|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Brakowało jej tego. Oraz wielu innych rzeczy. Ujął ją sposób, w jaki tego wieczoru okazywał jej, ile dla niego znaczy. Róże, romantyczna kolacja, jego radość z jej radości. Jego płomienne spojrzenia. I co najtrudniejsze, to jej przekonanie, że byłby niezrównanym kochankiem. Równie szczodry w łóżku, jak poza nim. Na samą myśl o tym przeszył ją gorący dreszcz. Jeśli zacznie sobie wyobrażać jego silne ciało, to przepadnie z kretesem. Prawdę mówiąc, marzyła, by ją uwiódł. To przede wszystkim dlatego nie dała się skusić na spacer nad jeziorem. Potrzebowała czasu dla siebie, nim ostatecznie się zdeklaruje, bo gdyby tego wieczoru mocniej nalegał, nie potrafiłaby mu odmówić. Na koniec zatrzymała powód numer jeden: fakt, że go pokochała. Przerażało ją, że to uczucie jest inne, pełniejsze i bardziej dojrzałe niż to, które łączyło ją z Douglasem. Aż tu nagle się okazało, że brakuje im czasu na spotkania. W maju ich minioddział położniczy odwiedziły liczne komisje, po czym w niedługim czasie szpital otrzymał wszystkie konieczne pozwolenia. Porodówka bardziej przypomniała zwyczajne mieszkanie niż szpitalny oddział. Montana już wcześniej rozpoczęła działalność poradni dla kobiet w ciąży, miała też do dyspozycji przeszkolony personel. Teraz wszyscy czekali na pierwszą rodzącą. Zajmując się również administrowaniem, Montana praktycznie nie miała czasu dla Andy'ego. Mogła się jednak pocieszyć tym, że udało jej się pozyskać dwie młode położne, których mężowie byli zatrudnieni w kopalni. Sara i Sue były wniebowzięte, że zdołały znalezć pracę w Lyrebird. Mimo że obydwie niedawno skończyły studia, miały spore doświadczenie, RS 85 ponieważ wcześniej pracowały w jednej z klinik w Brisbane i nie miały nic przeciwko współpracy ze szpitalem rejonowym, kiedy zajdzie taka konieczność. Miały mieć po dwa dyżury pod telefonem i po dwa na oddziale, a Montana miała do nich dołączyć w ostatniej fazie porodu. W przyszłości Montana zakładała większą liczbę położnych, ale na razie nie było pośpiechu. Nie zanosiło się, by na początku miały padać z nóg ze zmęczenia. W maju Sara i Sue miały już po cztery pacjentki. W miarę jak zbliżał się termin rozwiązania, kobiety te coraz częściej przyjeżdżały na wizyty kontrolne. %7ładna z tych ciąż nie była zagrożona, więc nie było potrzeby kierowania ich do Andy'ego, który z kolei kierowałby je do położnika w szpitalu rejonowym. Pierwsze dziecko miało się urodzić pod koniec czerwca, więc cała trójka nie rozstawała się z telefonami komórkowymi nawet tam, gdzie był słaby zasięg. Montana zdecydowała, że dopóki Dawn jeszcze trochę nie urośnie, jej pacjentką będzie tylko Emma, dzięki czemu byłaby wzywana do porodów w drugiej kolejności. Tego dnia wypadała wizyta kontrolna Emmy. - Jak się czujesz? - zapytała Montana, zakładając jej mankiet ciśnieniomierza. Emma z rezygnacją wzruszyła ramionami. - Dobrze. Maluch kopie jak szalony, a jak tylko coś zjem, to zaraz mam zgagę. - Po porodzie zgaga przejdzie. Spróbuj jeść mało, ale częściej, i odczekaj z piciem, żeby żołądek miał czas się opróżnić. Wtedy nadmiar kwasów żołądkowych nie będzie się przelewał przez taki zwiotczały otworek po drodze między żołądkiem a przełykiem. - Dlaczego ten otworek mi zwiotczał? - zapytała ponuro Emma. Montana spojrzała na nią ze współczuciem, dobrze pamiętając zmęczenie związane z zaawansowaną ciążą. - To wina hormonów zwiotczających mięśnie. Organizm nie rozróżnia mięśni miednicy i mięśni żołądka, a musi się przygotować do porodu. - Mam siebie dosyć - mruknęła Emma. - Jak Dawn? - zapytała, bo zdążyła polubić córeczkę Montany. RS 86 - Już sama przewraca się na brzuszek i z powrotem i wszystko wkłada do buzi - relacjonowała Montana. - I uwielbia rozmawiać z Andym. On coś mówi, ona mu odpowiada, potem on znowu coś mówi, a ona się zaśmiewa. Komicznie to wygląda. Musisz kiedyś nas odwiedzić. - Z przyjemnością. - Przyjdziecie dzisiaj z Tommym na zajęcia? - Jasne. Chcę zobaczyć, jak Andy wykłada. Tego wieczoru po raz pierwszy w całej historii Lyrebird Lake Montana miała poprowadzić zajęcia w szkole rodzenia przed audytorium złożonym z pięciu kobiet oraz pięciu mężczyzn. Z czasem szkoła rodzenia wzbudziła duże zainteresowanie, zwłaszcza wśród mężów i partnerów, którzy do tej pory nie mieli okazji uczestniczyć w takich szkoleniach. Andy przedstawił w zarysie powikłania porodowe z medycznego punktu widzenia. Wyglądał na całkiem zadowolonego. Potem omówili sytuacje, w których konieczny jest transfer z Lyrebird do szpitala rejonowego, poród przedwczesny oraz powikłania ciąży. Po spotkaniu nawet Tommy przyznał, że dobrze zrobił, dając Emmie się namówić. Poranek pierwszego lipca zwiastował nadejście chłodniejszej aury. Gdy Montana szła z Dawn na pózne śniadanie, w kuchni czekała na nie niespodzianka przygotowana przez Andy'ego. Fotelik Dawn był obwieszony różowymi balonikami, a na jej tacy stała karta z odręcznym rysunkiem. - Sto lat, sto lat - zaintonowali wszyscy domownicy, gdy wkroczyły do kuchni. - Zwariowaliście?! Zostało jeszcze pół roku do jej urodzin. - Bo to są półurodziny - wyjaśnił Andy. - Oraz pierwszy lipca. Ogłaszam święto Lyrebird Lake, ponieważ dzisiaj jest niedziela. - Porwał Dawn na ręce, żeby lepiej widziała baloniki. Dawn piała z zachwytu, Louisa klaskała dłońmi ukrytymi w kieszeniach fartucha, a Ned, który wstał wcześniej, by wziąć udział w tej uroczystości, uśmiechał się od ucha do ucha. Montana stała ze ściśniętym gardłem, poruszona troskliwością i ciepłem tych ludzi, którzy przygarnęli ją pod swój dach i wspierali, gdy najbardziej tego potrzebowała. Z trudem hamowała łzy. To na pewno jest pomysł RS 87 Andy'ego. Nie wolno jej się rozpłakać, żeby nie pomyśleli, że sprawili jej przykrość. Pociągnęła nosem. - Kto by pomyślał, że ten dzień jest taki wyjątkowy? No i jak mogłam zapomnieć o półurodzinach mojego dziecka? Ned pokręcił głową, udając dezaprobatę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|