|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A teraz - oświadczył - porozmawiamy sobie. I będziesz współpracował, Tyler, albo bardzo, ale to bardzo pożałujesz. ROZDZIAA 10 Meredith przysiadła na wysokim do kolan murze zrujnowanego kościoła. - Mówiłeś, że to będzie niebezpieczne, Stefano, ale nie mówiłeś, że pozwolisz mu mnie poddusić. - Przepraszam cię. Liczyłem na to, że poda jeszcze jakieś informacje, zwłaszcza że przyznał się, że był w domu Caroline, kiedy zginęła Sue. Nie powinienem był zwlekać. - Do niczego się nie przyznałem! Nic mi nie udowodnisz! - krzyknął Tyler. Jego głos przypominał zwierzęcy skowyt, ale w czasie spaceru na wzgórze jego twarz i ciało znów przybrały normalny wygląd. A przynajmniej człowieczy, pomyślała Meredith. Opuchlizna, siniaki i zaschnięta krew normalnie nie wyglądały. - Nie jesteśmy w sali sądowej, Tyler - powiedziała. - Ojciec ci teraz nie pomoże. - A nawet gdybyśmy byli w sądzie - dodał Stefano - łatwo udowodnić, że mamy rację. Dosyć dowodów, żeby cię skazać na współudział w morderstwie, jak sądzę. - To znaczy, o ile ktoś nie przetopi łyżeczek swojej babci na srebrne kule - wtrącił Matt. Tyler przenosił wzrok z jednej twarzy na drugą. - Nic wam nie powiem. - Tyler, wiesz, kto ty jesteś? Bydlak, który się znęca nad słabszymi - powiedziała Bonnie. - A tacy zawsze kłapią ozorem. - Nie boisz się rzucić dziewczyny na ziemię i jej grozić - wycedził Matt. - Ale kiedy pojawiają się jej przyjaciele, sikasz w gacie ze strachu. Tyler w milczeniu piorunował ich wzrokiem. - No cóż, skoro ty nie chcesz mówić, ja będę musiał zacząć - stwierdził Stefano. Wziął do ręki grubą książkę zabraną z biblioteki. Stawiając stop na krawędzi nagrobka, oparł książkę na kolanie i otworzył. W tej chwili, pomyślała Meredith, bardzo przypomina Damona. - To książka autorstwa Gervasy'ego z Tilbury - wyjaśnił. - Napisano ją około roku 1210. Mówi między innymi o wilkołakach. - Niczego nie wskórasz! Nie masz żadnych dowodów. - Zamknij się Tyler! - Stefano patrzył na niego. - Ja nie muszę niczego udowadniać, ja to widzę, choćby i w tej chwili. Zapomniałeś, kim jestem? - Zapadła cisza i Stefano mówił dalej. - Kiedy tu przyjechałem kilka dni temu, zastałem pewną tajemnicę. Zginęła dziewczyna. Ale kto ją zabił? I dlaczego? Wszystkie wskazówki, na jakie trafiłem, wydawały się sobie wzajemnie przeczyć. To nie było jakieś zwyczajne morderstwo, nie zrobił tego pierwszy lepszy człowiek, psychopata z ulicy. Miałem na to słowa zaufanej osoby... i pewien dowód. Zwyczajny zabójca nie potrafi telepatycznie kierować planszą do wywoływania duchów. Zwyczajny zabójca nie sprawi, że setki kilometrów dalej pójdą bezpieczniki w elektrowni. Nie, to był ktoś o niesamowitej fizycznej i psychicznej mocy. Wszystko, co powiedziała mi Vickie, wskazywało na to, że to wampir - ciągnął Stefano. - Ale przecież nikt nie pił krwi Sue Carson. Wampir wypiłby jej chociaż trochę. %7ładen wampir by się ni powstrzymał, a już na pewno nie wampir, który ją zabił. To z tego bierze się euforia, to dla tej euforii się zabija. Ale lekarz policyjny nie znalazł na jej ciele żadnych ugryzień, krwawiła nieznacznie. To wszystko nie miało sensu. No i jeszcze jedno. Ty byłeś w tamtym domu, Tyler. Zrobiłeś błąd, to tamtej nocy złapałeś Bonnie za rękę, a potem, następnego dnia, popełniłeś kolejny, bo kłapałeś ozorem i mówiłeś rzeczy, o których nie mógłbyś wiedzieć, gdyby cię tam nie było. No więc, co mieliśmy do dyspozycji? Doświadczonego wampira, bezwzględnego zabójcę o potężnej mocy? Czy byczka z liceum, który nie umiałby zorganizować wycieczki do toalety, nie potykając się przy tym o własne nogi? Które z dwojga? Poszlaki prowadziły w oby kierunkach i nie umiałem się zdecydować. A potem sam się wybrałem obejrzeć ciało Sue. I tam natknąłem się na największą tajemnicę ze wszystkich. Nacięcie zrobione tutaj. Stefano nakreślił linię od obojczyka w dół. - Typowe, tradycyjne cięcie, jakie robią wampiry, kiedy chcą się podzielić z kimś własną krwią. Ale przecież Sue nie była wampirem i sama nie zrobiła sobie tego nacięcia. Ktoś inny je wykonał, kiedy leżała, umierająca. Meredith przymknęła oczy i usłyszała, jak siedząca obok niej Bonnie z trudem przełyka ślinę. Sięgnęła ręką, złapała dłoń Bonnie i przytrzymała mocno, ale słuchała dalej. Stefano im jeszcze tego tak szczegółowo nie wyjaśniał. - Wampiry nie muszą robić podobnych nacięć nie ciele swoich ofiar, od tego mają zęby - kontynuował. Uniósł lekko górną wargę i pokazał swoje. - Ale gdyby wampir chciał upuścić krwi dla kogoś innego, żeby ten ktoś mógł się napić, to mógłby zrobić nacięcie zamiast gryzć. Gdyby wampir chciał dać komuś po raz pierwszy zasmakować krwi, mógłby to właśnie tak zrobić. I to dało mi do myślenia na temat krwi. Krew jest ważna, widzicie. Wampirom daje życie i moc. Tylko tego potrzebujemy, żeby przetrwać, a są chwile, kiedy ta potrzeba może nas doprowadzić do szaleństwa. Ale krew przydaje się też do czegoś innego. Na przykład... do inicjacji. Stefano nabrał powietrza. - Inicjacja i moc. Myślałem o tych dwóch rzeczach, zestawiając je z tym, co zapamiętałem na twój temat, Tyler, ze swojej poprzedniej wizyty w Fell's Church. Takie dro- biazgi, na które wcześniej nie zwróciłem uwagi. Ale przypomniałem sobie coś, co Elena mówiła o historii twojej rodziny, i zdecydowałem, że sprawdzę to w pamiętniku Honorii Fell. Stefano spomiędzy stronic trzymanej książki wyjął kartkę papieru. - I znalazłem zapis zrobiony ręką Honorii. Skopiowałem tę stronę, żeby móc ci ją przeczytać. Między tymi linijkami da się odkryć mały rodzinny sekret Smallwoodów. Patrząc na kartkę, przeczytał: - Dwunastego listopada. Zwiece zrobione. Len uprzędłam. Trochę mało mamy mąki kukurydzianej i soli, ale zimę jakoś przetrwamy. Wczoraj w nocy alarm: wilki zaatakowały Jacoba Smallwooda, kiedy wracał z lasu. Opatrzyłam ranę czernicą i korą wierzby, ale jest głęboka i budzi moje obawy. Po powrocie do domu wróżyłam z runów. O wynikach wróżby powiedziałam wyłącznie Thomasowi . Z runów można przepowiedzieć przyszłość - wyjaśnił Stefano. - Honoria była, możne tak chyba powiedzieć, czarownicą. Tutaj mówi dalej o kłopotach z wilkami w innych miejscach ich osadzi... zdaje się, że nagle ataki zrobiły się
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|