|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Teresa z Lisą przyjechały samochodem jakieś dwadzieścia minut pózniej. - Wiedziałam, że tu was zastanę! - zawołała Teresa. - Dzień jest zbyt piękny, żeby siedzieć w domu. Trzymając córkę za rękę, schodziła po schodach prowadzących od podjazdu na drewniany pomost. - 157 - S R Miała na sobie krótkie spodenki i górę od czarnego bikini, Lisa zaś ubrana była w uroczą różową sukienkę, którą Claire widziała wcześniej w sklepie Mallory. Kiedy tylko dziewczynka znalazła się nad wodą, szybciutko zdjęła sukienkę, ukazując pod spodem dwuczęściowy kostium kąpielowy podobny do tego, jaki miała jej matka. - Mogę przejechać się motorówką? - Popatrzyła błagalnie na matkę. - Razem z dziewczynkami? - Tak, kochanie. Ale włóż kamizelkę ratunkową, żebyś była gotowa, kiedy Grady podpłynie do brzegu. Claire wskazała Teresie puste krzesło koło siebie, po czym sięgnęła do przenośnej chłodziarki, żeby zaoferować jej coś zimnego do picia. Teresa zdjęła szorty i usiadła; Claire nie doszukała się na jej brzuchu ani jednej fałdki tłuszczu. - Dzięki, tego mi było trzeba. Zerwała kapsel z butelki i wypiła łyk soku pomarańczowego, po czym pomogła Lisie zapiąć kamizelkę. - Kto jest na końcu liny? - Kirk - odparła Claire. Była dumna z męża. Przy pierwszej próbie udało mu się wystartować na jednej narcie. Całkiem niezle, zważywszy, że od ostatniej próby minął rok. - Zaraz po nim szykuje się Andie. Chce zrzucić jedną nartę... Andie siedziała na pomoście, majtając nogami w wodzie. Lisa usiadła obok starszej koleżanki. - Odważna jesteś. Ja bym się bała. To wygląda naprawdę groznie. Wskazała na motorówkę, która zawróciwszy, płynęła w stronę brzegu, i na Kirka, który pochylony pod kątem czterdziestu pięciu stopni pruł po wodzie. Grady stał z przodu przy sterze, a Jenna i Daisy z tyłu jako czujki"; miały nie spuszczać Kirka z oczu, a gdyby się przewrócił, natychmiast powiadomić o tym Gra- dy'ego. Warren i Taylor spędzali dzień z przyjaciółmi. Płci żeńskiej, oznajmił z błyskiem w oku Grady, kiedy Kirk spytał go o synów. - 158 - S R - Jeszcze parę lat i twoje też zaczną chodzić na randki - dodał ze śmiechem. Claire patrzyła z rozbawieniem, jak Kirk blednie. Ale to było wcześniej, zanim wybrał się na przejażdżkę. Motorówka płynęła równolegle do brzegu. Mniej więcej na wysokości pomostu Kirk puścił linę i zanurzył się w wodzie. Grady zmniejszył prędkość, po czym zawrócił. Zauważywszy Teresę, pomachał jej wesoło ręką. - Hej tam! Jak to miło, że przyszłaś! O, widzę również Lisę. No co, rybko, chcesz się przejechać? - Tak! - zapiszczała dziewczynka. Wyciągnęła rączki. Kiedy motorówka podpłynęła bliżej, Grady chwycił dziecko w ramiona. Kątem oka Claire spostrzegła, że Teresa obserwuje tę scenę ze wzruszeniem. Tymczasem Kirk, przytrzymując nartę pod pachą, podpłynął do drabinki. - Brawo, tatku - powiedziała Andie, pochylając się, by wziąć od ojca nartę. - Zwietnie ci poszło. - Ale frajda! - Kirk przywitał się z Teresą, uśmiechnął do żony, po czym ponownie zwrócił się do córki. - No, Andie, twoja kolej. - Wiem. - Zeszła wolno po drabince. - O rany, ale zimna woda! Trzy dziewczynki w motorówce zaczęły klaskać, chcąc dodać jej otuchy. Claire podała Kirkowi narty, a on przytrzymał Andie, kiedy wkładała je na nogi. Potem przytrzymał ją, kiedy czekała, aż Grady oddali się na tyle, żeby lina była napięta. - No dobra, Andie! - zawołał Grady. - Zrobimy w ten sposób: popłynę kawałek, potem zawrócę. Kiedy będę na prostej, wtedy ty zrzuć nartę. Claire pochyliła się do przodu i zacisnęła kciuki. Niech się uda, niech się uda, powtarzała w duchu. Wiedziała, jak bardzo córce zależy na opanowaniu tej sztuczki. - Jestem gotowa! Motorówka ruszyła. - Stoi! Stoi! - krzyknęły z przejęciem młodsze dziewczynki obserwujące Andie na końcu naprężonej liny. Zgodnie z tym, co mówił, Grady popłynął kawałek prosto, potem zawrócił. Claire z zapartym tchem patrzyła, jak Andie schyla się i uwalnia lewą nogę. Narta została w tyle. Przez chwilę wszystko wskazywało na to, że dziewczynka utrzyma - 159 - S R równowagę. Ale potem, niestety, puściła linę i zapadła się pod wodę. Claire poderwała się na nogi. - Boże... Wykonując parę szybkich wyrzutów ramionami, Kirk dopłynął do córki. Po krótkiej konsultacji pomachał w stronę brzegu. - Wszystko w porządku! Chce spróbować jeszcze raz. Andie spróbowała po raz drugi i trzeci. Potem odczekała kilka minut. W tym czasie Daisy przejechała się na nartach, a młodsze dziewczynki zrobiły rundę w pontonie. Przy czwartej próbie Andie zdołała się utrzymać na nogach przez dwadzieścia sekund. Przy piątej też. Przy szóstej poleciała do wody na łeb, na szyję; wyłoniła się po paru sekundach, krztusząc się i kaszląc. - Starczy tego dobrego - powiedziała Claire do Kirka, który czekał w wodzie. - Na pewno jest już skonana. Przypilnuj, żeby wyszła, a ja idę do domu szykować lunch. Myślę, że wszyscy porządnie zgłodnieli. Spojrzawszy na zegarek, zobaczyła ze zdumieniem, że zbliża się wpół do trzeciej. Całe szczęście, że dziewczynki zjadły solidne śniadanie, pomyślała. Miała nadzieję, że reszta gości też się rano najadła. Usłyszała za plecami warkot motorówki i głos Grady'ego: - A ty, Tereso? Nie chcesz się przejechać? - Nie, dziękuję. Pomogę Claire. Claire zwolniła kroku; po chwili Teresa dogoniła ją. - Możesz śmiało popływać, Tereso. Dam sobie ze wszystkim radę... - Nie, chętnie pomogę. Claire rozpaliła ogień na grillu, po czym na moment zniknęła w kuchni. Teresa została na tarasie, krojąc bułki i smarując je masłem. - Wszystko w porządku, Tereso? - spytała Claire, stawiając na stole sosy. Wydawało jej się, że przyjaciółka Grady'ego jest dziś jeszcze bardziej przygnębiona niż wczoraj. - Właściwie tak... - Teresa wzięła głęboki oddech. - Chociaż sama nie wiem. Znów miałam telefon od Eda... mojego byłego męża. - 160 - S R - Czego chciał? Widzieć się z Lisą? - Nie. Pod tym względem mam szczęście. Nie muszę się martwić o wizyty
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|