|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jaszczurek moich złym nie uraz słowem A ze mną nie poczynaj sobie śmiało Stwory te dumne są i bronić się gotowe Gdyś hardy, to pazury zatopią w twe ciało. Menolly żałowała, że Silvina nie zaprowadziła jej do mistrza Jerinta. Dręczyło ją jednak sumienie, że gospodyni poświęciła jej i tak zbyt wiele swego cennego czasu. Wobec tego wyprostowała się energicznie, pokonując nerwowe napięcie, i wkroczyła do sieni. Drzwi na wprost musiały prowadzić do pracowni mistrza Jerinta. Do jej uszu dochodziły odgłosy różnych robót: postukiwanie młotkiem, piłowanie drewna, lżejsze i silniejsze uderzenia. W momencie gdy otworzyła drzwi, obie z Piękną zetknęły się z całą gamą rozmaitych dzwięków - strojenia, tarcia, piłowania, przybijania, sprężynowania twardej skóry naciąganej na bębny. Piękna wydała przejmujący skrzek i wzleciała ku belkowanemu stropowi pracowni. Jej chrypliwa skarga i lot spowodowały, że wszelki ruch w pomieszczeniu zamarł. Nagła cisza, a potem szepty robotników wpatrujących się w Menolly zwróciły uwagę starszego mężczyzny, który zgięty wpół kleił właśnie części gitary trzymane na kolanach. Podniósł oczy i popatrzył na gapiących się uczniów. - No, o co chodzi? Piękna krzyknęła znowu i opuściwszy miejsce na belce pod sufitem opadła na ramię Menolly. Nie bała się, gdyż drażniące dzwięki ustały. - Kto spowodował ten dziwaczny hałas? Nie było to zwierzę ani instrument. Menolly nie zauważyła, żeby ktoś wskazał na nią palcem, ale wreszcie mistrz Jerint zauważył ją stojącą skromnie u drzwi. - Tak? Co tutaj robisz? I co trzymasz na ramieniu? Nie powinieneś obnosić się ze zwierzętami, jakiekolwiek by były. To zabronione. No, dobrze, odpowiedz, chłopcze! Stłumione śmiechy w kątach pracowni uświadomiły mu, że jest w błędzie. - Proszę, panie. Jeśli jesteś mistrzem Jerintem, ja jestem Menolly. - Jeśli jesteś Menolly, to nie jesteś chłopcem. - Nie, panie. - Czekałem na ciebie. Tak mi się przynajmniej wydaje. - Zerknął na część instrumentu, którą właśnie przyklejał, jakby przypisując martwemu przedmiotowi winę za swoje roztargnienie. - Co to za stworzenie na twoim ramieniu? Czy ono wydało ten dzwięk? - Tak. Przestraszyło się, panie. - Owszem, hałas, który tutaj panuje przestraszyłby każdego, kto posiada słuch i odrobinę rozumu. - W głosie Jerinta brzmiała aprobata. Wyciągnął głowę cofając ją natychmiast, gdy Piękna zaskrzeczała cicho. Zmarszczył brwi zdumiony, że zareagowała na jego zainteresowanie. - A więc to jest jedna z owych mitycznych jaszczurek ognistych? - Wydawał się sceptyczny. - Nazwałam ją Piękną, mistrzu Jerincie - powiedziała Menolly postanawiając zjednać kolejnych przyjaciół dla swoich pupilków. Zdecydowanym ruchem uwolniła szyję od ogona Pięknej i zmusiła zwierzę, żeby przeniosło się na przedramię. - Lubi, jak się ją gładzi po łebku... - Naprawdę? - Jerint pogłaskał złociście lśniące stworzenie. Piękna opuściła wewnętrzne powieki swych rozsiewających barwne blaski oczu, poddając się pieszczocie mistrza. - O tak, naprawdę lubi. - Jest bardzo przyjacielska. Spłoszył ją tylko hałas i ludzie. - Tak, wydaje się całkiem miła - odparł Jerint, z coraz większą ufnością gładząc pokrytym odciskami i lepkim od kleju paluchem pomrukującą z rozkoszy królową. - Naprawdę, bardzo miła. Czy smocze skóry są równie miękkie jak jej? - Tak, panie. - Urocze stworzenie. Czarujące. Dużo praktyczniejsze niż smok. - Umie także śpiewać - odezwał się mocno zbudowany mężczyzna, zbliżając się do nich wolnym krokiem z końca sali. Idąc wycierał ręce ściereczką. Po sali przelała się fala stłumionych chichotów i podnieconych szeptów, tak jakby jego pojawienie się zwolniło ukrytą sprężynę. Mężczyzna skinął Menolly głową. - Zpiewać? - zapytał Jerint przerywając głaskanie tak nagle, że Piękna trąciła go w rękę. Pogłaskał kokieteryjnie wygiętą szyję. - Ona śpiewa, Domicku? - Z pewnością słyszałeś ich wspaniały chór dziś rano, Jerincie? A więc to ten potężny mężczyzna był właśnie mistrzem Domickiem, dla którego miała grać? Miał na sobie starą tunikę z wyblakłymi oznakami
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|