|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wdowami, do drugiego małżeństwa, wolała raczej porzucić świat. To sposób ucieczki - stwierdziła Edgita i ponuro zacisnęła usta. I zostawiła córkę bez matki?W głosie Haluina było więcej przygany, niż to było jego zamiarem. Zostawiła córkę pod dobrą opieką! Zostawiła ją pani Emmie i mnie! - Edgita zapaliła się przez chwilę i zdławiła ten krótkotrwały ogień o - puszczeniem powiek. - To dziecko miało trzy matki i wszystkie mu oddane. Pani Emma nigdy nie była szorstka dla żadnej młodej istoty. Właściwie była za miękka, skoro ci dwoje zawsze dostawali od niej to, czego pragnęli. Moja własna pani oddawała się samotności i melancholii, a kiedy przyszło do nowego małżeństwa, nie chciała go i wolała przywdziać habit, niż znów wychodzić za mąż. Helisenda nigdy nie rozważała takiej ucieczki? - spytał Cadfael. Nie ona, Boże uchowaj! Moja dzieweczka nigdy o tym nie myślała. Dla tych, którzy to przyjmują chętnie, może to być łaską, ale dla zmuszanych do tego musi to być piekło na ziemi! Wybaczcie mi mój język, bracia! Wy znacie najlepiej wasze powołanie i nie wątpię, że założyliście kaptury z najlepszych powodów, ale Helisenda... Nie, nie chciałabym tego dla niej. Znacznie lepszy jest ten chłopak Perronet, jeśli to musi być nie ten najlepszy. - Zaczęła zbierać opróżnione talerze i półmiski i wzięła dzbanek, by napełnić na nowo ich kubki. - Słyszałam, że byliście w Elfordzie i widzieliście tam Roscelina. Czy to prawda? Tak - odrzekł Cadfael. - Nie dawniej niż wczoraj. Przypadkiem mieliśmy krótką rozmowę z tym młodym człowiekiem, ale aż do dziś rana nie wiedzieliśmy, że przybył z tego sąsiedniego dworu, z Vivers. I jak wygląda? - spytała tęsknym głosem. - Czy zdrowy? Czy był przygnębiony? Nie widziałam go od miesiąca albo dawniej i wiem, jak ciężko przeżył, że go odesłano niczym jakiegoś niegrzecznego pazia z jego własnego domu, kiedy nie zrobił nic złego i nie myślał o niczym takim. Takiego świetnego chłopaka. Co miał do powiedzenia? Cóż, w każdym razie jest w doskonałym zdrowiu - powiedział ostrożnie Cadfael - i w bardzo dobrym nastroju, biorąc wszystko pod uwagę. To prawda, że narzekał na wygnanie i był bardzo niezadowolony z miejsca pobytu. Naturalnie mówił bardzo mało o okolicznościach, widząc, że jesteśmy przypadkowymi i nieznanymi mu przybyszami, ale chyba nie powiedziałby więcej nikomu, kto nie byłby tym zainteresowany. Powiedział jednak, że dał słowo wypełniać polecenia ojca i czekać na pozwolenie powrotu do domu. Ale on nie wie, co zaplanowano. - W jej głosie był gniew i bezradność. - Och, dostanie pozwolenie na powrót zaraz po wyprawieniu stąd Heli - sendy na południe do dworu tego młodego człowieka. Cóż to będzie za powrót dla biedaka! To wstyd tak postępować za jego plecami! Uznali to za najlepsze - powiedział Haluin, blady i poruszony. - A ta sprawa jest trudna nawet dla nich. Nawet jeżeli błądzą, ukrywając przed nim to małżeństwo, dopóki nie będzie po wszystkim, można im to z pewnością wybaczyć. Są tacy - odparła ponuro Edgita - którzy nigdy nie wybaczą. - Podniosła drewnianą tacę, a klucze u jej paska zadzwoniły lekko, kiedy szła do drzwi. - Pragnęłabym, żeby to było załatwione uczciwie. Chciałabym, żeby mu powiedziano. Bez względu na to, czy ich losy się połączą, czy nie, ma prawo wiedzieć i dać swoje błogosławieństwo albo wyrazić sprzeciw. Jak to się stało, że się z nim tam zetknęliście, a znacie tylko połowę jego nazwiska, nie zaś całe? To ta pani wspomniała jego imię - odrzekł Cadfael - kiedy de Clary wracał z przejażdżki, a ten młody człowiek był przy nim. Nazwała go Roscelin. Pózniej z nim rozmawialiśmy. Spostrzegł, że mój przyjaciel zesztywniał po nocy spędzonej na klęczkach i podszedł podać mu ramię, żeby się na nim oparł. To cały on! - powiedziała rozpromieniona. Zawsze skory do pomocy. Ta pani, mówisz? Pani Ademarowa? Nie, nie mieliśmy sprawy do niego, więc nie widzieliśmy jego żony i dzieci. Nie, to była jego matka, Adelais de Clary. Półmiski zaszczękały na tacy Edgity. Ostrożnie zrównoważyła ją w ręku i sięgnęła do klamki. Ona tam jest? W Elfordzie? Jest. Albo raczej była, kiedyśmy odchodzili wczoraj, a że zaraz potem zaczął padać śnieg, jest tam z pewnością nadal. Bardzo rzadko składa wizyty - powiedziała Edgita, wzruszając ramionami. - Powiadają, że nie ma wielkiej miłości między nią a jej synową. To chyba nic nowego, jak sądzę, więc po prostu mieszkają osobno. - Otworzyła z wprawą drzwi łokciem i przesunęła przez nie tacę. - Słyszycie konie na zewnątrz? To wjeżdża Jean de Perronet ze swymi ludzmi. Z pewnością nie było niczego tajemniczego ani potajemnego we wjezdzie Jeana de Perroneta, chociaż także nic ceremonialnego ani widowiskowego. Przybył z jednym osobistym sługą i dwoma koniuszymi, dwoma końmi dla panny młodej i jej dworki i z końmi jucznymi. Sam de Perronet nosił się bardzo zwyczajnie, nie wywyższając się strojem ani zachowaniem. Cadfael zauważył jednak z uznaniem jakość jego koni i uprzęży. Ten młody człowiek wiedział, na co wydawać pieniądze, a na czym oszczędzać. Haluin i Cadfael wyszli razem, żeby popatrzeć, jak goście zsiadają z koni. Popołudniowe powietrze znów się przejaśniało przed nocnym mrozem, ale w górnych warstwach snuły się chmury i śnieżyca mogła wrócić po zmroku. Podróżni powinni się cieszyć, że są pod dobrym dachem i osłonięci od zimnego wiatru. De Perronet zsiadł ze swego nakrapianego konia przed drzwiami holu, a Cenred zbiegł po schodach, by go powitać, uściskać i zaprowadzić pod rękę do drzwi, gdzie pani Emma czekała, by go gościć. Cadfael zauważył, że Helisenda się nie pojawiła. Na wieczerzy przy wysokim stole nie będzie miała wyjścia, ale w tym momencie było właściwe, aby honory domu pełnili jej brat i bratowa, strażnicy jej osoby i dysponenci jej małżeństwa. Gospodarz, gospodyni i gość znikli w wielkim holu. Słudzy Cenreda i koniuchowie de Perroneta rozładowali konie i odprowadzili je do stajni, a zrobili to tak sprawnie, że w ciągu niewielu minut podwórze opustoszało. Więc to był pan młody! Cadfael rozważał, co widział, i nie miał mu nic do zarzucenia poza tym, że jak mówiła Edgita, to nie był ten najlepszy. Ten młody człowiek, zapewne dwudziestopięcio - albo dwudziestosześcioletni, już przywykł do rozkazywania i odpowiedzialności, sądząc z jego sposobu bycia, i potrafił sobie z tym radzić. Jego ludzie, przynajmniej ci wybrani, byli z nim w zażyłych stosunkach. Wiedział, co ma robić, oni znali
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|