiedz! Natychmiast go pokochałam! - Nie, nieprawda! - zawołałam. - Nie możesz być barbarzyńcą. Znam twojego ojca i wszystkie siostry; mieszkają na tym samym wzgórzu. Rodzina cały czas rozmawia na twój temat przy stole, mówiąc oczywiście same miłe rzeczy. - Z całą pewnością - potwierdził ze śmiechem. Wiedziałam, że ojciec zaczyna się niepokoić. Nie wiedziałam natomiast, że dziesięcioletnia dziewczynka może być zaręczona. Mariusz wyprostował się i powiedział łagodnym, niezmiernie eleganckim głosem, nawykłym zarówno do retoryki, jak i miłosnych wyznań: - Po kądzieli pochodzę z ludu Keltoi, moja piękna mała muzo. Wywodzę się z wysokich ludów Północy o blond włosach, ludów galijskich. Matka była u nich księżniczką, tak przynajmniej słyszałem. Wiesz, o kim mówię? Odparłam, że naturalnie wiem, i zaczęłam deklamować słowo po słowie relację Juliusza Cezara z podboju Galii, czyli ziemi Keltoi: Cała Galia złożona jest z trzech części& Mariusz był szczerze zdumiony. Podobnie reszta zebranych. Więc nie ustawałam: Ziemię Keltoi oddziela od Akwitanów rzeka Garonna, od plemienia Belgów zaś rzeki Marna i Sekwana& Ojciec, nieco już zakłopotany tym, że córka lubi zwracać na siebie uwagę, wtrącił się i zapewnił wszystkich, iż jestem radością jego życia, że jestem rozpuszczona i nie należy się mną zbytnio przejmować. Na co ja - jako zuchwała specjalistka od kłopotów - powiedziałam: - Przekaż me pozdrowienia Owidiuszowi! Boja również życzę mu powrotu do Rzymu. Po czym wyrecytowałam kilka gorących wersów z Miłostek: Zaśmiała się, posłała z całego serca pocałunki, Co wytrąciłyby trójzębny Jowiszowy piorun. %7łe też akurat jemu trafiły się najlepsze! Gdyby tylko nie były w tym samym gatunku! Roześmieli się wszyscy oprócz ojca, Mariusz nie posiadał się wprost z uciechy, klaszcząc w dłonie. To starczyło mi za zachętę, by rzucić się na niego jak niedzwiedz, podobnie jak on przedtem; nie przestawałam wyśpiewywać przy tym namiętnych słów Owidiusza: Nie dosyć: nie wiem, skąd znajomość tych pocałunków w niej się bierze, Jakby z jakiegoś zródła czerpała nową wiedzę. Takie rozkoszne - zły to omen! Użyła w nich języka, I mój w tych pocałunkach bez obaw jej dotykał. Ojciec złapał mnie za przedramię i nakazał: - Już dosyć, Lidio, przestań! - Mężczyzni roześmieli się jeszcze głośniej, współczując mu, obejmując go i nie przestając rechotać. Ale ja musiałam przypieczętować swoje zwycięstwo nad tą gromadą dorosłych.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|