|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
najciszej. I poproś, żeby przygasił albo zakrył lampy. To nie powinno nam zająć więcej niż minutę czy dwie. Chwilę dłużej i& zakończyła złowieszczo. Jonathan odbezpieczył pistolet ten dzwięk nigdy nie przestał go podniecać otworzył drzwi powozu i wyskoczył na zewnątrz. Odwrócił się natychmiast i postawił Tommy na ziemi, zanim zdążyła zaprotestować. Dało się ją podnieść bez wysiłku, jak, powiedzmy, solidne krzesło. Otrząsnęła się niczym niezadowolony kot i natychmiast pognała wąską dróżką w stronę stajni. Zamieniwszy parę słów z woznicą, pośpieszył za nią; jego obwiązane obcasy nie stukały na kamieniach, jej pantofelki skrzypiały nie głośniej niż szept. Biegła jak ktoś, kto wprawił się w bezgłośnym poruszaniu. Jak zjawa. Jej peleryna, utkana z mroku, powiewała za nią. W końcu na coś wpadną, tego był pewien. Nie docierało do nich światło księżyca ani poświata z okien. Krzewy w ogrodach były zwykle zdradziecko niskie. Gdyby się potknął, mógłby postrzelić siebie albo Tommy. Tommy syknął. Zatrzymała się tak raptownie, że wpadł na nią, poleciała, machając rozpaczliwie rękami, o jakąś stopę naprzód. Chwycił ją za pelerynę, zanim rozpłaszczyła się na ziemi. Widocznie nie miała jednak kocich oczu, bo nie ruszyła dalej. Zamiast tego oboje przywarli do ściany domu, czekając. Po krótkim czasie cienie wokół nabrały kształtów i dało się zobaczyć pas krzewów, drzwi do kuchni i budkę, zapewne wychodek dla służby, ukryty za krzakiem. Cisza wydawała się namacalna. Jakby na cały świat zarzucono pelerynę. Oddychał teraz wolniej, wyczuwając jakąś słodką woń. Tommy używa francuskiego mydła, przyszło mu do głowy. Pochylił się, żeby jeszcze raz dyskretnie wciągnąć powietrze, ciekaw& Trzask! Oboje podskoczyli o parę cali w górę, kiedy otworzyły się nagle drzwi wychodka; paskudny smród rozlał się w powietrzu i błysnęło światło. Zwiatło podskakiwało i drżało ktoś niósł lampę. Słyszeli ciężkie szuranie, jakby ktoś wysoki i tęgi z trudem podnosił stopy. Latarnię niósł, zataczając się, zapewne niezbyt trzezwy służący. Na nieszczęście snop błądzącego światła padł na twarz Jonathana. Chryste! Jonathan nasunął kapelusz głębiej na twarz, chwycił Tommy i wepchnął ją za siebie. Służący przystanął i podniósł latarnię wysoko, wpatrując się w ciemność. Lord Feckwith? Tak odparł Jonathan zimno, tłumiąc głos krawatem. Lampa kołysała się nadal. Służący nie był w stanie utrzymać jej nieruchomo. Z dziwką? Interesujące, że w głosie służącego nie było cienia zaskoczenia. Owszem. Z& dziwką& Odejdz już. Nie miał pojęcia, czy Tommy zesztywniała z oburzenia czy rozbawienia. Tak, panie. Nie chciałem przeszkadzać. Tylko na obiad dali wołowinę i ta wołowina w żołądku, no, niech to& Ponieważ sens tego, co chciał powiedzieć, wydawał się raczej oczywisty, skłonił się, lampa wydała metaliczny szczęk, zniżając się razem z nim, po czym odwrócił się i poczłapał do domu. Czekali. Jonathan policzył do dziesięciu od chwili, kiedy służący zamknął drzwi. Tommy oddychała niepokojąco szybko. A potem wysunęła się zza jego pleców i poszła naprzód. Jonathan za nią. Kiedy zbliżyli się na tyle do wychodka, że oczy zaczęły im łzawić, szepnęła: Sally? Coś zaszeleściło. Jonathanowi włosy zjeżyły się na karku. Zza krzaków przy wychodku wychynęła drobna postać. Tommy? A Tommy rzuciła się na cokolwiek to było, podniosła z ziemi i pobiegła dróżką z powrotem. Ki diabeł& Jonathan popędził za nią. Z ciężarem nie mogła poruszać się bardzo szybko, ale strach w krytycznych sytuacjach często dodaje sił. Woznica na widok dwojga gnających na łeb na szyję pasażerów otworzył spokojnie drzwi. Tommy przesunęła pakunek pod pachę, Jonathan popchnął ją w górę i rzuciwszy woznicy: z powrotem tam, gdzie nas znalazłeś, dodatkowy szyling, jeśli będziesz pędził jak stado szatanów , wskoczył do środka. Konie szarpnęły powozem, pasażerowie o mało się nie poprzewracali. Poprawili się na siedzeniach. Naprzeciwko Jonathana Tommy oparła się na ławce, wzdychając z ulgą. Delikatnie usadowiła pakunek obok siebie, poklepując go i uspokajając. Jonathan wytrzeszczył oczy. To dziecko! Słowo: osłupieć nigdy do nikogo nie pasowało lepiej niż do Jonathana w tej chwili. Tommy nie wydawała się wzruszona w żaden sposób. Na Boga. Powiedziałeś to tak, jakby ktoś inny powiedział: To ospa! . Właśnie wtedy dziewczynka bo była to właśnie dziewczynka musiała zauważyć Jonathana. I krzyknęła. Krzyczała i krzyczała. Był to krzyk zupełnie wyjątkowy. Szarpiący nerwy, rozrywający bębenki w uszach, ścinający krew w żyłach wrzask, który odebrał mu parę lat życia, wcisnął w siedzenie i sprawił, że o mało się nie zmoczył. Złapał się na tym, że trzyma się kurczowo ścian powozu, jakby to miało mu pomóc w ucieczce. Tommy także wpadła w panikę. ściągnęła pelerynę i przez chwilę Jonathana ożywiła irracjonalna nadzieja, że zdusi małe stworzenie. Tak się jednak nie stało. Tommy zarzuciła pelerynę na ramiona dziewczynki i zaczęła monologować, usiłując ją uspokoić. Sally, wszystko w porządku. W porządku. Uspokój
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|