|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wprost. - Ile lat można być tancerką? - Mam zaledwie dwadzieścia parę lat - oświad czyła wymijająco. - Mówisz tak, jakbym musiała o kulach wychodzić na scenę. - Dobiegasz trzydziestki - wytknął jej bezlitoś nie, nie zwracając uwagi na to, że policzki Tabithy gwałtownie poczerwieniały. - Poza tym kazano ci wystąpić w eliminacjach do roli, którą dotąd przy znawano ci automatycznie. - To czysta formalność - burknęła niezadowo lona. - Aiden nie miał prawa rozmawiać z tobą na ten temat. - Jesteśmy braćmi. - Wzruszył ramionami. - Poza tym nie wdawał się w szczegóły. Przypad kiem przeczytałem w gazecie artykuł o wysypie uzdolnionych artystów w Melbourne i trudnoś ciach, których doświadczają tancerze poszukujący pracy... - Nie przypominam sobie takiego artykułu. - Zmrużyła oczy. - Dla twojej informacji: czytam gazety, nie jestem kompletnym tumanem. - Och, w przeciwieństwie do mojego brata. Masz rację: taki artykuł nie istnieje. Ale Aiden poskarżył mi się, jak okrutny jest świat dla takiej kruchej istoty jak ty. - Dlaczego interesuje cię moja kariera? Albo jej brak, jak wolisz? - Wcale mnie nie interesuje. - Potarł palcem skroń. - Podobno wiedza to potęga. Wiem, że nie tak dawno temu agenci sami podsuwali ci kontrak ty do podpisania. Teraz potrzebujesz pieniędzy, a z pracą krucho. - Zatrudnię się w biurze. - W takim stroju? - Popatrzył na jej absurdal nie skromny strój i nagie, piegowate udo. - Wątp liwa sprawa. - Dlaczego wybrałeś mnie? - Poruszyła się niespokojnie. - Czemu miałbyś narażać na szwank reputację... - O moją reputację nie musisz się martwić. Jedna tancerka hazardzistka z pewnością jej nie zaszkodzi - zapewnił ją stanowczo. - Może Amy byłaby lepszą kandydatką? W su mie właśnie tego chciała. - Amy jest wykluczona, bo chciała udawać, że w grę wchodzi miłość - prychnął zirytowany. - Była zbyt chciwa. W twoim wypadku sprawa jest prosta: zawrzemy zwykłą umowę. W odpowied nim czasie odejdziesz bogata, a mój ojciec umrze ze świadomością, że jego syn ma żonę i perspek tywę potomków. - Czy mam ofiarować ci dziecko? - spytała z ironią, wręcz z pogardą. Ani przez moment się nie spodziewała, że potraktuje ją serio, ale okazało się, że i o tym pomyślał. - Wykluczone. %7ładne dzieci nie wchodzą w grę. Możesz sobie zmarnować życie w kasynie, ale nie wolno ci igrać z życiem dziecka. Musisz podjąć stosowne środki zaradcze. Jesteśmy za- uroczeni sobą nawzajem i w pewnych sytuacjach nie myślimy o zabezpieczeniach. Muszę wiedzieć, czy zaistniały jakieś konsekwencje naszej wspól nie spędzonej nocy. - Konsekwencje? - Zaszłaś w ciążę? Gdybyś spodziewała się dziecka, sytuacja radykalnie by się zmieniła. - Odstąpiłbyś od umowy? - Powiedzmy, że nastąpiłyby komplikacje. Je śli zaszłaś w ciążę, jestem gotowy wziąć na siebie wszelkiego typu konsekwencje takiego stanu rze czy. Zaszłaś? Tabitha poczerwieniała. Nie miała ochoty dys kutować z Zavierem o szczegółach swojego cyklu miesięcznego. - Nie - burknęła krótko. - Na pewno? - Mam skoczyć do apteki po test? - Dobra myśl, ale tym razem uwierzę ci na słowo. - Ponownie zignorował ironię w jej głosie. - Chyba rozumiesz, że będziemy dzielili łoże przez pół roku, zatem powtórki sytuacji sprzed paru dni są nieuniknione? - Taki jesteś pewny siebie? - Bezwzględnie. - Popatrzył jej w oczy. Zro zumiała, że nie przemawia przez niego arogancja, tylko szczerość. Nie mogła z nim sypiać przez pół roku, nie uprawiając seksu. Równie dobrze ktoś mógłby zabronić jej oddychać. - Chcę się z tobą związać na pół roku. Proszę. Wręczył jej wieczne pióro. - Mam to podpisać? Ot, tak? - spytała nie pewnie. - Oczywiście, że nie - odparł zirytowany. - Wspólnie przejrzymy i przedyskutujemy całość dokumentu. Z pewnością zażądasz wprowadzenia pewnych poprawek, ale ostrzegam, że nie dam się wykołować. Tabitha westchnęła i spróbowała skupić uwagę na tekście. Nie było to łatwe, bo Zavier podniósł krzesło, postawił je obok niej i usiadł niebezpiecz nie blisko. - Za miesiąc wezmiemy ślub. Moja rodzina ma dom wakacyjny w Lorne, bezpośrednio na plaży. Ojciec lubi to miejsce, więc zorganizujemy uro czystość właśnie tam, chyba że się stanowczo
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|