|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dzieciaki z Lindsay dostaną jutro oczopląsu, jak to zobaczą. Jeśli w ogóle tam dobrniemy. Pani Józefowa westchnęła cichutko i popatrzyła w zadumie na prezenty na rogu stołu. Wyglądały ubogo i mało ich było w porównaniu z olbrzymim koszem, którego wieko ledwo się domykało. Pani Ralstonowa spojrzała również w tę stronę. - Widzę, że święty Mikołaj już was odwiedził -powiedziała z uśmiechem. Oboje Józefowie roześmieli się. - Prawdę mówiąc, mikołajowe prezenty nie są na naszą kieszeń w tym roku - przyznali szczerze. - Te maleńkie paczuszki przygotowały nasze szkraby, jedno dla drugiego. Miesiąc im to zabrało. Co do nas, to zawsze odczuwamy pewną ulgę, kiedy mija Boże Narodzenie i kończy się cała ta krzątanina, sekrety i tak dalej. %7łyjemy w takiej ciasnocie, że bez przerwy depczemy sobie po piętach. Podłożyli w kuchni do ognia dla niespodziewanych gości i zostawili Ralstonów samych. Pani Ralstonowa podeszła do stołu i oglądała gwiazdkowe prezenty na poły ze wzruszeniem, na poły z litością. - W naszym koszyku nie ma niczego podobnego, prawda? - spytała, dotykając kalendarza, który 174 ZWITA Z ANI Kubuś zrobił dla Marysi z kartonu, jesiennych liści i trawy. - Właśnie o tym myślałem - odparł jej mąż. - I jeszcze o czymś. Przyszło mi do głowy, że chętnie bym zobaczył na tym stole coś z naszego koszyka. -A ja chętnie wyjęłabym z niego wszystko - podchwyciła pani Ralstonowa. - Zostawmy tu nasze prezenty, Edwardzie. Rodzina Rogera i tak ma wszystkiego po uszy, możemy zresztą posłać im parę drobiazgów, kiedy wrócimy do domu. - Niech będzie, jak mówisz, duszko - przytaknął pan Ralston. - Zwietny pomysł, żeby tutejsze dzieciaki choć raz dostały porządne prezenty. Nasi gospodarze są biedni, niestety. Tak jak większość tutejszych rolników po marnych tegorocznych zbiorach. Pani Ralstonowa uniosła wieko olbrzymiego koszyka. Potem oboje, poruszając się bezszelestnie jak złodzieje, przełożyli jego zawartość na stół. Pan Ralston wyciągnął notesik i ołówek. Przepisując imiona z kartek doczepionych do podarków na stole, z pomocą żony rozdzielił sprawiedliwie zawartość koszyka między wszystkie Józefiątka. Skończywszy, pani Ralstonowa powiedziała: - Zarzucę teraz na stół obrus. Wyjedziemy pewnie przed świtem i miejmy nadzieję, że w pośpie- Boże Narodzenie w domku na prerii 175 chu Józefowie niczego nie zauważą. Spostrzegą się dopiero po naszym odjezdzie. Stało się, jak chciała pani Ralstonowa. Nad okrytym bielą światem wzeszło słońce. Rodzice Józefią-tek zerwali się wcześnie. Przygotowali dla niespodziewanych gości śniadanie, które zjedzono przy świetle lampy. Potem sanie zajechały pod drzwi i pan Ralston wyniósł pusty koszyk. - Podróż nie będzie łatwa - powiedział. - Ale myślę, że dotrzemy do Lindsay akurat na obiad. Serdeczne dzięki za gościnę, panie Józefie. Postaramy się odwzajemnić, gdy przyjedziecie państwo do miasta. Do widzenia i wesołych świąt. Kiedy pani Józefowa wróciła do kuchni, wzrok jej padł na zastawiony stół w kącie. - Boże! - zawołała i ściągnęła obrus. Wystarczyło jedno spojrzenie, żeby oczy tej ubogiej matki wypełniły się łzami. Ale były to łzy szczęścia. Przyszedł również pan Józef i aż gwizdnął ze zdumienia. Zdawało się, że na stole jest wszystko, czego mogą pragnąć dziecięce serca - trzy pary łyżew, futrzana czapka i kołnierz, śliczny koszyczek do robótek, pół tuzina nowiutkich książek w błyszczących okładkach, tabliczka do pisania, zwitek materiału, który wyglądał jak nowa sukienka, para wykończonych futrzaną lamówką rękawiczek w sam raz na 176 ZWITA Z ANI Marysię, filiżanka i spodeczek z chińskiej porcelany. Tyle można było ogarnąć jednym rzutem oka. A z boku stało jeszcze wielkie pudło cukierków, orzechów i rodzynków. Leżała też lalka o kręconych złotych włosach i piwnych oczach, ubrana w prawdziwą" sukienkę i na dodatek wyposażona w kuferek z bogatą garderobą. Do lalki przypięta była karteczka z notesu pana Ralstona, na której widniało imię Madzia". - Oto Boże Narodzenie na dwadzieścia cztery fajerki! - zaśmiał się pan Józef. - Dzieci oszaleją z radości - dodała uszczęśliwiona pani Józefowa. 1 naprawdę prawie oszalały, kiedy parę minut pózniej zbiegły z pięterka do kuchni. Dom ten nie widział jeszcze takich świąt. Madzia z oczami jaśniejącymi jak gwiazdy tuliła swoją lalkę. Marysia oglądała koszyczek do robótek, o którym od dawna śniło jej panieńskie serduszko, uwielbiający czytać Kubuś promieniał nad książkami, a Tadek i Henio radośnie przymierzali łyżwy. Co do pudła słodyczy - cóż, smakowały wszystkim. Niezapomniane Boże Narodzenie dla tej rodziny! Miło mi wszakże dodać, że pomimo zachwytu i radości z wymarzonych wspaniałych prezentów Józefiątka nie zapomniały wzajemnie sobie podziękować za skromne podarki, które przygotowały jed- Boże Narodzenie w domku na prerii 177 no dla drugiego. Marysia cieszyła się z kalendarza, aż za ładnego dla niej, jak powiedziała, a Kubuś -z nowych czerwonych rękawiczek, które maleńkimi tłustymi paluszkami zrobiła dlań szydełkiem Madzia. Uznał je za najpiękniejsze rękawiczki, jakie może nosić chłopiec. Karmelki pani Józefowej także zostały zjedzone. Co do jednego. Jak uprzejmie zauważył Tadek, Wcale nie były gorsze od cukierków z pudełka i dłużej się je ssało". 3ZNY OBIAD STRYJA RYSZARDA noworoczny poranek Prissy Baker kupowała u Oskara Millera zapałki (sklepy były w Quincy otwarte w Nowy Rok), kiedy wszedł jej stryj, Ryszard Baker. Nie spojrzał na Prissy, ona również nie złożyła mu noworocznych życzeń. Nie miała odwagi. Stryj Ryszard od ośmiu lat nie rozmawiał ani z nią, ani z jej ojcem. Wyjątek czynił jedynie dla jej brata. Był wysokim, rumianym, dostatnio ubranym jegomościem - słowem stryjem, z jakiego można być dumnym. Gdyby tylko, pomyślała smutno Prissy, zachowywał się jak stryjowie innych dzieci lub tak jak sam zachowywał się dawniej. Prissy miała tylko tego jednego stryja i gdy była małą dziewczynką, żyli w wielkiej przyjazni. Ale potem wybuchła rodzinna kłótnia, w której Prissy nie Noworoczny obiad stryja Ryszarda 179 brała udziału, choć stryj w złości zdawał się tego nie widzieć. Teraz, jak poinformował pana Millera, stryj znajdował się w drodze do Navarre z ładunkiem wieprzowiny. - Wybierałem się dopiero po południu - mówił - ale Joe Hemming zawiadomił mnie wczoraj, że kupuje wieprzowinę tylko do dwunastej. Musiałem więc ruszyć wcześniej. Niech tam, interes to interes, choćby w noworoczny ranek. - Słusznie. Niewielka różnica, zwłaszcza dla człowieka wolnego - odrzekł pan Miller, ponieważ Ryszard Baker był starym kawalerem, który mieszkał samotnie i któremu prowadziła dom tylko sędziwa pani Janeway. Chętnie zjadłbym dobry obiad dla uczczenia Nowego Roku - zwierzał się Ryszard Baker. - Ale pani Janeway chciała spędzić ten dzień z synem, synową i wnukami w Oriental i wyszło na to, że sam sobie ten obiad ugotuję. Produkty zgromadziłem już wczoraj, jeszcze nim dostałem tę wiadomość o wieprzowinie. Tylko że nie wrócę z Navarre pjzed pierwszą, będę więc musiał zjeść coś na zimno. Kiedy stryj Ryszard odjechał, Prissy w zadumie powędrowała do domu. Marzyła, że spędzi świąteczny dzień miło i leniwie z nową książką, którą dostała od ojca na gwiazdkę, i pudełkiem cukier- 180 ZWITA Z ANI Noworoczny obiad stryja Ryszarda 181 ków. Nie miała najmniejszego zamiaru gotować obiadu, tym bardziej że ojciec umówił się z przyjacielem w mieście zapowiadając, że nie wróci wcześniej niż wieczorem. Poza ojcem nie było dla kogo gotować. Matka Prissy umarła, gdy Prissy była jeszcze maleńka. Córka została
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|