|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciepłych wspomnień. Prześladowała ją nieśmiała propozycja z jego strony, żeby nie przebudowywała stodoły. We śnie nawiedzał natomiast głos Lois. Następnego dnia przed wyjściem otrzymała od Ann wskazówki, jak trafić pod wskazany adres. - Musi pani wsiąść w metro i wysiąść przy Oxford Circus. Jak można żyć w mieście, zastanawiała się, pędząc zamknięta w blaszanym wagoniku przez czarne, podziemne tunele. To jak koszmar na jawie. Ale w tym właśnie świecie żyje Mike. Dotarła do Oxford Circus i z ulgą wyszła na powietrze. Gazeciarz na rogu pokierował ją dalej i wkrótce stanęła przed ogromnym, ponurym budynkiem. Pchnęła duże szklane drzwi, znalazła się w przestronnym holu. Był tam jedynie mężczyzna w mundurze, siedzący za biurkiem. - Czy tu mieści się firma Colley & Son"? - Zgadza się. Jak nazwisko? - Kirsty Trennon. - Pani do kogo? - Do dyrektora. - Jest pani umówiona? - Nie, ale przyjmie mnie. - Wątpię. Jest zajęty. - Ja też jestem zajęta, a mimo to przyjechałam specjalnie z Dartmoor, żeby mu powiedzieć, że srogo pożałuje, jeśli nie przestanie mnie gnębić. - Może zechce pani usiąść? - powiedział ugodowo, chwytając za słuchawkę. W tym samym momencie przyjechała winda, z której wysiadły dwie osoby. - Proszę się nie fatygować - rzuciła Kirsty. Nie zwracając uwagi na wołania portiera, wsiadła szybko do windy i nacisnęła guzik, zanim ktokolwiek zdążył interweniować. Nie miała pojęcia, na którym piętrze może przyjmować dyrektor, ale postanowiła, że zacznie od ostatniego. Sześć pięter wyżej winda zatrzymała się cicho. Drzwi się rozsunęły i natychmiast ukazała się sekretarka, która wycedziła: - Nie można nachodzić dyrektora, jeśli nie ma się umówionej wizyty. Najwyrazniej było to właściwe piętro; portier musiał zadzwonić z dołu. - Nie można? No to zobaczymy! - powiedziała Kirsty i ruszyła w jej stronę. Sekretarka stanęła na drodze do jednego z trzech korytarzy wiodących od windy. - Dziękuję, właśnie zastanawiałam się, którędy pójść - uśmiechnęła się Kirsty, wywinęła sekretarce i pobiegła, żeby zdążyć przed jej interwencją. Na końcu korytarza wpadła na dwie kolejne sekretarki, które na jej widok podniosły się, gotowe do walki. Oczy Kirsty miały jednak taki wyraz, że opadły z powrotem na swoje siedzenia, a ona podeszła do dębowych drzwi, bez przeszkód pchnęła je i stanęła na progu gabinetu. Teraz ona opadłaby na krzesło, gdyby tylko za nią stało. Na wprost wysokiego okna stała uśmiechnięta Lois, uwodzicielsko przyciskając swe ciało do mężczyzny i gładząc go po policzku. Mężczyzną tym był Mike. 12 Wszyscy troje stali przez chwilę jak posągi. Kirsty uświadomiła sobie nagle, że właściwie wie o wszystkim od dawna: nie znała wprawdzie szczegółów, ale czuła, że Mike daje jej jedynie małą cząstkę siebie, resztę ukrywając. Tak, ten moment był nieunikniony. Lois pierwsza odzyskała głos i jej perlisty śmiech prze- rwał ciszę. - O jak cudownie! - powiedziała.- Powinnaś była jednak uprzedzić nas, że przyjeżdżasz. Nie wydaje mi się, żeby Mike był przygotowany na taką... hm, niespodziankę, prawda, kochanie? Mike był blady, ale mówił dość składnie. - Lois, bądz tak dobra i zostaw nas samych. - Oczywiście, misiu. - Strzepnęła niewidoczny pyłek z ramienia Mike'a i wypłynęła z gracją, rzucając po drodze złośliwe spojrzenie na niedbały ubiór i zmęczoną twarz Kirsty. Gdy tylko zostali sami, Mike podszedł do Kirsty z wyciągniętymi ramionami. - Kochanie, co się stało? Co cię tu sprowadza? Dlaczego nie zadzwoniłaś? - Nie wiedziałam, że cię tu zastanę. Przyszłam do Colleya. Nie miałam pojęcia, że to ty. - Sam o tym nie wiedziałem. New World Properties wchłonęło ich, kiedy byłem w więzieniu. Rada przegłosowała decyzję... - A więc to tak - powiedziała wyzywająco. - Rozpoznałeś tę nazwę od razu, kiedy ci o niej wspomniałam, ale siedziałeś cicho. Wtedy o tym nie myślałam, ale teraz rozumiem, dlaczego. - Rzeczywiście, rozpoznałem nazwę - zgodził się. -Zanim poszedłem do więzienia, mówiło się, żeby ich wykupić, ale po moim powrocie trzeba było dopilnować tylu bieżących spraw, że na pózniej odłożyłem to, w jakie nowe przedsięwzięcia weszliśmy. Potem pokazałaś mi ten list, nie wiedziałem jeszcze wtedy, czy ich mamy, czy nie. Sprawdziłem to i kazałem im zostawić cię w spokoju. - Tak się jednak dziwnie złożyło, że cię nie posłuchali, swojego nowego szefa - powiedziała złośliwie. - Masz mnie za idiotkę? - Kirsty, przysięgam, mówię prawdę. Myślałem, że sprawa jest załatwiona, dopóki wtedy się nie pojawili. Powiedziałem, kim jestem, i dałem im do zrozumienia, żeby się wynieśli. - Naprawdę? Czy to właśnie zrobiłeś? - Myślisz, że kłamię? - Mike pobladł. - Nie wiem, co myśleć. Wiem tylko, że bardzo przekonująco wyperswadowałeś mi zostanie w domu, tak że nawet nie słyszałam, co mówiłeś tamtym facetom. - Nie chciałem jedynie, żebyś wiedziała, że mamy jakieś powiązania z tą firmą. To przyznaję. Widziałabyś mnie wtedy w gorszym świetle. Ale jakie to ma znaczenie? Pozbyłem się ich w końcu. - Niestety, nie pozbyłeś się. Colley przysłał wczoraj dwóch ludzi, którzy robią pomiary na mojej ziemi. Dlatego tu jestem. Przyszłam do dyrektora tej firmy. Nie wiedziałam tylko, że to ty nim byłeś przez cały czas. - Przy ostatnich słowach jej głos załamał się, nagle zrozumiała w pełni, że oto pryskają wszystkie jej iluzje; że wali się wszystko, co było dla niej cenne. Mike zbliżył się do niej, ale cofnęła się. - Nie dotykaj mnie. Raz w życiu porozmawiajmy zupełnie szczerze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|