|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
potwierdziła Dorbet. - Tak, ale my będziemy... - Resztę też wiemy, Ruth - dodała Dorbet spokojnie, uśmiechając się do siostry. Ruth stała zupełnie sztywna i patrzyła na nią. - Ale mama mówiła, że nie chce... - To nie mama, to ja - wyjaśniła Dorbet. - Ja się po prostu od razu tego domyśliłam, jak wtedy straciłaś przytomność. Ruth nie odpowiedziała. Azy wolno spływały jej po policzkach. - Teraz nie ma już nad czym płakać - rzekła Dorbet cicho, obejmując siostrę. - Nikt się nie gniewa, przynajmniej na ciebie - dodała z powagą. - Ale... na Samuela też nie możesz się złościć - wyszeptała Ruth udręczonym głosem. - On... on... - Ja zwykle mówię szczerze, co myślę, zwłaszcza ludziom, na których mi zależy - powiedziała Dorbet, przytulając twarz do policzka siostry. - Otóż ja nigdy nie lubiłam tego człowieka, chociaż to w gruncie rzeczy nie moja sprawa. I tak Bogu dzięki, że to nie ja muszę za niego wyjść. Otarła łzy z policzka Ruth. - Mam tylko nadzieję, że będziesz szczęśliwa - dodała cicho. - %7łe on jest taki, jak myślisz. Ruth skinęła głową w milczeniu. Dorbet wypuściła ją z objęć, chwyciła dwa worki z wełną i pociągnęła je za sobą ku drzwiom. Kiedy wyszła, w izbie zapanowała cisza. - Jak ślicznie wyglądasz - pochwaliła Ane, uśmiechając się do Ruth. - Naprawdę? Ruth patrzyła na nią z niedowierzaniem. - Naprawdę, ślicznie. Nie jesteś już taka szara - wyjaśniła Ane spokojnie. - Wszystko z pewnością jakoś się ułoży. W tej chwili do izby weszła Mali. - Aha, więc już jesteś. I czuję, że kasza też dochodzi - stwierdziła, spoglądając w stronę Ingeborg i wielkiego garnka na kuchni. - No to miejmy nadzieję, że Samuel wkrótce przyjedzie. W każdym razie mężczyzni zaraz tu będą - dodała, kiedy drzwi wejściowe się otworzyły. Musieli jednak czekać jeszcze pół godziny. Kiedy sanie wjechały na podwórze, Ruth poczuła, jakby się żelazne kleszcze zacisnęły wokół serca. Patrzyła na matkę wielkimi, przestraszonymi oczyma. - No to najpierw zjemy - poinformowała Mali cicho, obejmując ramieniem plecy córki. - A potem pójdziemy do domu dziadków i porozmawiamy, tata, ty i ja, i oczywiście Samuel. Samuel Langmo miał zarumienioną od mrozu twarz. Od września, kiedy widzieli go po raz ostatni, przybyło mu parę kilogramów, spostrzegła Mali. Więc chyba się tak nie przepracowywał, przynajmniej nie tak bardzo, jak wmawiał w listach biednej Ruth. Najwyrazniej sporo jada, pomyślała z niechęcią. Widać było, że dręczy go niepewność, dlaczego został tak stanowczo poproszony o przybycie. Witał się jednak ze wszystkimi uprzejmie, z udaną swobodą. Na koniec podszedł do Ruth i ujął obie jej ręce w swoje. - Jak dobrze znowu cię widzieć - powiedział i uśmiechnął się. - Ale bardzo zeszczuplałaś! Twoja mama wspominała coś o tym, że nie jesteś całkiem zdrowa... Ruth stała ze wzrokiem wbitym w podłogę i płonącą twarzą. On najwyrazniej nie ma pojęcia, czego dotyczy ta wizyta, myślała i czuła, że żołądek zaraz jej się wywróci na drugą stronę. Czy naprawdę w ogóle mu do głowy nie przyszło, iż miłosne uniesienia mogą mieć następstwa? Musi wiedzieć, skąd się biorą dzieci! Ale przecież ona sama też się nad tym nie zastanawiała, nagle zdała sobie z tego sprawę. Nawet nie pomyślała o dziecku, dopóki matka tego nie odkryła. A więc oboje są tak samo głupi. - Teraz czuję się dobrze - zapewniła cicho. Spojrzała w górę, utkwiła wzrok w jego twarzy. Patrzyła na te niebieskie oczy i na te piękne usta. Jej serce przepełniło wzruszenie. %7łeby on tylko chciał być sympatyczny! %7łeby przynajmniej się nie gniewał, pomyślała i cofnęła ręce. %7łeby tylko nie był na nią zły! - No to siadajmy do stołu - zapraszała Mali. - Są z nami głodni mężczyzni, którzy właśnie wrócili z lasu. - Dziękuję, dziękuję - mówił Samuel, podchodząc do miejsca, które Mali mu wskazała. Wciąż był uśmiechnięty i uprzejmy, ale widać było, że pod tą powierzchnią nerwy miał napięte do ostateczności. Mali zauważyła to po sposobie, w jaki się poruszał. Nic jednak nie powiedziała. Jak na sobotni obiad nastrój przy stole był dość ponury. Mało kto się odzywał. To, co ma zostać powiedziane, musi poczekać, aż zjemy, pomyślała Mali, spoglądając ukradkiem na Havarda. On jadł w milczeniu, spojrzenie miał mroczne. Ogólna cisza zamykała też usta Samuelowi Langmo. %7łuł kaszę, jakby to był tygodniowy chleb, wciąż miał zaczerwienioną twarz i rozbiegane spojrzenie. - Siadaj - powiedziała Mali do Samuela, wskazując mu miejsce na sofie w domu dziadków. Przychodziła tu kilka razy przed południem, napaliła w piecu i potem wiele razy dokładała drewna, mimo wszystko zamróz tkwił w ścianach. Teraz ten dom stał pusty, zwykle tutaj nie palono. A trzeba sporo czasu, żeby nagrzać wystudzoną izbę. Skinęła głową Ruth, pokazując jej, żeby usiadła na krześle. Ruth najchętniej siedziałaby obok Samuela, ale zrobiła, co matka kazała. Havard usiadł na drugim krześle, Mali zaś przysunęła sobie do stołu fotel na biegunach. - Telefonowałam i prosiłam, żebyś przyjechał, bo będziesz musiał teraz zmienić swoje plany, Langmo - zaczęła Mali. Patrzył na nią zakłopotany. - Zmienić moje plany? Ale to przecież zwierzchność decyduje, gdzie... - Nie, nie teraz - wtrącił Havard, wpijając spojrzenie w misjonarza. - Teraz będziesz musiał wziąć odpowiedzialność za to, co nawyrabiałeś tutaj w tym dworze. Ruth jest w ciąży i zakładam, że nie musisz się długo zastanawiać, by wiedzieć, kto jest ojcem dziecka. Samuel zrobił się strasznie czerwony. Ogarnął wzrokiem Ruth. Wpijał w nią spojrzenie, jakby nigdy przedtem jej nie widział. - Ja... ja nie rozumiem... - Spałeś z nią, prawda? Głos Havarda był nabrzmiały gniewem. Samuel chrząknął i nerwowo skubał obrus. - Ona ufała tobie, ufała temu, co jej obiecałeś - ciągnął Havard. - I wierzyła, że to nic złego zachowywać się jak w małżeństwie, chociaż jeszcze nie było ślubu. Bo ty przecież wiedziałeś, że to grzech, ty jesteś misjonarzem. W każdym razie Ruth ci wierzyła. Bardzo ubolewam, ale tak było - dodał. - O, Panie Boże - wyszeptał Samuel cicho. - Panie Boże! - Uważam, że Boga powinieneś zostawić w spokoju - rzekł Havard cierpko. - Tym razem będziesz musiał sam ponieść konsekwencje. Przez chwilę w izbie panowało milczenie. Tylko trzask ognia w palenisku burzył tę ciszę. - Powinieneś wiedzieć, że Ruth nikomu nic nie powiedziała, nie wydała cię - oznajmiła Mali. - Chociaż czuła się zle prawie przez cały czas, odkąd stąd wyjechałeś. Kilka dni temu zemdlała i upadła na podłogę. Wtedy wszyscy zrozumieli, na co się zanosi. Tylko Ruth nie rozumiała, o niczym nie miała pojęcia, dopóki jej nie wytłumaczyłam.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|