|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzieci. Naomi duszkiem dopiła kawę. - Rozumiesz, co miałam na myśli? - Zapoznałem się z pani wnioskiem i chciałbym zadać pani kilka pytań - zwrócił się do Kirsten Milton Tatę z działu kredytów. Kirsten położyła ręce na kolanach i przyglądała się siedzącemu naprzeciwko pięćdziesięcioletniemu urzędnikowi w eleganckim garniturze i drogim krawacie. - Co chciałby pan wiedzieć? - Od dwóch tygodni pracuje pani w Lakeside Memoriał i w izbie przyjęć jeszcze jednego szpitala. Czy to umowy długoterminowe? - Mniej więcej. Tate zastukał w blat biurka złoconym piórem wiecznym. - Po przeanalizowaniu pani dokumentacji oraz informacji podatkowej widzę niewielkie szanse, by nasz bank mógł udzielić pani pożyczki. - Ale... - wyjąkała Kirsten. - Pani ośrodek nie przynosi zysku. - Wyjaśniłam dlaczego. - Owszem, i może pani dalej być instytucją charytatywną, ale bank musi zabezpieczać swoje inwestycje. Sama pani rozumie. Pewnie, pomyślała Kirsten, pożyczają pieniądze tylko tym, którzy ich nie potrzebują. - Czy ktoś mógłby poświadczyć pani wniosek? Przyszedł jej oczywiście do głowy Jake, ale była pewna, że odmówi. Ostatnią nadzieją był w tej sytuacji jej tajemniczy dobroczyńca. Musi go tylko przekonać. - W tej chwili nie, ale wkrótce kogoś znajdę. Milton Tate zamknął teczkę z dokumentami. - To dobrze - rzekł. - To powinno wpłynąć na pozytywną decyzję naszej rady. Wstał i podał jej rękę. - Będziemy w kontakcie, pani doktor. RS 91 Kirsten skinęła głową i wyszła do bankowego holu, by natychmiast zająć się odnalezieniem Kennetha Lawrence'a - jedynego człowieka, który znał nazwisko jej dobroczyńcy. Uspokoiła się nieco, kiedy obiecał, że przekaże mu jej list. Wsiadając pózniej do samochodu, miała świadomość, że zrobiła wszystko, co w jej mocy. Wszedł w życie ostatni etap jej planu. Była przemęczona, więc półgodzinna jazda do ośrodka pozwoliła jej trochę odetchnąć. Trzymając jedną ręką kierownicę, zajrzała do notesu. Jej obecny tryb życia wymagał dokładnego planowania, na szczęście miała to we krwi. Po południu czekało ją jeszcze tylko spotkanie z przedstawicielem pewnej firmy farmaceutycznej. Dzięki Bogu jest czwartek i Jake ma dyżur w ośrodku, miała więc nadzieję, że trochę ją odciąży. Od kilku tygodni, od dnia ich sporu, spodziewała się, że zrezygnuje z pracy w ośrodku wcześniej, niż zaplanował. I chociaż od tamtej pory sytuacja ośrodka i jej dodatkowych zajęć stanowiły tematy tabu, i chociaż na walentynki dostała od niego zabawną kartkę i pudełko czekoladek, w głębi duszy przygotowana była na najgorsze. I pomyślała, że się nie myliła, bo gdy stanęła w progu, Amy przywitała ją wiadomością: - Doktora Marshalla nie będzie. - Nie szkodzi - odparła, kryjąc rozczarowanie. Mógł przynajmniej złożyć dwutygodniowe wymówienie. - Dawałyśmy sobie bez niego radę przedtem, damy i teraz. Już się rozbieram i za chwilę będę gotowa. Kilka godzin pózniej Jake wszedł do pokoju, który, przydzieliła mu Kirsten, nazywając go na wyrost jego gabinetem. Nie przeszkadzało mu, że pomieszczenie jest malutkie, zatłoczone i biedne, bo i tak większość czasu spędzał w gabinecie Kirsten. Chciał od razu wziąć się do pracy, szybko więc zdjął płaszcz i włożył fartuch, po czym wyjął z teczki jakieś papiery. Kątem oka zauważył stojącą w drzwiach Amy. - Przepraszam za spóznienie - powiedział. - Miałem niespodziewaną operację. - Dałyśmy sobie jakoś radę. - Pielęgniarka nieśmiało weszła do gabinetu, trzymając w ręku czyjąś kartę. - Czy możemy chwilę porozmawiać? - Jasne. Amy podsunęła mu kartę pod nos. - Doktor Holloway zleciła zastrzyk z penicyliny młodemu chłopakowi z zapaleniem gardła. - Tu przerwała i zagryzła wargi. Jake czekał cierpliwie. RS 92 - No ale okazało się, że ten pacjent jest uczulony na penicylinę. Nie mogę zrobić mu tego zastrzyku, ale ponieważ nie jestem lekarką, nie mogę też zmienić zalecenia. On i jego matka czekają. - A gdzie jest Kirsten? - Wyszła parę minut temu, żeby przyjąć do szpitala pacjenta. Jeszcze nie udało mi się z nią skontaktować. Jake wziął kartę i jednym pociągnięciem pióra zmienił lek na erytromycynę. Złożył podpis i oddał dokument Amy. - Bardzo proszę. - Dzięki. - Nie ma za co. Czy... takie rzeczy często się zdarzają? Amy pokręciła głową. - O ile wiem, to pierwszy raz. Kirsten po prostu za dużo pracuje. Chyba w ogóle nie sypia. Wcale go to nie zdziwiło. On też zauważył, jak bardzo się zmieniła. - Rozmawiałem już z nią o tym, ale nic nie pomogło. - Tego się obawiałam. - Mogę spróbować jeszcze raz, ale... - Spróbuje pan?
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|