|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Obok, na szklanym blacie niskiego stolika, stało srebrne wiaderko wypełnione lo- dem, w którym chłodziła się butelka szampana i karafka ze świeżym sokiem owocowym. Choć dom był zupełnie cichy i z całą pewnością pusty, jeszcze przed chwilą ktoś się tu uwijał, szykując wszystko na ich przyjazd. Leo nalał do dwóch szklanek chłodnego soku pachnącego ananasem, świeżo wyci- skanymi pomarańczami i słodkimi egzotycznymi owocami mango, a potem uniósł swoją szklankę i odszukał wzrokiem spojrzenie Abby. Powtórzyła jego gest, szkło dzwięcznie brzęknęło o szkło. Leo nie odezwał się ani słowem, więc Abby też milczała, ale w duchu wypowiedziała słowa toastu. Niech się zdarzy cud. Niech nasze małżeństwo będzie szczęśliwe. Na zawsze. Wiedziała, że jest beznadziejnie naiwna i że nie powinna mieć żadnej nadziei. Ale spoglądanie w przyszłość bez nadziei zbyt ją przerażało. Potrzebowała jakiegoś światełka w tunelu. - Wyglądasz na przestraszoną. - Leo zajrzał jej głęboko w oczy. - W takich chwi- lach jak ta przypomnij sobie, że twój koń mnie lubi. - Prawda. - Abby parsknęła śmiechem. - Masz u mnie duży plus. Zarobił jeszcze jeden, kiedy zatrudnił znakomitego stajennego, żeby opiekował się Coco w czasie, kiedy Abby była w ciąży. - Każdy plus się liczy - uśmiechnął się Leo znad swojej szklanki. Abby upiła łyk aksamitnego, orzezwiającego soku i poczuła, że wstępuje w nią otucha. Zlub z nieznajomym był jak kupienie losu na loterii, ale kto wie, może mimo to, że szanse były znikome, właśnie jej trafi się wygrana? Nudny Leo okazywał się jak do- tychczas bardzo interesującym mężczyzną. Wiedziała już, że potrafi być uprzejmy i opiekuńczy, a w łóżku... nie był ani trochę nudny. Wykazywał się bezbłędną empatią, fantazją i niespożytą energią. Sprawiał, że zapominała o wszelkich zahamowaniach i znał tysiąc sposobów, by dać jej rozkosz. R L T Wspomnienie dwóch nocy, które z nim spędziła, sprawiło, że zalała ją fala żaru. Zacisnęła palce na chłodnej szklance i piła łapczywie, cały czas czując na sobie jego spojrzenie. Zerknęła spod rzęs. Jego uśmiech był pełen niebezpiecznego męskiego uroku, a w złotych oczach malowała się czułość i nieskrywane pożądanie. Mieli przed sobą dwa dni... i dwie noce. Tylko oni dwoje, sami nad brzegiem dzi- kiego oceanu. Abby poczuła, że przenika ją dreszcz podniecenia. Ich spojrzenia spotkały się. Jak na komendę odstawili szklanki. Jednocześnie zrobili krok ku sobie. W ciszy sły- chać było tylko ich przyspieszone oddechy... Drgnęli oboje, kiedy rozdzwonił się telefon Leo. Z grymasem zniecierpliwienia wyjął aparat z kieszeni i zerknął na ekran. - Muszę to odebrać - mruknął niechętnie i wyszedł z sypialni. Abby stanęła przy oknie, starając się uspokoić oddech. Na zewnątrz, za gąszczem palmowych czupryn wciąż przeczesywanych ciepłymi palcami wiatru, lśnił bezkresny ocean. Dała sobie chwilę, żeby popatrzeć na ogromne leniwe fale, wzbierające i załamu- jące się w ponadczasowym rytmie, pełnym mocy i spokoju. Potem otworzyła torbę po- dróżną. Nie zabrała ze sobą zbyt wielu ubrań - tylko dwie sukienki, parę letnich koszu- lek, białe dżinsowe szorty i miękką bluzę. Gdy chodziło o bieliznę, nie była jednak aż tak powściągliwa. Razem ze ślubną suknią kupiła sobie kilka naprawdę seksownych ciusz- ków, a potem, nie mogąc się powstrzymać, spakowała je wszystkie. Teraz wyjęła przej- rzystą, cieniutką jak pajęczyna haleczkę w delikatnym kolorze pudrowego beżu i po- wiesiła ją na wieszaku w przylegającej do sypialni łazience. Minęło kolejne dziesięć minut, a Leo nie wracał. Co zatrzymywało go tak długo? Co było ważniejsze dla niego w ten wieczór niż jej towarzystwo? Podekscytowanie, któ- re jeszcze przed chwilą czuła, zamieniło się w niecierpliwość. Wyjrzała z sypialni, ale nie zobaczyła Leo. Gdzie on się podział? Zaniepokojona, weszła do salonu i usłyszała jego niski głos dobiegający z gabinetu. Głośno, zdecydowanie wydawał polecenia jak generał kierujący bitwą. Kiedy stanęła w drzwiach, podniósł się zza biurka, na którym rozłożył jakieś papiery i przenośny komputer. Rozmawiał naraz przez dwa telefony, trzymając każdy przy jednym uchu. - Proszę chwilę poczekać - powiedział i odłożył oba aparaty na biurko. - Przepra- szam cię, Abby, ale mamy kryzysową sytuację. Pożar łąk w Złotych Ostrogach. Trawy są R L T suche i wieje silny wiatr, więc ogień błyskawicznie się rozprzestrzenia. - Zaczął krążyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|