|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
milczenie. Przecież nie wyszedłeś wcześniej. Byłeś nadal... W pracy? - dokończył rozbawionym głosem, widząc na jej twarzy zakłopotanie. W pewnym sensie - odpowiedziała zawstydzona, na co on wybuchnął szczerym śmiechem. Dobrze wiedział, że zniesienie dystansu pomiędzy pra- codawcą i pracownikiem zawsze źle się kończy. Ale do dia- bła z tym! Marty uśmiechnęła się. Cole spił ten cudowny uśmiech z jej warg jak kot śmietankę, przyglądając się z rozkoszą, jak za- czynają płonąć jej oczy i mimowolnie drgać kąciki ust. Po chwili wybuchnęła głośnym, szczerym śmiechem. Miał wra- żenie, że ostatnio rzadko jej się to zdarzało. Nie wiedział czemu, ale bardzo go to zmartwiło. Kiedy wstała, aby zabrać jego tackę i kubek po kawie, schyli- ła się i włosy opadły jej na ramiona. Znów poczuł tajemniczy zapach kwiatów. Słodki, a zarazem bardzo subtelny. Może to był szampon lub krem do rąk? Nie posądzał jej o to, że skro- piła się dla niego perfumami. Znał ją dopiero od trzech dni. Normalny facet w takiej sytuacji zwinąłby żagle, zanim zrobi coś głupiego, na przykład dotknie jej, żeby sprawdzić, czy te mahoniowe włosy są takie delikatne, na jakie wyglądają. Zgoda, od bardzo dawna nie był z kobietą i pewnie cierpiał na nadmiar testosteronu. Ale mózg chyba nadal działał mu prawidłowo. Wiedział, co powinien zrobić. Łatwo było po- wiedzieć, ale znacznie trudniej wykonać... Wiesz co? - oznajmił, wstając od stołu i spoglądając nerwo- wo na opięte dżinsy, żeby się upewnić, czy nie musi wycią- gnąć koszulki ze spodni. - Zmierzę teraz i skrócę jedną z pół- ek. Jutro rano złożymy ją i kiedy będę pracował na górze, ty zastanowisz się, czy chcesz, żebym podobnie przyciął pozo- stałe. Co ty na to? Doskonale. Pracowali razem w ciasnym garażu, gdzie trudno się było przemieszczać nawet jednej osobie. Aby jej nie dotykać, Cole zawsze starał się być na drugim końcu półki, ale nawet to nie chroniło ich przed fizycznym kontaktem. Pomieszcze- nie było nieogrzewane i Marty opatuliła się w stary płaszcz. Na głowę naciągnęła obcisłą czapeczkę przypominającą poń- czochę. Wyglądała komicznie, ale on był nią oczarowany. Na dziś wystarczy - oświadczył, wstając i rozglądając się w poszukiwaniu szczotki. Zostaw, jutro rano posprzątam. Masz ochotę na kawę? Myślę, że jest jeszcze gorąca. Po spędzeniu godziny w małym pomieszczeniu z tą kobietą Cole cały płonął. Mimowolne muśnięcia, przypadkowe do- tknięcia, wpadanie na siebie... Nie dawało się ukryć - coś między nimi zaiskrzyło. Nie miał pojęcia, czy ona też zdaje sobie z tego sprawę. W końcu doszedł do wniosku, że nie. Gdyby tak było, na pewno nie zaproponowałaby, żeby został na kawę. -Lepiej już pojadę. Muszę włączyć pompę na łodzi. Okropność, pomyślał. Znów będzie musiał się wcisnąć do kabiny prysznicowej wielkości jednej czwartej budki te- lefonicznej. Potem położy się spać na maleńkiej kanapie przeznaczonej dla kogoś o połowę od niego mniejszego i tyle samo młodszego. Jednocześnie uświadomił sobie, że styl życia, który jeszcze kilka miesięcy temu wydawał mu się wspaniały, zaczynał go nużyć i irytować. Pierwszego lutego pojawiło się kilka krokusów, co zwia- stowało rychłe nadejście wiosny. Marty spała jak kamień, marząc o przyprawiających o dreszcz rozkoszy szaleństwach. Kiedy zadzwonił rano budzik, wiedziona poczuciem obo- wiązku otworzyła niechętnie oczy, po czym powlokła się jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|