|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie rozstaniemy się nigdy! - Ja tu siedzieć nie myślę - oświadczył gniewnie Babalatji. - To szaleństwo. %7ładna kobieta nie jest warta życia mężczyzny. Stary jestem i wiem to dobrze. Podniósł laskę zabierając się do odejścia i spojrzał raz jeszcze pytająco na Daina, lecz Dain wtulił twarz w czarne sploty Niny, nie dostrzegł więc tego ostatniego niemego wezwania. Babalatji znikł w ciemnościach i wkrótce usłyszeli, jak łódz wojenna oddala się z rytmicznym pluskiem wielu wioseł. Jednocześnie nadszedł Ali od strony rzeki niosąc dwa wiosła na ramieniu. - Tuanie Almayer! ukryłem nasze czół-no w zatoce - rzekł - w gęstych zaroślach, tam gdzie las schodzi aż do wody. Zrobiłem to, bo usłyszałem od wioślarzy Babalatjego, że biali ludzie tu jadą. - Czekaj tam na mnie i zostaw łódkę w ukryciu - odrzekł Almayer. Nasłuchiwał przez chwilę jeszcze kroków Alego, po czym zwrócił się do Niny: - Nino - rzekł smutnie - czy nie ulitujesz się nade mną? Nie było odpowiedzi. Nie odwróciła nawet głowy przytulonej do piersi Daina. Poruszył się, jakby chciał odejść, i zatrzymał się znowu. W słabym blasku dopalającego się ogniska widział nieruchome ich postacie. Nina odwrócona była do niego plecami, a jej długie, czarne włosy spływały po białej sukni; nad głową córki spoglądała ku niemu spokojna twarz Daina. - Nie mogę - szepnął Almayer i zamilkł. Po długiej pauzie zaczął mówić jeszcze ciszej, niepewnym głosem. - To byłaby za wielka hańba. Jestem przecież białym człowiekiem! - Poczuł się doszczętnie złamany i szeptał dalej przez łzy: - Jestem białym człowiekiem i pochodzę z dobrej rodziny. Z bardzo dobrej rodziny - powtórzył, gorzko płacząc. - To byłaby hańba& wszędzie po wyspach& jedyny biały człowiek na całym wschodnim wybrzeżu& Nie, to się stać nie może. Biali ludzie nie zobaczą mojej córki z tym Malajem& Mojej córki! - krzyknął głośno z rozpaczą. Po chwili odzyskał panowanie nad sobą i rzekł wyraznie: - Nie przebaczę ci nigdy, Nino, nigdy! Gdybyś teraz do mnie wróciła, pamięć tej nocy zatrułaby mi całe życie. Postaram się zapomnieć. Nie mam córki. Była w moim domu dziewczyna, Metyska, a teraz właśnie odchodzi na zawsze. Dainie, czy jak się tam nazywasz, zabieram ciebie i tę kobietę na wyspę przy ujściu rzeki. Chodzcie za mną. Poszedł naprzód wybrzeżem w stronę lasu. Ali odpowiedział okrzykiem na jego wołanie. Przedarłszy się przez zwarty gąszcz wsiedli do czółna ukrytego pod nawisłymi gałęzmi. Dain ułożył Ninę na dnie i siadł trzymając jej głowę na kolanach. Almayer i Ali wzięli się do wioseł. Gdy już mieli ruszać, rozległ się ostrzegawczy syk Alego; wytężyli słuch wszyscy troje. Wśród wielkiej ciszy poprzedzającej burzę usłyszeli zgrzyt wioseł obracających się rytmicznie w dulkach. Odgłos ów zbliżał się coraz bardziej; wreszcie Dain ujrzał przez gałęzie mętny zarys wielkiej, białej łodzi. Kobiecy głos odezwał się po cichu: - Biali ludzie, możecie tu wylądować. Trochę wyżej, o, tam. Aódz przepłynęła tak blisko, że końce długich wioseł zawadziły prawie o czółno. - Dość miejsca na przejazd! Zatrzymać się. Lądujcie! On jest sam jeden i bezbronny - rozległ się spokojny rozkaz w języku holenderskim. Ktoś drugi szepnął: - Zdaje mi się, że widzę błysk ognia przez zarośla. - I łódz minęła ich, wchłonięta zaraz przez ciemność. - A teraz - szepnął Ali - do wioseł. Odbijajmy prędko! Czółenko znalazło się wnet na środku rzeki. W chwili gdy skoczyło naprzód pod energicznym naporem wioseł, usłyszeli gniewny okrzyk: - Nie ma go przy ogniu! rozbiegnąć się i szukać wszędzie! Niebieskie światełka zabłysły w różnych stronach polanki. Nagle rozległ się ostry krzyk kobiecy, pełen bólu i wściekłości: - Za pózno! o głupi biali ludzie, nie ma go! Uciekł! ROZDZIAA DWUNASTY - Oto umówione miejsce - rzekł Dain wskazując piórem wiosła wysepkę oddaloną jeszcze o jaki kilometr. - Oto miejsce, o którym mówił Babalatji. Gdy słońce znajdzie się w środku nieba, przyjedzie po mnie łódka. Poczekamy tu na nią. Almayer, który siedział u steru, skinął potakująco głową i lekkim uderzeniem wiosła skierował czółno w stronę wysepki. Znajdowali się właśnie u południowego ujścia Pantai. Za nimi otwierała się daleka perspektywa lśniących wód ujętych w dwie ściany zwartej zieleni, które biegły w dół na spotkanie i zlewały się hen, w oddali. Słońce wschodziło nad spokojną tonią cieśniny, znacząc swą drogę promienną smugą. Blask ślizgał się po falach i mknął rozległym obszarem rzeki niby ścigły goniec niosący światło i życie ponurym losom wybrzeża. Promiennym szlakiem sunęło czarne czółno dążąc ku wysepce, co leżała skąpana w słońcu, w pierścieniu żółtych piasków, jak złota tarcza wkuta w polerowaną stal gładkiego morza. Ku północy i południowi wyłaniały się inne wysepki, radosne w przepychu swych barw zielonych i żółtych, a na głównym lądzie mroczna linia zarośli mangrowych zlewała się z czerwonymi skałami przylądka Tandjung Merah, który wstępował daleko w morze, stromy i bez cienia w blasku wczesnego słońca. Dobili do brzegu; dno czółenka zgrzytnęło o piasek. Ali wyskoczył i przytrzymał łódkę, a Dain wysiadł niosąc w ramionach Ninę, wyczerpaną wrażeniami i długą, nocną podróżą. Almayer wyszedł z czółna ostatni i wciągnął je na brzeg wspólnie z Alim. Malaj położył się w cieniu i zasnął natychmiast, zmęczony długim wiosłowaniem, zaś Almayer siadł na krawędzi czółna, skrzyżował ręce na piersiach i wpatrzył się w morze. Dain ułożył troskliwie Ninę w cieniu krzewów rosnących w środku wysepki i rzucił się na ziemię obok niej. Patrzył z milczącą troską na łzy, co wymykały się spod jej przymkniętych powiek i ginęły w drobnym piasku, na którym leżeli oboje twarzą w twarz. Azy jej i smutek zastanawiały go jak głęboka, niepokojąca tajemnica. Czemu się martwi teraz, gdy niebezpieczeństwo już minęło? Nie wątpił o jej miłości, jak nie mógł wątpić i o
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|