|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
O szpitalu? - Stawał się coraz mniej pewny siebie. - Więc myślałem... - Ja też dość często przypominam sobie mamę, i Hartford, i całą resztę. Nie jesteś jedyny. - Nie? - zapytał Leventhal. Spojrzał na niego badawczo. -1 mylisz się co do Eleny. - Nie sądzisz chyba, że chcę mieć rację? - Główny kłopot, jaki z nią mam, jest taki, że chcę przenieść rodzinę na południe. Szukałem czegoś w Galveston. To właśnie zajęło tyle czasu. Znalazłem mieszkanie i wpłaciłem zaliczkę. Zamierzałem ich tam wszystkich sprowadzić. - To dobrze To najlepsza rzecz, jaką mogłeś zrobić. Zabierz Philipa z Nowego Jorku. Nie powinien się tutaj wychowywać. - Ale nie mogę do tego przekonać Eleny. - Dlaczego? - Może zacząłem za szybko po pogrzebie. Ale ona mówi, że nie chce wyjeżdżać. - Powiedz, czy stara kobieta często u was bywa - jej matka? - O tak, cały czas się kręci. - Na miłość boską, wyrzuć ją! Jego gwałtowność zdumiała Maksa. - Ona nie ma z tym nic wspólnego - Nie pozwól, żeby nad wami zapanowała. Chroń się przed nią. Max po raz pierwszy zaczął się uśmiechać. - Nic mi nie zrobi. - Założę się, że radzi Elenie, żeby nie wyjeżdżała. Skąd wiesz, co jej mówi? Nie rozumiesz, o czym rozmawiają. Wyraz twarzy Maksa zmienił się; znowu spoważniał, a kąciki jego ust wykrzywiły się ku dołowi. - Trochę rozumiem - powiedział. - Uważasz pewnie, że powinienem był się ożenić z %7łydówką. - Nigdy tego ode mnie nie usłyszałeś - zdecydowanie odparł Leventhal. - Nigdy. -Nie. 337 -1 nigdy nie usłyszysz. Mówię o jej matce, a nie o Elenie. Sam mi mówiłeś przed laty, że stara kobieta cię nienawidzi. Naszkodzi ci, ile zdoła. Może przyzwyczaiłeś się do tej starej diablicy i nie widzisz już, jaka naprawdę jest Ale ja ją obserwowałem. To dla mnie jasne jak słońce, że według niej 22-Ofiara śmierć dziecka była karą boską za to, że Elena wyszła za ciebie. Max wzdrygnął się, po czym jego usta się zacisnęły, a pod naturalną ciemną karnacją i dodaną ciemną barwą troski pojawił się stłumiony płomień oburzenia. . ^ - Co ty wygadujesz? - zapytał. - W życiu nie słyszałem czegoś równie dziwacznego. Najpierw masz jakieś pomysły na temat Eleny, a teraz na temat starej kobiety. - Nie było cię - odparł Leventhal. - Nie wiesz, jak się zachowywała. Ta kobieta to zaraza. - Aleś ty się zrobił podejrzliwy. - Twarz Maksa zaczęła przybierać łagodniejszy wyraz, a on sam westchnął. - Jest pełna nienawiści - upierał się Leventhal. - Daj spokój, to nieszkodliwa stara kobieta. Jeśli mylił się co do Eleny, myślał Leventhal, jeśli przeholował i błędnie zinterpretował tamto jej ostatnie spojrzenie w kaplicy, to pomyłka ta była straszna i godna pożałowania; zamęt w nim samym, który ją spowodował, był jeszcze straszniejszy. Kiedy się uspokoi i nabierze sił, będzie musiał się z sobą rozliczyć. Teraz było to niemożliwe. Ale co do starej kobiety, miał rację, był tego pewien. - Musisz się pozbyć swojej teściowej, Max! - powiedział z zaciekłą powagą. - Ach, o czym ty mówisz? - zapytał tamten z pewnym znużeniem. - To tylko stara wdowa, stara i zdziwaczała. Elena jest jej jedyną córką. Nie mogę jej powiedzieć, żeby nie przychodziła. W tym tygodniu pomagała, prowadziła dom i gotowała dla nas. Wiem, że mnie nie lubi. Co z tego? Zmęczona stara kobieta. Czasami jest mi smutno, kiedy na nią patrzę. Nie, pojedziemy do Galveston. Phil zacznie tam jesienią naukę w szkole. On chce tam jechać i Elena też. Zdołam ją do tego przekonać. Chce wyjechać z Nowego Jorku, tylko że ciągle jest zagubiona. Ale pojedzie. Muszę wracać do pracy, a nie chcemy być znowu rozdzieleni. Nie wiem, dlaczego jesteś taki zaniepokojony z powodu starej kobiety. Gdyby była najgorszym problemem, z jakim muszę się zmagać... - Długa poła jego marynarki sięgała jak kilt niemal do kolan, na których spoczywały jego dłonie. Niekształtne palce grubiały tam, gdzie powinny się zwężać, a zmarszczki na stawach przypominały gwinty spłaszczonych śrub. - Nie widziałeś Eleny w naprawdę trudnej sytuacji - ciągnął dalej. - Jest pobudliwa i nieposkładana, zanim coś się wydarzy, ale kiedy to już się stanie, jest zwykle silniejsza ode mnie. W okresie kryzysu, kiedy byłem bezrobotny, ona wychodziła i handlowała, wędrując od domu do domu. - Nigdy nie słyszałem, że byłeś bezrobotny. - Ale byłem. A potem, kiedy żyliśmy z zasiłku, jej brat, który jest typem spod ciemnej gwiazdy, chciał mnie wciągnąć do jakiegoś przekrętu, jaki robił w Astorii. Mogłem zarobić trochę pieniędzy, ale ona powiedziała nie i broniła się przed tym rękami i nogami, tak że odmówiłem i pozostaliśmy na zasiłku. Inna kobieta powiedziałaby: Proszę bardzo . - Rozumiem. " S - Potem sytuacja zaczęła się poprawiać i pomyśleliśmy, że możemy powiększyć rodzinę. Mickey nigdy nie był zdrowym dzieckiem jak Phil. A poza tym musieliśmy popełnić jakieś błędy. Ale co można na to poradzić? To nie jest tak jak z Bogiem, wiesz, w Biblii, który ożywia swoim tchnieniem Adama, czy kogo tam. Mówiłem ci chyba, że kiedy przyjechałem do szpitala, zapytałem pielęgniarkę, w której jest sali. Wszedłem tam, a on leżał już przykryty. Zciągnąłem prześcieradło i przyjrzałem mu się. - To głupcy! - żachnął się Leventhal. - ye też nie ustawili tam kogoś. Max rozgrzeszył ich machnięciem ręki. - Nie wszystkie pielęgniarki wiedziały. To duży szpital. - Następnie dodał: - Jadę na południe z zamiarem rozpoczęcia wszystkiego od nowa. Wpłaciłem zaliczkę i tak dalej. Ale prawdę powiedziawszy, nie oczekuję zbyt wiele. Czuję się już na wpół wypalony. Leventhal uczuł wstrząs w sercu. - Na wpół wypalony? - zapytał. - Jestem starszy od ciebie i nie mówię tego. Max nie odpowiedział. Jego potężny tors wyglądał niezgrabnie w dwurzędowej marynarce. - Bywało, że też się tak czułem - kontynuował Leventhal. - To przemijające uczucie. Jego brat uniósł ku niemu swą toporną, ciemną twarz i głos Leventhala zamarł. Siedzieli razem w milczeniu, aż w końcu Max poruszył się i wstał. Leventhal odprowadził go do metra. Nad ulicą zalegała gęsta mgła. Przy kołowrocie wrzucił do otworu dwie monety i Max powiedział przez ramię: - Nie musisz ze mną czekać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|