|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pewne. . . pewne poszlaki świadczą przeciwko tobie wykrztusiłem oczywiście ja nie wierzę, że to ty dodałem pośpiesznie ale inni. . . Gnat strasznie odgrażał się. Jeśli podburzy klasę. . . W nader obrazowej formie przedstawiłem Madzi czyhające na nią niebezpieczeństwa. Trzeba uprzedzić wypadki zakończyłem. Najlepiej będzie, jeśli od razu przedstawisz jakieś dobre alibi. . . Alibi? spojrzała na mnie niespokojnie. Tak, alibi. . . to znaczy, że nie mogłaś podpatrzyć i podsłuchać tej awantury z Rozpylaczem i Bamboszem, i tej śmiesznej dysputy Bambosza z Oberonem, że byłaś wtedy gdzie indziej. . . rozumiesz. Rozumiem. A więc?. . . A więc ja. . . ja nie mam alibi wyznała zmieszana Matylda. Jak to? przestraszyłem się chyba potrafisz udowodnić, że nie było cię ani pod oknem gabinetu, ani obok w naszej klasie. . . Ra-raczej nie potrafię. Dlaczego? 150 Bo ja właśnie byłam wtedy w klasie. Osłupiałem. Nieszczęsna, kto ci kazał! jęknąłem. Musiałam. . . Byłam akurat tego dnia dyżurną. . . Brawo! Coraz lepiej! Ale chyba mi wierzysz, że to nie ja. . . tę gazetkę. . . spojrzała na mnie zakłopotana. O. . . oczywiście wierzę, że to nie ty wyjąkałem te poszlaki są sta- nowczo. . . nie. . . nieprzekonywające. Myślisz? spojrzała na mnie z powątpiewaniem. Jestem tego pewien! potwierdziłem rozpaczliwie. Poza tym mam nadzieję, że nikt cię nie widział w tej klasie. . . Wszyscy mnie widzieli! Wszyscy? powtórzyłem raczej nikłym głosem jak to wszyscy? Bo co trochę ktoś wchodził do klasy w czasie przerwy, żeby się ochłodzić, bo na korytarzu było strasznie duszno, a Bambosz zamknął na klucz drzwi na podwórze. No i wszyscy widzieli, że ja stoję w oknie i podsłuchuję wyznała Matylda. To znaczy, że wszystko słyszałaś, co oni mówili w gabinecie? zapytałem zupełnie już słabym głosem. Wszystko odparła. To zupełnie fatalnie! I ja tak myślę zgodziła się. Zupełnie nie wiem, co robić bąknąłem. Nie przejmuj się pocieszyła mnie mam pomysł. Jaki ty możesz mieć pomysł? Pójdę do Gnata i wytłumaczę mu oświadczyła z niezrozumiałą dla mnie lekkomyślnością i beztroską. Oszalałaś?! przeraziłem się. Porozmawiamy w cztery oczy ciągnęła z dziwną determinacją. Tylko nie w cztery oczy! sprzeciwiłem się gwałtownie. Na pewno go przekonam uśmiechnęła się Matylda, a jej oczy zabłysły niepokojąco. Ani się waż! zasapałem wzburzony. W ogóle nie wolno ci się przy- znać, że cokolwiek słyszałaś. . . Musimy zastosować inną linię obrony. Jaką? Musimy odnalezć tego, kto spreparował ten skandaliczny numer! Posłu- chaj, jest pewien punkt zaczepienia. Do tej gazety wykorzystano twoje ostatnie zdjęcia. Przypomnij sobie, komu je dałaś. Och. . . dałam je różnym osobom. . . Matylda wzruszyła ramionami. Ale te, na których jest Bambosz i pies nalegałem. 151 Te dałam pani bibliotekarce. Bibliotekarce?! Oszaleć można otarłem czoło której bibliotekarce? Pani P. czy Jasnej Biblioli? Jasnej Biblioli odparła Matylda. Po co? Bibliola powiedziała, że ożywią jej wystawę. . . Wiesz, że Bibliola co ty- dzień organizuje w bibliotece wystawę plastyczną. Tak, to jej mania, reprodukcje dzieł znanych malarzy. Ale trudno mi uwie- rzyć. . . potrząsnąłem głową zaaferowany chociaż z drugiej strony. . . Myślisz, że Bibliola mogłaby zrobić wam taki kawał? Nie wiem. . . zupełnie nie wiem powtarzałem bezradnie to byłoby zapewne mało prawdopodobne, ale czy zupełnie niemożliwe? Mogła jej szajba odbić. . . Szajba? Co ty! To się zdarza najporządniejszym ludziom. Czasem z przepracowania, cza- sem z nerwów. Wiesz, jaka ciężka jest praca w szkole. Jednych wynoszą przed- wcześnie jak pana Dziedziucha, innym szajba odbija. . . Bibliola była ostatnio bar- dzo niezrównoważona zauważyłem. To prawda zgodziła się Madzia. Bibliola była ostatnio w dziwnym humorze. Deklamowała na głos jakieś zdania. To były aforyzmy Leca. Podśpiewywała coś tym swoim niskim głosem. Tym razem niższym niż zwykle. Bardzo niskim, prawie męskim, niby dla zabawy i wesoło. . . Ale to była wesołość, od której ciarki przechodziły po grzbiecie. Jej spojrzenie było szydercze. . . Tak, pamiętam, że spojrzała na mnie z głęboką ironią, gdy pożyczałem Niedobrą miłość . Ja myślę, że ją ogarnął pesymizm stwierdziłem z przekonaniem. Bardzo możliwe powiedziała Madzia. Musimy to zbadać, a na razie trzymaj się z daleka od Gnata zaleciłem. Najlepiej, żebyś w ogóle nie wychodziła dziś z domu. Och nie, muszę przecież być na pogrzebie! A co do Zyzia. . . Zrozumiałem, że żądam zbyt wiele. Ostrzegłem cię rzekłem zimno ale ty jesteś podobna do ćmy, co bezmyślnie leci w ogień. No, wiesz, takie porównanie oburzyła się Matylda jeszcze nikt mnie nie porównał do ćmy. Dziękuję ci! No więc ja ci to mówię. Jesteś ćmą zadyszałem z tłumionego wzburze- nia. Powiedz mi, dlaczego jesteś taka zaślepiona. . . Zaślepiona? Nie rozumiem. . . 152 Jesteś zaślepiona, gdy chodzi o Zyzia! To się rzuca w oczy! Zaślepiona i głucha! Wcale nie jestem poczerwieniała Matylda to ty zaatakowała mnie nagle to ty z jakiegoś powodu przestałeś lubić Zyzia. . . To ty go nie cierpisz! Ja go traktuję normalnie. . . po prostu normalnie, a ty masz uraz. . . Ja mam uraz?! wykrzyknąłem ze złością. Tak. Wyrazny uraz! powtórzyła zupełnie nie rozumiem, skąd to u ciebie. Powinniśmy to wyjaśnić sobie w trójkę. . . W trójkę?! spojrzałem na Matyldę osłupiały. Masz niesamowite po- mysły! Nie chcesz? Dajże spokój! Rozmawiać z Zyziem na takie tematy! Ty w ogóle niczego nie rozumiesz. . . Nie zdajesz sobie z niczego sprawy. . . Mówiłem ci już, że Zyzio to zakuty adelista. On nie znosi dziewczyn z naszej klasy! A teraz w dodatku ten skandal. . . Błagam cię jęknąłem łamiącym się głosem bądz ostrożna, nie ustawiaj się do bicia. . . ja znam sytuację. . . ja. . . Nudny jesteś przerwała mi zniecierpliwiona ciągle to samo w kółko, aż się niedobrze robi! Przepraszam cię, ale muszę już pędzić na obiad! Znieruchomiałem, jak rażony obuchem. Nawet nie próbowałem jej gonić. A potem zrobiło mi się wybitnie nijako, mdło jakoś i gorzko na dodatek. Niewątpli- wie miałem tę gorycz w sercu , którą niegdyś z takim zapałem opiewali poeci. I ogarnął mnie pesymizm zasadniczy, i zastanawiałem, się, czy pesymizm Biblio- li nie jest tego samego rodzaju. . . Czy warto być dobrym dla dziewczyn? Zyzio okazuje Matyldzie jawne lekceważenie, mało tego, tępi ją wyraznie, a Matyldy to zupełnie nie zraża. Przeciwnie! Tym bardziej interesuje się Zyziem! Nie trze- ba się dłużej okłamywać! Spójrzmy rzeczywistości w oczy! Prawda jest smutna: Matylda z niezrozumiałych powodów uwielbia Zyzia, ja natomiast, który zawsze stałem po jej stronie i narażałem się dla niej, zupełnie się nie liczę, a przed chwilą dowiedziałem się na domiar złego, że jestem nudny! Czy więc warto być dobrym dla dziewczyn? Tak myślałem rozgoryczony chyba z pięć minut, może trochę dłużej, a potem otrząsnąłem się z przygnębienia i pomyślałem dumnie, że nie robiłem niczego z myślą o nagrodzie ani dla zapłaty. Po prostu uważałem, że tak należy postępo- wać i nie potrafiłbym inaczej. Dobroć sama dla siebie jest najwyższą nagrodą, wzbogaca bardziej tego, kto daje, niż tego kto bierze . . . Zabrzmiało mi to bardzo filozoficznie, może trochę za bardzo, ale uspokoiło mnie poważnie. . . i do tego
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|