|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zwólcie dowiedzieć siÄ™, jak imiÄ™ waszego ojca? Ojciec mój od dawna już nie żyje. Na imiÄ™ byÅ‚o mu Julian. Biedniażka wy! (biedaczka) tak rano (wczeÅ›nie) bez ojca zostaliÅ›cie i... i z takÄ… matkÄ…! Nu, tak do widzenia, Ino Julianówno. A kiedy zobaczymy siÄ™? Może jutro znów na spacer tu przyjdziecie! I ja przyjdÄ™. Pogadamy sobie i ja znowu na wasze liczko cudne popatrzÄ™. A o której godzinie? U mnie o tej porze czasu najwiÄ™cej... UmówiÅ‚y siÄ™, że nazajutrz zejdÄ… siÄ™ znowu na tym miejscu, o godzinie czwartej, a teraz już nieco pózno jest i Ina Å›pieszy... Å›pieszy... CoÅ› jÄ… pcha, na skrzydÅ‚ach niesie ku tej wystrojo- nej, wesoÅ‚ej kobiecie, która wczoraj mówiÅ‚a jej rzeczy tak miÅ‚e, tak miÅ‚e, że aż spać w nocy nie mogÅ‚a. Jakby jej, kto wÅ›ród ciszy nocnej do ucha szeptaÅ‚ sÅ‚owa: C'est une déeesse A po- tem: O niczym wiÄ™cej, jak tylko o was mówić nie może . I jeszcze: Borys! Borys! Kniaz Borys! Zlicznie imiÄ™ to brzmi... ZaszeleÅ›ciÅ‚a pomiÄ™dzy drzewami jedwabna suknia Heleny Iwanówny, inna niż wczoraj i jeszcze Å‚adniejsza, jak srebrne pajÄ™czynki rozwiewaÅ‚y siÄ™ na kapeluszu jej maÅ‚e, biaÅ‚e piórka, gdy ujrzawszy InÄ™ na jej spotkanie biegÅ‚a. Kaczkowatym krokiem biegÅ‚a i z uÅ›miechem rado- snym rÄ™ce Iny pochwyciwszy w oba policzki jÄ… ucaÅ‚owaÅ‚a. Można by z powitania tego wno- sić, że znajÄ… siÄ™ od dawna i kochajÄ… siÄ™ serdecznie. Ale też nie udanÄ… i nie obÅ‚udnÄ… byÅ‚a ser- deczność Heleny Iwanówny. Rubaszna i naiwna, byÅ‚a ona, owszem, samorzutnÄ…, szczerÄ…. PotrzebnÄ… na coÅ› Helenie Iwanównie byÅ‚a Ina, niewÄ…tpliwie, ale że podobaÅ‚a siÄ™ jej i budziÅ‚a w niej sympatiÄ™, to również byÅ‚o niewÄ…tpliwe. PrzyszliÅ›cie! Jak to dobrze! MyÅ›laÅ‚am już, że może nie przyjdziecie, i zaczynaÅ‚o mi ro- bić siÄ™ smutno! Ja was polubiÅ‚a! Od pierwszego spojrzenia polubiÅ‚a ja was za waszÄ… mÅ‚odość, za waszÄ… piÄ™kność, za waszÄ… jakÄ…Å› takÄ….., anielskÄ…... Już nie wiem, jak powiedzieć! Na was patrzeć to tak samo jak miód sÅ‚odki jeść. Za wami wszyscy przepadać muszÄ…! Powiedzcie prawdÄ™: wielu już mężczyzn za wami siÄ™ włóczyÅ‚o? Wielu na was żenić siÄ™ chciaÅ‚o? Może już żenicha... przepraszam... narzeczonego macie? A? Powiedzcie! Pod czuÅ‚ym, wesoÅ‚ym i razem bystrym, Å›widrujÄ…cym spojrzeniem czarnych, Å›wiecÄ…cych oczek rumieniÅ‚a siÄ™ Ina, ale zarazem czuÅ‚a nieopisanÄ… bÅ‚ogość. CzuÅ‚a, że jest przez tÄ™ kobietÄ™ lubionÄ…, podziwianÄ…, uwielbianÄ…. Z cichym też uÅ›mieszkiem szepnęła: Nikt jeszcze nie oÅ›wiadczyÅ‚ siÄ™ o mnie i narzeczonego nie mam. OÅ›mnaÅ›cie lat dopiero zeszÅ‚ej zimy skoÅ„czyÅ‚am. Toż to mÅ‚odość! Boże mój! Jaka to Å›liczna rzecz taka pierwsza, ranna (wczesna) mÅ‚o- dość! Wy, Ino Julianówno, jesteÅ›cie jak kwiat, co jeszcze niezupeÅ‚nie z puczka (pÄ…ka) siÄ™ rozwinÄ…Å‚... Ale zawszeż jak to być może, abyÅ›cie żenicha, przepraszam... narzeczonego jesz- cze nie mieli? Was już od matki porwać byli powinni... Wy już powinni być niewiestÄ… (na- rzeczonÄ…) albo i żonÄ… jakiego polskiego pana, wielkiego pana:.., bo wam trzeba w zÅ‚ocie cho- 54 dzić, karetami jezdzić, na wielkim Å›wiecie bÅ‚yszczeć... Jakim sposobem staÅ‚o siÄ™, że tak nie jest jeszcze? Powiedzcie? Inka z cicha i z wdziÄ™kiem wielkim historiÄ™ okolicy swej w latach ostatnich opowiadać zaczęła. %7Å‚aÅ‚oba narodowa od lat dwóch... taÅ„ców ani innych wesoÅ‚ych zebraÅ„ żadnych nie bywaÅ‚o. A potem wszyscy coraz wiÄ™cej zajÄ™tymi być poczÄ™li rzeczami poważnymi, publicz- nymi i nikt o zabawach ani różnych... takich rzeczach wcale nie myÅ›laÅ‚... Helena Iwanówna z politowaniem żaÅ‚osnym i razem wzgardliwym gÅ‚owÄ… wstrzÄ…sać za- częła. O miatieżu (o buncie) myÅ›leli... Do miatieża przygotowywali siÄ™... do nieszczęścia swe- go... do zguby swojej... I zaczęła ubolewać nad nierozwagÄ…, nad szaleÅ„stwem tych, którzy gÅ‚owami swymi mur przebić próbowali, którzy z motykÄ… na wojnÄ™ przeciwko sÅ‚oÅ„cu wybrali siÄ™, którzy zdrowe szyje dobrowolnie pod ostry miecz wyciÄ…gali, bo Rosja to mur, to sÅ‚oÅ„ce, to miecz... a oni co? wariacja jakaÅ› chyba do nich przystÄ…piÅ‚a! I po co? o co? za co? Ina nieÅ›miaÅ‚o szepnęła: Za ojczyznÄ™! Zostawcie! (dajcie pokój), Ino Julianówno! zaÅ›miaÅ‚a siÄ™ Helena Iwanówna. Wy taka mÅ‚odziutka, powtarzacie, coÅ›cie sÅ‚yszeli... wierzycie w to, w co wam wierzyć przykazano, a tymczasem na szerokim Å›wiecie, którego nie znacie... Mówić zaczęła o tym, że na szerokim Å›wiecie wszyscy rozumni ludzie od dawna już w ta- kie predrazsudki (przesÄ…dy) wierzyć przestali. Ziemia wszÄ™dzie jest jednakowa i sÅ‚oÅ„ce jed- nakowe, i czÅ‚owiek szczęśliwym albo nieszczęśliwym być może tak samo w jednym kraju jak i w innym. Ot, na przykÅ‚ad matka jej: PolkÄ… urodziÅ‚a siÄ™, za ruskiego poszÅ‚a i cóż jej zÅ‚ego staÅ‚o siÄ™? Nic wcale. Naprzeciw (przeciwnie). WesoÅ‚o sobie życie przeżyÅ‚a i jÄ…, córkÄ™ swojÄ…, przed Å›mierciÄ… dobrze za mąż wydaÅ‚a. Albo kniaz Borys Elpidorowicz. Przecież ojciec jego Czerkiesem byÅ‚ i za mÅ‚odu nawet do zbuntowanych należaÅ‚, razem a Szamilem przeciwko Rosji wojowaÅ‚, ale potem do rozumu przyszedÅ‚, wiarÄ™ ruskÄ… przyjÄ…Å‚, na ruskiej ożeniÅ‚ siÄ™, wielkim generaÅ‚em zostaÅ‚ i ot, syn jego o czerkiestwie swoim już i zapomniaÅ‚! Takich ludzi na Å›wiecie peÅ‚no jest, i to sÄ… rozumni ludzie. Bo jeżeli nawet i dopuszczać (przypuszczać) pojÄ™cie ojczyzny, to przecież do wielkiej, silnej, szczęśliwej przyjemniej i wygodniej jest należeć niż do maÅ‚ej, sÅ‚abej, upokorzonej (podbitej). Trzeba tylko rozum mieć, a zaraz poka- że siÄ™, że, wszystkie te predrazsudki to tylko mÄ™ki różne ludziom zadajÄ…, a czasem nawet i zgubÄ™ im przynoszÄ…, jak teraz na przykÅ‚ad tym, którzy ten bezrozumny miatież podnieÅ›li... MówiÅ‚a z przejÄ™ciem siÄ™, z zapaÅ‚em. Znać byÅ‚o, że we wszystko, co mówi, bardzo szcze- rze i bardzo naiwnie wierzy. MaÅ‚e, biaÅ‚e piórka trzÄ™sÄ…c siÄ™ nad jej kapeluszem sÅ‚owom jej potakiwać siÄ™ zdawaÅ‚y. A Ina w milczeniu, nie potakujÄ…c i nie zaprzeczajÄ…c, sÅ‚uchaÅ‚a. Za- przeczać odwagi by może nie miaÅ‚a, bo Helena Iwanówna wydawaÅ‚a siÄ™ jej kobietÄ… rozumnÄ… i Å›wiat dobrze znajÄ…cÄ…, ale i chÄ™ci nie czuÅ‚a, bo sÅ‚owa sÅ‚yszane zgodnie jakoÅ› odpowiadaÅ‚y temu, o czym przelotne, lÄ™kliwe i niejasne myÅ›li przez wÅ‚asnÄ… jej gÅ‚owÄ™ przelatywaÅ‚y. Mil- czaÅ‚a i ze smutnie pochylonÄ… twarzÄ… oskubywaÅ‚a listki z zerwanej przedtem gaÅ‚Ä…zki krzewu. Aż na zatrudnionych tÄ… robotÄ… drobnych jej rÄ™kach spoczęła pulchna, biaÅ‚Ä… rÄ™kawiczkÄ… ociÄ…- gniÄ™ta dÅ‚oÅ„ Heleny Iwanówny. Czego wy taka smutna, Ino Julianówno! Wam do twarzy z tym smutkiem, ale mnie was żal i ja by chciaÅ‚a pocieszyć was, rozweselić! I kniaz zauważyÅ‚; że u was wyraz twarzy taki smutny czasem, smutny. Wczoraj on do mnie mówiÅ‚: Ona, Heleno Iwanówno, z tym swoim, smutkiem tak wyglÄ…da, jak angieÅ‚ (anioÅ‚), któremu do nieba ulecieć chce siÄ™... Ale ja by zo- baczyć żądaÅ‚, jak ona Å›mieje siÄ™... Mnie ciekawość bierze zobaczyć, jak ona wyglÄ…da, kiedy jÄ… wesoÅ‚ość opanuje, kiedy szczęście na twarzy jej zaÅ›wieci . Nu, to wy, Ino Julianówno, jak kiedy jego spotkacie, uÅ›miechnijcie siÄ™, wesoÅ‚o uÅ›miechnijcie siÄ™... on taki szczęśliwy bÄ™- 55 dzie... Ale co to? Widzicie? Jakie to przysÅ‚owie polskie.., moja matka czÄ™sto je powtarzaÅ‚a... O wilku mowa, a wilk...
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|