|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chcesz, kapitanie Bruce? Uratowano cię, ryzykowano dla ciebie życiem, a ty się jeszcze obrażasz? 63 Dlaczego myślisz, że twoi bracia zginęli? zapytał Andrew spokojnie, jakby nie słyszał gniewnych słów dziewczyny. Patrz zatoczyła krąg ręką, sądząc, że widoczne dokoła ślady mówią Andrewowi tyle samo, co i jej. Nie umiem dobrze czytać śladów powiedział Andrew. Powiedz mi, co ty zo- baczyłaś. Przyszedł jeden brat powiedziała dziewczyna martwym głosem. Inni już nie przyszli. Zabili ich na stepie. Ale tu ich nie było, prawda? Tutaj przyszedł jeden brat. Przyszedł w nocy, kiedy spaliśmy. Zcigali go. Wiedział o tym. Widzisz? Białka wskazała ręką w stronę polanki między krzewami. Andrew niczego nie zobaczył, ale uwierzył. Nie chciał prowadzić ich do jaskini. Pobiegł w in- ną stronę. A oni go dopędzili. I zabili. Dlaczego myślisz, że zabili? Krew. Rozumiem powiedział Andrew. Powiedz mi wobec tego... Mówił spokojnie i z namysłem, starając się patrzeć na nią oczami człowieka zupełnie obcego, zapomnieć o tym jej wizerunku, jaki wytworzył się w jego świadomości w cią- gu ubiegłej doby. Niewysoka, sięgająca mu do ramienia, chuda i dość brudna koczow- niczka o złych, zmrużonych oczach, brzydka, zmęczona i wynędzniała... Tu sam siebie zbeształ w duchu. Białka jest zmęczona i wynędzniała, ponieważ od wielu godzin prak- tycznie niesie go na sobie, a to jest ponad jej siły. Fakt, że robi to nie dla jego pięknych oczu, tylko dla dobra swojego plemienia, dla dobra ojca i kobiet z hordy, których jutro może zamordować Oktin Hasz, nie umniejsza jej odwagi i wartości poświęcenia. Powiedz mi powtórzył Andrew co się dzieje z ciałem, kiedy na stepie kogoś zabijają? Co się dzieje z martwym człowiekiem? Jak to? Zabiją i rzucą. Niech leży. Powiedz mi w takim razie, gdzie jest twój brat? Gdzie leży? Białka rozejrzała się dokoła, jakby spodziewała się zobaczyć leżące ciało. Zrobiła kilka kroków w prawo, za- trzymała się, skręciła pod kątem prostym, potem ruszyła po śladach. Andrewowi wyda- ło się nawet, że porusza nozdrzami jak pies tropiący ślady. Przeszła około pięćdziesięciu metrów i Andrew niemal stracił ją z oczu za krzewami. Stał bez ruchu. Nadal czuł się obrażony. Jego męska duma doznała niezasłużonego uszczerbku!... Białka biegła z powrotem. Andrew powiedziała triumfalnie. Oni go ciągnęli. Przecież widzisz! Pokazała ślady. Ciągnęli go, a on nie chciał iść. Jesteś mądry, a ja głupia. Podbiegła i chwyciła go za rękę. Andrew ostrożnie wyzwolił rękę. 64 Co teraz zrobimy? Kto schwytał twojego brata? Pójdziemy i dowiemy się odparła Białka. Gniewasz się na mnie? Idziemy odburknął Andrew. Wolałby teraz ruszyć do świątyni wiedzm, ponieważ tam był Jean. Najpierw jednak trzeba było oddać dług. Długi zawsze należy płacić. * * * Białka czytała ślady. Andrew szedł za nią, zerkając na boki. W lesie czuł się jak u siebie w domu uczci- we drzewa liściaste i żadnych mastodontów czy innych pterodaktyli. Białka często się odwracała. W jej oczach była niepewność, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie mogła się zdecydować. A może Andrewowi tylko tak się zdawało? Zlady wyprowadziły ich na otwartą przestrzeń. Postali kilka minut na skraju lasu, rozglądając się i nasłuchując. Równina łagodnie wznosiła się ku górze, ku dalekim, błę- kitnawym wzgórzom. Pasąca się w pobliżu antylopa, podobna do okapi, uniosła głowę, popatrzyła na nich, a potem oddaliła się niespiesznym truchtem. Nie boi się powiedziała Białka. Znaczy, że nikogo nie ma. Andrew zgodził się z nią. Dziewczyna pokazała ręką placek wydeptanej trawy. Tutaj odpoczywali powiedziała. Trzech wojowników. I brat. Tam siedział. A jeden wojownik jest kulawy, widzisz? Nie. Gdzie ty masz oczy! warknęła Białka znowu poirytowanym głosem i odwróci- ła się. Potem powiedziała półgłosem do siebie: Tak nie wolno mówić z obcym! Andrew usłyszał, ale nie zareagował. To nie był jego problem. Dokąd go poprowadzili? zapytał. Do świątyni. Dlaczego tak uważasz? zapytał. Jak przejdzie się tę łąkę, to dalej będą skały. Widzisz? Widzę. A potem świątynia w dole, stąd nie widać. To właśnie tam jedzie Oktin Hasz? Może już tam jest. Zaprowadzili twojego brata do Oktina Hasza? Albo do wiedzm. Wiedzmy mają swoich wojowników? One nie potrzebują. Ich wszyscy się boją i tak. Dlaczego nie zabili brata? 65 Myślę, że oni szukają nas i myślą, że mój brat szedł do nas. Będą go męczyć. Idziemy? Ruszyli szybkim krokiem przez porośniętą niską trawą łąkę. Wiał chłodny wiatr. Za szarymi skałami wznosiły się dalekie, ledwie widoczne góry. Białka wyprzedziła Andrewa idąc szybkim krokiem, czasami biegnąc nawet truch- tem. Andrew też czuł się niepewnie na tej otwartej przestrzeni, która mogła znajdować się pod obserwacją. Przecież ich szukano! Inna rzecz, że na razie nic nie wskazywało na obecność pościgu: opodal pasło się spokojnie stadko niewielkich słoni o krótkich trą- bach i długich, prostych kłach. Białka nie wytrzymała i ruszyła biegiem. Andrew pobiegł za nią, kulejąc na obie nogi. W trawie było mnóstwo ostrych kamieni raniących stopy. Pod skałami, które na podobieństwo rzadkiego lasu wznosiły się na skraju równiny, kamienie pokryte były różnobarwnymi porostami. Przemknęła po nich równie pstro- kata żmija. Białka dobiegła do skały i przylgnęła do niej z rozkrzyżowanymi rękami. Ciężko dy- szała. Potem odwróciła się, patrząc na podchodzącego Andrewa. Biegnę powiedziała a oni patrzą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|