|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
warunków pracy, prawda? - Panie dyrektorze, mam nadzieję, że nie potraktował pan moich słów poważnie. - I choć już ze sto razy prosiłem cię, żebyś zwracał się do mnie po imieniu, uparcie mnie tytułujesz. - Jest mi tu bardzo dobrze. - A twojej żonie? Jest szczęśliwa w Londynie? Nie tęskni? Louis zmrużył oczy. - Dlaczego pan o to pyta, panie dyrektorze? - Sam nie wiem. Podczas świątecznego przyjęcia mówiła, że każdy człowiek powinien choć przez krótki czas popracować w Londynie. Wydawało mi się, iż jest w tym jakiś podtekst, że chce coś przez to powiedzieć. - Jest moją żoną i nigdy nie słyszałem, żeby coś takiego mówiła - powiedział to bardzo uprzejmie, mimo to James Williams postanowił zaniechać drążenia tematu. - Prawda, że byłoby wspaniale pojechać na koronację do Anglii? - rozmarzyła się Clio. 217 - Tylko gdzie byśmy się zatrzymały? - Ciocia Maura ma tam znajomych. Ona się wybiera, wiesz? - Zabrałaby nas, gdybyśmy ją poprosiły? - zastanawiała się Kit. - Nie, chyba nie. W szkole są normalne lekcje, zresztą powiedzieliby, że jesteśmy za małe. - Chciałabym gdzieś pojechać, wszystko jedno dokąd. - Wiem, ja też. Ale kiedy nas wreszcie puszczą, będziemy już za stare - odrzekła z ponurą rezygnacją Clio. - Philip O'Brien jedzie ze swoją mamą do Belfastu - wyznała Kit. - Mhm, ale pomyśl tylko, że miałabyś jechać z mamą Philipa. - Ale Philip jest fajny. Lubię go. - Wyjdziesz za niego, widzę to jak na dłoni - stwierdziła bez wahania Clio. - Ciągle to powtarzasz. Zupełnie nie wiadomo dlaczego. Dlaczego tak mówisz? - Bo mu się podobasz. - I co z tego? - To bez znaczenia, że Philip ci się nie podoba. Ludzie zawsze biorą ślub z tymi, którym się podobają. - To by chyba nie wypaliło - oponowała Kit. - Nie, miałam na myśli kobiety, dziewczyny. - Dlaczego? Wydawało mi się, iż to my wybieramy, przebieramy i odrzucamy. - Tak jest tylko w książkach i na filmach. W prawdziwym życiu wychodzimy za tych, którzy chcą się z nami ożenić. - Wszystkie kobiety tak robią? - Wszystkie. Słowo daję. Kit popadła w zadumę. - Twoja mama też? I moja? - Tak, na sto procent. - A ciocia Maura? Nikt jej nie chciał? - Z nią było inaczej. Mówiła mi, iż zmarnowała czas dla mężczyzny, któremu się nie podobała. Popełniła błąd. - Czyżby? - Kit chciała to uściślić. - Przecież zawsze 218 mówiłaś, że jest bardzo szczęśliwa, szczęśliwsza niż inni, których znamy. - Wiem, co mówiłam, ale to my ją tak widzimy. Może gdzieś w środku ciocia jest tragicznie nieszczęśliwa. - A co powiesz o siostrze Madeleine? Twierdzi, że wyszła za mąż, a teraz jest zakonnicą. - Nigdy tego nie zrozumiem. Do końca swoich dni. - O czym tak myślisz? - zapytała Lena. Louis uśmiechnął się leniwie. - O tym, że jesteś taka piękna - odparł. - Nieprawda. - To po co pytasz? - Sama nie wiem. Pewnie chciałabym wiedzieć, co roi się w twojej urodziwej głowie. Mieliśmy w domu kota, Farouka. Często go obserwowałam, zastanawiając się, o czym też może myśleć. - Przypominam ci kota? - Farouk nie był aż tak przystojny. - Nie lubię, jak mówisz w domu". Lough Glass nie jest twoim domem. To ja jestem dla ciebie domem. W pewnym sensie zawsze tak było. Patrzyła na niego przez chwilę. W domu"... Kilka tygodni temu rzuciłaby mu się na szyję, biłaby się w piersi, przekonywałaby go, iż to tylko potoczne wyrażenie. Ale od tamtego wieczoru, kiedy ją zostawił, od tamtej nocy, kiedy uświadomiła sobie, że musi napisać do Kit, wszystko się zmieniło. Nie chciała go z sobą wiązać pokornymi przeprosinami; uczucie kupione za taką cenę nie mogło być miłością. - No? Zgadzasz się ze mną czy nie? - Wyraznie ją prowokował. - Nie, kochanie. Nie zgadzam się. Nie chciałam tam żyć, a jednak spędziłam w Lough Glass trzynaście lat. Inni nazywali to moim domem, w każdym razie było to miejsce, gdzie mieszkałam. Jeśli więc mówię, że pewien piękny, wspaniały kot, który mieszkał w moim domu, miał na imię Farouk... Nie sądzę, żeby było to przejęzyczenie, które może przesądzać o naszym być albo nie być. 219 Spojrzał na nią z podziwem. Z nagłym uczuciem żalu zdała sobie sprawę, że gdyby umiała zachowywać się tak lata temu, Louis nigdy by jej nie rzucił. Lecz gdyby z nią został, nie miałaby Kit i Emmeta. Kit i Emmet... Czy byliby wówczas takimi samymi ludzmi, czy zupełnie innymi? A może wcale by ich nie było? Nie. Ich życie warte było każdej ceny. - Z okazji koronacji zrobię sobie trwałą - oznajmiła Jessie Park. - Zwietnie - pochwaliła ją Lena. - Pan Millar zapraszał nas na dzisiejszy wieczór do swego brata - oznajmiła Jessie z rewerencją. - Tak. Mam nadzieję, że tam pójdziesz, a potem opowiesz mi, jak było.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|