|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na łóŜku. W tej chwili usłyszał głos Merri dochodzący z holu na piętrze: – Danny? Synku, to ty? PrzecieŜ wie, Ŝe to jej dzieciak, pomyślał Logan. Dlaczego więc pyta? A co innego mogłaby powiedzieć? Prawdę? I co dalej? – Stary, za duŜo myślisz – powiedział do siebie pod nosem, przecierając twarz i sięgając po dŜinsy. Musiał się ubrać i jakoś przetrwać do końca ten dzień. Ale jak pozbędzie się zapachu Merri i smaku jej ust? Jak uda mu się przestać o niej myśleć? Idąc po schodach w dół, usiłował odpowiedzieć sobie na to pytanie. Usłyszał podniecony głos Danny’ego: – ...i było zimno. Najbardziej podobała mi się przejaŜdŜka łodzią w górę Missisipi. Widzieliśmy mnóstwo ciekawych rzeczy. Stare plantacje i małe domki na wodzie zbudowane na słupach telefonicznych. – Na palach – poprawiła Merri. – Czy one gniją? – chciał się dowiedzieć Danny. Są odpowiednio impregnowane. – Mamo, skąd o tym wiesz? – Wiem. – Co robiłaś, kiedy mnie nie było? – Nic interesującego. Pracowałam. Sprzątałam. – Och, niepotrzebnie pytałem. Powinienem wiedzieć. Przepraszam. A ja przepraszam, Ŝe podsłuchiwałem, pomyślał Logan. Merri kłamała przekonująco. Przychodziło jej to z duŜą łatwością. Zbyt duŜą. – Stryjku Loganie! – zawołał podniecony Danny. – Co u ciebie? Widziałem cięŜarówkę przed domem. Sądziłem, Ŝe jesteś w polu z Shermanem. – Niedawno skończyłem papierkową robotę, a potem uciąłem sobie małą drzemkę. – Danny, mój ty wielki podróŜniku, daj mi rzeczy, które miałeś z sobą – odezwała się Merri do syna. – Miałam właśnie zabrać się do pieczenia ciasta, bo twoja babcia niedługo wróci. Och, przecieŜ nie wiesz, co tutaj się stało. Logan czuł się fatalnie. Nie wiedział, co z sobą począć. Merri opowiedziała synowi o wypadku Stana Shirleya. Rozmawiali jak dobrzy przyjaciele. Logan sięgnął po piwo. W tej chwili otworzyły się drzwi kuchni. Ukazała się w nich roześmiana twarz pani domu. – Wcześnie wróciłaś – zauwaŜył Logan. – Dzień dobry. – Faith podała synowi torbę. – Hej, Danny, Merri, jak się macie? Ucałowała synową i uściskała wnuka. Logan nie potrafił sobie przypomnieć, kiedy matka po raz ostami jego tak wylewnie witała. Zawsze okazywała radość tylko na widok Bretta. Logan przecieŜ nie lubił okazywania czułości. Był twardym facetem, głową rodziny. Czemu jednak dziś poczuł ukłucie zazdrości? Dlaczego zachowanie się matki tak bardzo go zabolało? – Merci – ciągnęła Faith – po naszej rozmowie przez telefon Stan miał wyrzuty sumienia. Nalegał, Ŝebym wcześniej wróciła do domu. I miał rację. Moja droga, wyglądasz, jakbyś nic nie jadła od dwóch dni. A ty, chłopcze – zwróciła się do Danny’ego, z czułością mierzwiąc mu włosy – dam głowę, Ŝe przez cały weekend Ŝywiłeś się tylko hot dogami. – Wczoraj na lunch jadłem smaŜonego aligatora – odparł uszczęśliwiony chłopiec. Faith i Merri wydały okrzyki grozy. Logan obserwował w milczeniu tę scenę. Z łatwością wyobraził sobie całą trójkę za pięć lub nawet dziesięć lat. Sam jednak nie widział tu miejsca dla siebie. Uprzytomniwszy to sobie, poczuł się jeszcze gorzej. Nie zauwaŜony przez nikogo, postawił torbę matki na podłodze i wymknął się z kuchni. Wyszedł przed dom. Ostre popołudniowe światło sprawiło, Ŝe skrzywił twarz. Przez całe Ŝycie czuł się w rodzinie jak piąte koło u wozu. To Brett dawał się lubić, a on pozostawał zawsze twardym, mało sympatycznym facetem. Nadal nic nie uległo zmianie. To, co łączyło go z Merri, juŜ się nie liczyło. Dlaczego nie był lubiany? Czemu wyłączano go z uciech i wspólnych zabaw? – Logan? Zatopiony w ponurych myślach nie usłyszał, Ŝe Merri idzie za nim. Na dźwięk jej miękkiego głosu jego serce zaczęło szybciej bić z radości. śeby się opanować, zacisnął dłonie w pięści. – Czemu opuściłaś wesołą kompanię? – zapytał. – Twoja mama poszła na górę, Ŝeby się rozpakować. A Danny zaraz weźmie prysznic. – Merri podeszła bliŜej Logana. – Dobrze się czujesz? – A ty? – Nie najlepiej. – Nie znam się na tym, ale uwaŜam, Ŝe świetnie grasz swoją rolę. Powitałaś ich z prawdziwą radością. Było to przekonujące przedstawienie. – Chodź do środka, proszę. Będą się zastanawiali, dlaczego wyszedłeś. – Nie będą. A ponadto nie potrafię tak dobrze udawać jak ty. Merri miała dość tego gadania. Ujęła się pod boki. – Co przychodzi ci do głowy? Dlaczego wygadujesz takie rzeczy? Próbuję... – Kto prosił cię o to? – warknął Logan. Był zły, Ŝe nadal reaguje na bliskość ciała Merri. – Idź sama do domu i bądź, złotko, idealną matką i synową. Nikt nie prosi cię o nic więcej. Jeszcze nigdy nie widział aŜ takiej bladości na jej twarzy. Skóra na twarzy Merri stała się niemal popielata. Przez chwilę Loganowi nawet wydawało się, Ŝe widzi łzę, która zabłysła na jej gęstych rzęsach. Merri szybko jednak opanowała się, odwróciła na pięcie i bez słowa weszła do domu. A więc wszystko wróciło do normy. – Wspaniale – mruknął pod nosem do siebie Logan. – Wspaniale. ROZDZIAŁ SIÓDMY – To mój tuńczyk z chlebem. – Maggie wyjęła tackę z rąk Merri.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|