|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Puchatku. - Trzydzieści tysięcy osób zginęło, kiedy pięć samolotów pasażerskich zderzyło się nad centrum Los Angeles... - ogłosiło Radio. - I co ci to mówi o świecie? - zapytał Puchatek. - Hmm. Właściwie masz rację. (Pstryk.) - A co teraz mówią ptaki? - spytałem. - %7łe jest ładny dzień - powiedział Puchatek. Rzeczywiście jest, nawet jeżeli Najęty Bryś jest zbyt zajęty, żeby się nim cieszyć. Ale skończmy nasze wyjaśnienia... Twardogłowi wyznawcy wspomnianej wyżej Wykańczającej Religii Pracy nie byli w stanie dostrzec piękna nieskończonych lasów i kryształowo czystych wód, jakie pojawiły się przed ich oczami na soczysto zielonym kontynencie Nowego Zwiata. Wręcz przeciwnie- spoglądali na raj, jaki tam zastali, i żyjących w harmonii z nim ludzi jako na coś obcego i zagrażającego im, co trzeba zaatakować i podbić - ponieważ stało to na drodze do Wielkiej Nagrody. Niezbyt lubili też śpiewać. W gruncie rzeczy... - Co? - wtrącił się Puchatek. - Nie śpiewali? - Puchatku, ja chciałbym to już skończyć. Ale to prawda - nie śpiewali. Nie lubili tego. - Jeżeli nie lubili śpiewać, to jaki był ich stosunek do Misiów? - Nie sądzę, żeby lubili Misie. - Nie lubili Misiów? - Nie. Przynajmniej nie za bardzo. - Nie śpiewali, nie lubili Misiów... A co oni właściwie lubili? - Wydaje mi się, że nie lubili niczego, Puchatku. - Zatem nic dziwnego, że teraz wszystko jest tu takie Pomieszane. W każdym razie po Nieszczęsnym Purytaninie nadszedł Niespokojny Pionier, a po nim Samotny Kowboj, zawsze jadący w kierunku zachodzącego słońca, szukając czegoś gdzieś dalej, na szlaku. Od takich właśnie przodków - obcych na tej ziemi i stale niezadowolonych pochodzi Najęty Bryś i, podobnie jak oni, nigdy naprawdę nie czuł się jak w domu, nie zaznał spokoju w tej Przyjaznej Ziemi. Będąc twardym, walecznym fanatykiem, zaciskający pięści Najęty Bryś jest po prostu zbyt surowy dla siebie, zbyt surowy dla innych i zbyt surowy dla świata, który bohatersko usiłuje przetrwać mimo tego, co Bryś mu robi. Nie jest zatem zaskoczeniem, że Najęty Bryś widzi postęp w kategoriach walki i zwyciężania. Oczywiście prawdziwy postęp polega na wzroście i rozwoju, co obejmuje przemiany wewnętrzne, ale temu mało elastyczny Bryś jest raczej niechętny. Dążenie do wzrostu i rozwoju, obecne we wszystkich formach życia, w jego umyśle poddane jest perwersyjnej przemianie w ciągłą walkę, aby zmienić wszystko (Bryś-Buldożer) i wszystkich (Bryś-Bigot) oprócz niego samego, i mieszać się do wszystkiego, do czego nie powinien się mieszać, w tym do praktycznie każdej formy życia na ziemi. Mądrzejszym ludziom, żyjącym wokół niego, udaje się, przynajmniej w pewnym ograniczonym zakresie, kontrolować jego zachowanie. Ale, podobnie jak rodzice nadaktywnego dziecka, mądrzy ludzie nie mogą być wszędzie jednocześnie. A taki Najęty grys jest jeszcze trudniejszy do upilnowania. - Znów idzie Królik - powiedział Puchatek. A z nim Kłapouchy. - O, Królik - powiedziałem. - I Kłapouchy - dodał Kłapouchy. - Pytałem Kłapouchego... - zaczął Królik. - To ja - wtrącił Kłapouchy. - Kłapouchy. - Tak, pamiętam - powiedziałem. - Widziałem ciebie w zeszłym roku, gdzieś na Bagnach. - Na Bagnach? - odparł Kłapouchy z oburzeniem w głosie. - To nie są Bagna. To Moczary. - Bagna, Moczary... - Co to są Moczary? - zapytał Puchatek. - Jeżeli zamoczysz sobie kostki, to to są Moczary - wyjaśnił Kłapouchy. - Rozumiem - powiedział Puchatek. - Natomiast - ciągnął Kłapouchy - jeżeli zapadasz się po szyję, to to są Bagna. - Bagna, dobre sobie - dodał zgorzkniałym głosem. - Ha! - W każdym razie, zapytałem Kłapouchego - mówił dalej Królik - a on powiedział, że nie ma zielonego pojęcia, o czym ja mówię. - Zdaje się, że nie jestem w tym osamotniony - wtrącił Kłapouchy. - Ty też nie masz zielonego pojęcia, o czym mówisz. Najwyrazniej. - Ale co to jest ten Nieociosany Kloc? - zapytał Królik. -- To ja - powiedział Puchatek. - Ty? - zdziwił się Kłapouchy. - Przeszedłem taki kawał drogi... - Z Bagien - dodałem. ...z Moczarów, po to tylko, żeby zobaczyć Puchatka? - Dlaczego nie? - spytał Puchatek. - Temu Królikowi to byle co wystarczy, żeby zaraz robić wielką aferę - powiedział Kłapouchy z sarkazmem. - Dosłownie byle co. Jest raczej dziwne, że Najęty Bryś i jego Towarzystwo, oddając się wręcz kultowi
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|