|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
objęciach sprawił, że Luke był tak podniecony, jak jeszcze nigdy w życiu. Czy kiedykolwiek doświadczył tak silnego fizycznego pobudzenia? Zrobiło mu się gorąco. Nowe, wspaniałe doznania przyprawiały go o zawrót głowy. Musiał zbadać głębiej to zdumiewające odczucie i przekonać się, dokąd go zaprowadzi. Przycisnął Brennę do siebie. Odruchowo zarzuciła mu ręce na szyję, rozczarowana, że nie może zrobić tego, na co miała ochotę. Czy tak właśnie działo się w życiu jej matki? Czy stawała się bezradna i poddawała się wszechogarniającemu pożądaniu? Przestawała odpowiadać za - 47 - RS własne czyny? Po raz pierwszy w życiu zaczęła rozumieć tłumaczenia matki. Chodziło o pożądanie. Brenna postanowiła je stłumić. - Luke - wyszeptała z trudem. - Puść mnie. To... to za wiele. - O nie, słonko, zle się wyraziłaś. Chciałaś powiedzieć, że to za mało. Ale coś na to zaradzimy. I to zaraz. Wycisnął na wargach Brenny namiętny pocałunek. Bezwiednie rozchyliła usta. To, co robił Luke, było miłe. Zaskakujące, ale nie wywołujące strachu. Wyglądało na to, że w ogniu tego jednego pocałunku spłonęły jej uprzednie wahania i obawy. Luke całował coraz mocniej i głębiej. Przyjemność, jaką odczuwała Brenna, przerodziła się w pragnienie czegoś więcej. Poczuła, jak ręka Luke'a zsuwa się w dół, dociera do piersi i delikatnie je pieści. Mimo bawełnianego biustonosza i grubego swetra doznania były elektryzujące. - Słonko, wiem, że tego chcesz - wyszeptał schrypniętym głosem. Delikatnymi pocałunkami zaczął obsypywać szyję i kark Brenny. Całym ciałem przywarła do Luke'a. - Nie będę niczego przyspieszał. I nie zrobię ci żadnej krzywdy - szeptał jej do ucha. Jego ręka dotknęła piersi Brenny. Jej podniecenie przerodziło się w przerażenie, gdy zapytał: - Gdzie twoja sypialnia? Na piętrze? - Wziął ją na ręce i ruszył w stronę schodów. Jego głos otrzezwił Brennę. Poczuła w brzuchu wzmożony ruch. Tak jakby dziecko chciało kopniakami odgonić intruza. - Postaw mnie na ziemi! - zażądała drżącym głosem. - Nie bój się o mnie. Wcale nie jesteś taka ciężka. A więc myślał, że Brennie chodzi o niego. Ogarnął ją pusty śmiech. I zaraz potem, ku zdumieniu obojga, wybuchnęła głośnym płaczem. Zaczęła okładać Luke'a pięściami. Zaskoczony, ledwie uniknął ciosu w twarz. - 48 - RS - Co robisz? - Zatrzymał się w połowie drogi do schodów. Jego głos, pełen zdumienia, lecz nie złości, otrzezwił Brennę. - Słonko? - Patrzył na nią z troską w oczach, która zastąpiła uprzednie pożądanie. - O co chodzi? - Prosiłam, żebyś mnie puścił. - Mimo woli znów zaczęła łkać. - A... a ty... tego... nie zrobiłeś... - Rozpłakała się na dobre. - Och, Boże, chodzi ci o dziecko! - Zamiast postawić Brennę na ziemi, wniósł ją do saloniku. Położył na kanapie. - Boli cię? Powinienem wezwać lekarza? Tak, oczywiście! - Wybiegł z pokoju. Parę sekund pózniej był z powrotem. - Do kogo zadzwonić? Gdzie telefon? Brenna usiadła i popatrzyła na Luke'a. Miał obłęd w oczach. Opacznie zrozumiał jej protesty. Cała sytuacja wydała się jej absurdalna. Zamiast płakać, wybuchnęła śmiechem. Luke popatrzył na nią z niepokojem. - To histeria. - Nachylił się nad Brenną i ujął jej ręce. - Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Przyrzekam. Opierając się o Luke'a, podniosła się z kanapy. Była już znacznie spokojniejsza, bo zaczęły opadać emocje. Dziecko widocznie też to odczuło, bo przestało gwałtownie kopać. - Będzie jeszcze lepiej, jeśli się położysz. Zaraz wezwę lekarza i... - Lekarz nie jest mi potrzebny - tym razem głos Brenny brzmiał dzwięcznie i silnie. - Chcę tylko, żebyś już sobie poszedł. Natychmiast. - W tonie jej głosu pojawiło się stalowe, lodowate brzmienie, które przez lata doprowadziła do perfekcji. Luke nigdy nie słyszał, żeby mówiła takim tonem. Zdziwiony, popatrzył na nią niepewnie. - To, co dzisiaj się stało... - 49 - RS - Więcej się nie powtórzy - wpadła mu w słowo. - Nigdy. - Miała nadzieję, że jej głos brzmi na tyle groznie, że Luke potraktuje go serio. - Opuść mój dom i zostaw mnie samą. Bo... w przeciwnym razie... tego pożałujesz. Zadziałało! Grozba musiała zabrzmieć tak, jakby wypowiedział ją co najmniej ktoś z osławionej rodziny Soprano, bo Luke bez słowa opuścił pokój i zaraz potem jej dom. Brenna opadła powoli na kanapę. Ukryła twarz w dłoniach. Siedziała tak bez ruchu, myśląc o niedawnych doznaniach. O przerażającym pożądaniu, które wzniecił w niej Luke Minteer. I które ona wzbudziła w nim... Tego nie była pewna. Miała do czynienia ze znanym podrywaczem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|