|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie mów... Był zszokowany. Wyglądał tak śmiesznie, \e Efi omal się nie roześmiała. Trąciła go w ramię. Ej, Nick! Mam świetny pomysł! Ja pójdę do pracy, a ty zostaniesz w domu i będziesz chował dzieci! Co?! Zapomniał o szoku, teraz był cię\ko obra\ony. A co w tym takiego dziwnego? W dzisiejszych czasach wiele mał\eństw preferuje taki model. Ja takich mał\eństw nie znam. Ona te\, niestety, w ka\dym razie nie z wyboru, tylko z konieczności, kiedy mą\ stracił pracę i do czasu zdobycia nowej zajmował się domem. Nick, a co byś tak naprawdę chciał robić? Chodzi mi o pracę, oczywiście. Ja? Spojrzał w bok. No... kiedyś, dawno temu, chciałem zostać adwokatem. Dlaczego więc nie zostałeś? Bo nie miałem wystarczająco dobrych wyników w nauce, \eby dostać stypendium, a nie chciałem prosić ojca o pieniądze. W takim razie... Co w takim razie? Czy wiesz, ile kosztują studia prawnicze? Postaramy się o po\yczkę dla studentów. Uśmiechnął się. Znowu jesteśmy my . Twarz Efi te\ pojaśniała w uśmiechu. Rzeczywiście, jakby znowu byli parą, ale ju\ nie tamtą, beztroską i prawdę mówiąc, nieco głupią, która zamiast naprawdę myśleć o przyszłości, z zapałem próbowała umknąć choćby na moment czujnym krewnym, by wyściskać się w jakimś dyskretnym miejscu. Nie. Teraz byli prawdziwą parą. Dwoje ludzi, których łączy miłość i wspólne sprawy. Tak\e problemy, rzecz oczywista. Chyba tak, Nick. Czyli jak będzie z jutrzejszym dniem? Wchodzimy w to? Serce Efi zabiło szybciej. Najpierw powinniśmy pewne rzeczy ustalić, Nick powiedziała cicho, rysując palcem jakieś zawiłe wzory na kołdrze, zresztą coraz bli\ej nogi Nicka. To znaczy jakie? A takie, na przykład, \e będę dalej pracować w cukierni. Powoli skinął głową. W porządku. Poza tym kwestia dzieci... Uzgodniliśmy ju\, \e będziemy mieć tylko dwoje. Tak, ale w ciągu kilku lat, a nie tak jedno po drugim. Zastanowił się przez chwilę. Dobrze. Mogę z tym \yć. Teraz nadszedł najtrudniejszy moment, dlatego Efi najpierw odchrząknęła. Jeszcze jedno, Nick. Mam być dla ciebie wa\niejsza ni\ twoi rodzice. Gwałtownie spochmurniał. Nick, nie zrozum mnie zle. Wcale nie zamierzam stawać między tobą a rodzicami, ale kiedy będę twoją \oną i matką twoich dzieci, nie dopuścisz, \eby twoi rodzice stawali między nami. Pomyślał chwilę i ponownie skinął głową. Jasne. Obiecuję, \e tak samo będę postępować z moimi rodzicami. Powiedziała to wyłącznie dla dobra sprawy, bo jej rodzice nigdy nie próbowali stawać między nią a Nickiem, nigdy te\ nie wysuwali \adnych oburzających \ądań. Wcale nie mówię, \e to będzie łatwe, Nick. Twoi rodzice są przyzwyczajeni, \e im ulegasz. Ale teraz... Pochyliła się. Cudownie wykrojone usta Nicka znalazły się od jej warg w odległości zaledwie kilku centymetrów. Teraz powinieneś ulegać przede wszystkim mnie... Uśmiechnęła się i zło\yła na jego ustach długi, słodki pocałunek. Nick jęknął. Efi... Chcę czegoś więcej. A więc na co czekasz, Nick? ROZDZIAA DZIESITY Dzień siódmy... Następnego dnia przed domem Efi pojawił się nowiutki, czarny mercedes, wynajęty przez jej ojca. Samochód, który miał zawiezć panną młodą do greckokatolickiego kościoła pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, pachniał nowością, wyprawioną skórą... i zdenerwowaniem. Efi, usadowiona na tylnym siedzeniu, bawiła się białymi rękawiczkami, uwa\ając, \eby z rękawiczki prawej nie wypadła kostka cukru, którą wło\yła tam jej matka. Ta słodka kostka miała zagwarantować słodkie po\ycie z Nickiem. Do halki natomiast, w dyskretnym miejscu, wpięty był maleńki amulet, greckie oko, które odpędzało uroki. Firma internetowa, w której zamówiono amuleciki, nie wywiązała się ze swojego zadania, ale Kiki jakimś cudem udało się zdobyć całe pudełko. Matka rozdawała je na prawo i lewo, a jedną z młodszych córek wysłała wcześniej do kościoła, \eby ustawiła się koło drzwi i wręczała amulet ka\demu, kto wchodzi do świątyni. Samo mał\eństwo i tak jest dostatecznie cię\kim brzemieniem, \eby jeszcze martwić się o dodatkowe negatywne wpływy z zewnątrz orzekła Penelope. Efi nie wiedziała dokładnie, co działo się wczorajszego wieczoru, najpierw przecie\ siedziała w swoim pokoju, potem była razem z Nickiem w hotelu, ale rankiem, kiedy natknęła się na Afrodytę, ledwie ją poznała. Seksowna piękność przemieniła się w potargane, ponure stworzenie. Nic dziwnego, teraz to ona była na celowniku, skutecznie osaczana przez rodziców pary młodej. Praktycznie nie wolno jej było się nigdzie ruszyć, a krewne szeptały po kątach, \e rodzina Afrodyty, po jej powrocie z Grecji, ma zamiar wydać ją za wdowca, starszego, doświadczonego mę\czyznę, który będzie umiał ją trzymać krótko. Efi prawie było jej \al. Prawie. Panno Efi? Mo\emy jechać? W lusterku ukazała się uśmiechnięta twarz szofera. Nie. Jeszcze nie. Szofer skinął głową. Siedziała w tym samochodzie prawie kwadrans. Wszyscy pojechali ju\ do kościoła. Poprosiła ich o to, przyrzekając, \e zjawi się tam niebawem. Oparła ręce na brzuchu, próbując uspokoić trzepotliwe motyle, które tam się zagniezdziły. Wczoraj wieczorem była bardzo niespokojna, ale to nic w porównaniu z tym, co działo się z nią teraz. Czyli typowy przypadek nieprzytomnej ze zdenerwowania panny młodej tu\ przed ślubem. Zapewne tak. Tym bardziej, \e powód ku temu był. Tej nocy ona i Nick rozmawiali z sobą długo i szczerze, jak nigdy dotąd. Uczynili du\y krok do przodu, do omówienia pozostało jednak jeszcze wiele spraw. Na przykład: jeśli ojciec nie zgodzi się na wprowadzenie zmian w swojej cukierni, Efi otworzy własną cukiernię gdzieś blisko Grosse Point, mo\e nawet przy presti\owej Royal Oak, a takie posunięcie powinno się stanowczo przedyskutować z przyszłym mę\em, prawda? Tak samo szerzej rozwinąć temat przyszłości zawodowej Nicka. Bo mo\e on rzeczywiście w którymś momencie dojrzeje do decyzji o podjęciu studiów prawniczych. Znów głośne przełknięcie. Nagle ktoś otworzył drzwi samochodu. Tylko kto? Przecie\ wszyscy pojechali ju\ do kościoła. Tak, wszyscy oprócz ciotki Frosini, która właśnie sadowiła się obok Efi. Jesteś o krok od popełnienia największego \yciowego błędu, moje dziecko. Dzień był słoneczny i ciepły. Kościół pękał w szwach. Pan młody czekał na pannę młodą przed kościołem, wspierany przez swoich rodziców, przyszłych teściów, pierwszego dru\bę i pierwszą druhnę. Wszystko przebiegało zgodnie z planem, a o tym, co zdarzyło się w nocy między parą narzeczonych, wiedzieli tylko oni. Przegadali całą noc. O świcie Nick odwiózł Efi do domu i wrócił do siebie. Naturalnie zadano mu pytanie, gdzie był i dlaczego nie zadzwonił, ale tylko pro forma, bo uwaga wszystkich skupiona była na rzetelnym wykonaniu koniecznych czynności przedślubnych. Ojciec Nicka na przykład osobiście odśpiewał panu młodemu pieśń weselną. Nick jeszcze nigdy w \yciu nie miał okazji oglądać popisów wokalnych swego rodzica, a tu proszę: Stamatis Constantinos przykląkł na jedno kolano i ciepłym barytonem wykonał pieśń o swym jedynym synu, z którego jest bardzo dumny. A tak\e o przyszłości, naturalnie świetlanej. Nick doskonale zdawał sobie sprawę, \e w najbli\szej przyszłości nie wszystko będzie wyglądać tak ró\owo. Po powrocie z podró\y poślubnej rozpocznie się dla niego długi proces wyzwalania się spod wpływu rodziców, uczenia się, jak stawiać na pierwszym miejscu swoją nowo zało\oną
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|