|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przed oczami Kelly stanęła sterta pościeli czekająca w domu na wypranie. - Niestety, tak. - W czwartek przyjeżdża do nas urolog. Jeśli chcesz, to zapiszę was na wizytę. Na samą myśl o tym, że córce może coś dolegać, Kelly poczuła strach. Jednak im prędzej pozna prawdę, tym lepiej. - Byłabym ci wdzięczna. - No to załatwione - oświadczył ze wzrokiem utkwionym w błękitne niebo. - I pomyśleć, że dwa dni temu szalała tu burza. - Właśnie. Miałam ci podziękować za wstawienie okna. Jak udało ci się tak błyskawicznie to zorganizować? Uśmiechnął się po szelmowsku. - Czasem opłaca się być lekarzem w małym miasteczku... - To dlatego nie przenosisz się do większego ośrodka? - Nie. Podoba mi się różnorodność pracy lekarza rodzinnego, choć czasem rzeczywiście korci mnie, żebyśmy mogli tu zajmować się też poważniejszymi przypadkami. Z drugiej strony jednak stanowiłoby to dodatkowe obciążenie, a i tak mamy dużo pracy. System odsyłania pacjentów do większych szpitali sprawdza się zresztą znakomicie. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś zmarł z powodu zbyt póznego udzielenia pomocy. - A propos odsyłania pacjentów. Jak się ma pan Cranston? - Lepiej, ale stan jest nadal poważny. Usunięto mu śledzionę, ale nerki nie zostały uszkodzone. Miał szczęście. - Podobnie jak ten chłopak, którego ukąsił grzechotnik. Nienawidzę węży! - Kelly wzdrygnęła się. - Nigdy nie pozwoliłabym Carlie trzymać takiego gada w domu, nawet gdyby mnie błagała na kolanach. Dziewczynka właśnie przetarła zaspane oczy. - Na co mi nie pozwolisz? - Na trzymanie węża w domu. RS 107 - Nie szkodzi. I tak wolę psa, takiego jak Percy. Kelly uśmiechnęła się w duchu. Mała ma refleks. Kątem oka zobaczyła jezdzca na koniu. W ich kierunku zbliżał się właściciel rancza. - Jak tam piknik? - spytał, gdy podjechał bliżej. - Zwietnie. Zeskoczył na ziemię i czule poklepał zwierzę po karku. - Pomyślałem, że córeczka może się trochę nudzić, więc osiodłałem jej Betsy. Carlie wpatrywała się w konia szeroko otwartymi oczami. - Mogę się przejechać? - spytała z niedowierzaniem. - Oczywiście. Przepraszam, że znowu muszę zostawić was samych, ale zwalił mi się kawał ogrodzenia i muszę go podnieść, zanim krowy wybiorą wolność. - Może powinniśmy już jechać... - Kelly nie chciała sprawiać kłopotu. - Ależ skąd. Zostańcie tak długo, jak chcecie. Gdybym nie wrócił na czas, Ben wie, gdzie odprowadzić konia. Nie zwlekając, Ben posadził Carlie w siodle. - Trzymaj się mocno grzywy - polecił. - Chcesz się przejść z nami? - zapytał Kelly. - Nie. Zaczekam tutaj. Chwycił koma za uzdę i poprowadził przez łąkę. Po chwili zniknęli za zaroślami. Kiedy kilka minut pózniej pojawili się znowu, Ben też siedział na koniu, trzymając zachwyconą Carlie przed sobą. - Szybciej, proszę, szybciej - chichotała mała. Przyglądając się tej scenie, Kelly zrozumiała w końcu to, co dziewczynka instynktownie czuła od samego początku. Nareszcie znalazły skarb, najprawdziwszy skarb na świecie. Gdyby tylko udało jej się przekonać Bena, ile naprawdę jest wart. RS 108 ROZDZIAA DZIEWITY Minął kolejny tydzień. Wizyta Carlie u urologa miała względnie spokojny przebieg, choć cystoskopia nie przypadła dziewczynce do gustu. Na szczęście zupełnie niespodziewanie w gabinecie pojawił się Ben, którego widok od razu ją pocieszył. W końcu badania zostały zakończone i Kelly zaprowadziła córeczkę do poczekalni, gdzie stało pudło z zabawkami dla małych pacjentów. Sama wróciła porozmawiać z doktorem Rothmanem, dobrodusznym panem dobiegającym sześćdziesiątki. - Z jednej strony mam dobrą wiadomość, bo nie stwierdziłem żadnych anomalii. Proszę jej jeszcze zmierzyć poziom cukru, bo czasem moczenie się towarzyszy ukrytej formie cukrzycy. Na wszelki wypadek warto wyeliminować i taką możliwość. Ben dodawał Kelly otuchy, delikatnie ściskając jej dłoń. - Jednak skoro fizycznie dziecku nic nie dolega, musimy poszukać przyczyn gdzie indziej. Mówi pani, że zdarza się to tylko w nocy? - Tak. I to od niedawna, bo odkąd nauczyła się korzystać z nocnika, w ogóle nie miałyśmy tego rodzaju problemów. Czy pan coś podejrzewa, doktorze? - spytała z lękiem. - Trudno powiedzieć, ale właśnie zastanawialiśmy się z Benem, czy dolegliwości Carlie nie występują na tle psychicznym?
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|