|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do roboty. Bill otrzymał zadanie kierowania żniwami roślin tsotska w prowincji Rhodomontade. Roślina tsotska stanowi jedno z podstawowych zródeł pożywienia Tsurisjan. Tsotska, mały krzew o różowych kwiatach, daje zarówno owoce, jak i orzechy, oraz trzeci rodzaj owocu, który wygląda jak wstrętny, purpurowy banan, ale jest naprawdę bardzo pożywny. Pola roślin tsotska rozciągały się aż po horyzont. Między grzędami umieszczone były urządzenia nawadniające. Ich wyłączanie i włączanie należało do Billa. Praca ta nie była trudna z jednego powodu. Bill nie miał ciała i dlatego musiał tylko kierować swoją wolę na odpowiednie zawory, które będąc psychotropiczne, powinny się wtedy otwierać. Było to dziwne, ale nawet w przypadku zaworów psychotropicznych niektóre z nich zacinały się, a inne, a inne wyglądały na zardzewiałe. I dziwne było też to, że ilość energii, jaką pochłaniało odkręcanie i zakręcanie zaworów, była dokładnie taka sama jak ta, której byłoby potrzeba, gdyby Bill posiadał ciało do wykonywania tej pracy. Wrażenia wizualne były oczywiście bardziej interesujące. Bill mógł wznieść się siłą woli daleko nad polami, spadać w dół jak ptak, albo mógł zapuszczać się pod ziemię i badać stan korzeni. Nie było? żadnych widocznych ograniczeń tego, czego mógł dokonywać bez ciała. Pomimo to pracy było mnóstwo, a życie bez ciała wyglądało inaczej, niż się spodzie-; wał. Z czasem zaczęło to Billa nudzić. W rzeczywistości, po kilku dniach tej zabawy doszedł do wniosku, że praca fizyczna bez ciała jest równie trudna, męcząca i wyczerpująca, jak życie z ciałem. Sprawiło to, że Bill zaczął zastanawiać się, jak wygląda życie po śmierci, o ile w ogóle jest coś takiego. Podejrzewał, że może być mniej fajnie, niż to się ludziom wydaje. Przebywanie na polach tsotski stało się przyjemniejsze, odkąd komputer sprawił, że Bill mógł odczuwać coś w rodzaju upału i chłodu, a także ruch oraz odpowiedniki wrażeń z innych zmysłów. Wiedział, że nie przeżywa tego naprawdę, ale było to o wiele lepsze niż zupełnie nic. W niektóre popołudnia kładł swoje metaforyczne ciało na trawiastym pagórku, na skraju jednego z pól tsotski. Regulując analogowe receptory, mógł wdychać niebiański zapach czerwonej koniczyny i sassafrasu. Komputer dodał nawet do tego przeznaczony dla swego gościa odpowiednik muzyczny. Bill nie przepadał specjalnie za klasyką, ale komputer wytłumaczył mu, że rośliny rosną najlepiej, kiedy słuchają dużo Mozarta. Bill nie skarżył się, choć zazwyczaj lubił muzykę z mocnym uderzeniem, przy której mógł stukać do taktu swoją stopą. Po pewnym czasie pola tsotski znudziły go i zaczął włóczyć się po okolicy. Komputer był podłączony do wszystkich części planety, Bill mógł więc korzystać z najlepszego systemu transportowego, jaki zdarzyło mu się oglądać. Poruszanie się wzdłuż linii transmisyjnych wymagało zużycia energii, lecz Bill odkrył wkrótce odpowiednik zestawu akumulatorów, dzięki czemu mógł poruszać się wszędzie bez wysiłku, w sposób do którego wydawał się stworzony. Odpowiednik zestawu mocy pojawił się, kiedy napotkał Squolla. Było to małe, przypominające gryzonia, stworzonko zamieszkujące pola i lasy Tsurisu, które potrafiło porozumiewać się z autonomicznymi projekcjami komputerowymi, takimi jak Bill. Squoll nie był bardzo inteligentny - był mniej więcej na poziomie młodego i opóznionego w rozwoju owczarka - stanowił jednak miłe towarzystwo. Jego rozmiary odpowiadały z grubsza ziemskiej wiewiórce, a na każdym końcu miał wielki, bujny ogon. Ten podziwu godny przykład mimikry naturalnej ratował go przed licznymi drapieżnikami, które chętnie żywiły się Squollami, ponieważ widok dwóch ogonów zbijał je z tropu na czas wystarczająco długi, by Squollowi udało się uciec. Bill poszedł za Squollem powracającym do gniazda. Squolle zamieszkują w gałęziach drzew kardyferowych, tych olbrzymów rosnących na otwartych leśnych przestrzeniach i polanach. Squollom nie przychodzi to łatwo, bo nie są one stworzone przez naturę do wspinania się po drzewach. Jest rzeczą oczywistą, że natura miała na nie jakiś inny pomysł, ponieważ posiadają one płetwy, skrzela i małe, szczątkowe skrzydła. Rzeczywiście wygląda to tak, jakby natura niezupełnie mogła się co do Squollów zdecydować. Bill spotkał Squolla pewnego dnia, gdy leżał sobie analogowo w miłej, zielonej trawie na wzgórzu, marząc o książeczce z komiksami i hamburgerze z koniny. - Dzień dobry - pisnął Squoll. - Jesteś tutaj nowy, prawda? - Tak, chyba tak - odparł Bill. - Półautonomiczny? - Tak, dokładnie. - Tak sobie pomyślałem - powiedział Squoll - Masz wygląd kogoś o ograniczonej samodzielności. Nie jesteś już zmęczony podlewaniem tych pól? - Jestem, ale wiesz, to jest moja praca. - Och, oczywiście, że wiem - potwierdził Squoll. - Natychmiast odgadłem, że jesteś jedną z końcówek komputera. - Nie lubię myśleć o sobie w ten sposób - oburzył się Bill. - Ale chyba masz rację. Na pewno chciałbym dostać z powrotem moje ciało. - Tak, ciała są miłe. Zwłaszcza takie jak moje z dwoma ogonami. Czy nie wpadłbyś do mnie na grzędę na herbatkę? - Z rozkoszą - ucieszył się Bill - tylko że nie mam ciała, którym dałoby się ją wypić. - Nie szkodzi. Będziemy udawać. I będziesz miał okazję poznać moją rodzinę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|