|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
–Wyszły, powłócząc nogami. Były osłabione. Potem upadły i zmarły. Bali-śmy się podejść bliżej. Więc była to prawda. To sprawka tego rozszerzającego się kręgu. Zgniótł głow ę w niekształtną masę i włożył ją do kieszeni. Glina miotała się pełna wigoru, trącając go w nogi. Peter wyprostował się ostrożnie. Krąg ognistego światła rozprzestrzeniał się nieprzerwanie. Ogarniał coraz to nowe budynki. Rósł bezdźwięcznie. Zagrażał wszystkiemu wokoło. I nagle Peter zrozumiał. Ta poświata nie niszczyła. Ona zmieniała. Pochłaniała rzeczy, które napotkała na swojej drodze, a na ich miejscu pojawiały się nowe kształty. Wynurzały się z niej nowe formy. Obiekty, których nigdy nie widział. Całkowicie mu nie znane. Obce dla niego. Stał przez dłuższą chwilę, przyglądając się pochodowi poświaty, podczas gdy golemy trącały go nerwowo, chcąc, aby je wypuścił. Poświata zbliżała się do niego, więc zrobił kilka kroków do tyłu. Był podniecony. Ogarnęła go radość i zadowolenie. Czas więc nadszedł. Najpierw jej śmierć, a teraz to. Równowaga została zachwiana. Granica nie miała już znaczenia. Pierwotne kształty wynurzały się na zewnątrz. Wracał z otchłani do życia. To był ostatni element. Ta ostatnia rzecz, której mu brakowało. Szybko podjął decyzję. Pośpiesznie wyjął z kieszeni wijącą się glinę, wykonał głęboki oddech i kucnął. Obejrzał się za siebie i spojrzał do góry na wznoszący się ku niebu mroczny kształt. Ten widok napełnił go mocą; mocą, której właśnie potrzebował. Ruszył ku ogarniającym wszystko językom ognia. Wędrowcy patrzyli z przejęciem, jak Barton poprawia ostatnie szkice. –To jest źle-mruknął. Skreślił ołówkiem całą ulice.-Tu była aleja Lawtona. I te budynki są źle naniesione. – Zamyślił się. – Tu była mała piekarnia. Z zielonym szyldem. Własność niejakiego Olivera.-Wziął spis ludności i przebiegł go palcem.– Jego także opuściliście. Christopher stał za nim, zaglądając mu przez ramię. –Czy tam nie pracowała taka młoda dziewczyna? Zdaje się, że przypominam sobie tęgą dziewczynę. W okularach i z grubymi nogami. Była jego bratanicą czy coś w tym rodzaju. Julia Oliver. –Słusznie.-Barton skończył poprawki.-Co najmniej w dwudziestu procentach wasze szkice są niewłaściwe. Nasza praca nad parkiem pokazała, że musimy być bardzo dokładni. –Niech pan nie zapomni o tym starym, dużym, brązowym domu-zawołał Christopher. – Był tam pies, niewielki krótkowłosy terier. Kiedyś ugryzł mnie w kostkę. – Pochylił się i pomacał po nodze. – Ta blizna zniknęła w trakcie Zmiany.-Na jego twarzy pojawił się dziwny wyraz.-Jestem pewny, że zostałem tu ugryziony. A może… –Chyba był pan-powiedział Barton. –Przypominam sobie krótkowłosego szpica na tej ulicy. Uwzględnię go. Doktor Meade stał w kącie pokoju, smutny i oszołomiony. Wędrowcy krzątali się wokół długiego stołu, podając sobie tam i z powrotem szkice i wykazy. Cały budynek
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|