|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ło się na południowym brzegu jeziora. Nie było w nich jednak prawie nic o tym, co działo się tutaj. Kiedy skończył studia, wrócił do domu i zaczął jezdzić po okolicy zbierając wszystkie stare opowieści, na jakie natrafił. Skrzętnie wszystkie spisał. Zajmuje się tym od lat. Przypuszczam, że do tej pory zebrał wszystkie le- gendy z północnej Pelosii. Przyjechał nawet rozmawiać ze mną, a z Ghasku jest tu przecież szmat drogi. Powiedział mi, że próbuje zapełnić białe plamy w tym, czego uczą na uniwersytecie. Tak, dostojny panie, powinieneś porozmawiać z hra- bią. Jeżeli ktokolwiek wie coś o królu, którego szukasz, to właśnie hrabia jest tym człowiekiem, i pewnie na dodatek zapisał to w swojej księdze. Przyjacielu rzekł Sparhawk ciepło myślę, że rozwiązałeś nasz pro- blem. Jak możemy znalezć hrabiego? Najlepiej pojechać traktem wiodącym nad jezioro Venne. Miasto Venne leży na północnym krańcu jeziora. Potem pojedziecie na północ. To zła droga, ale jest przejezdna, szczególnie o tej porze roku. Ghasek nie jest prawdziwym 139 miastem. Faktycznie to tylko hrabiowska posiadłość. W pobliżu jest kilka wiosek, w większości należących do hrabiego. Każdy wskaże wam drogę do jego siedziby. Hrabia mieszka w pałacu, a raczej zamku. Przejeżdżałem kilka razy obok. Zamek wygląda ponuro, ale w środku nigdy nie byłem. Garbarz zaśmiał się chrapliwie. Ja i pan hrabia nie pochodzimy z tych samych sfer, pojmujecie, co mam na myśli. Doskonale cię rozumiemy powiedział Sparhawk i wyciągnął kilka mo- net. Masz tu sporo roboty. W rzeczy samej, dostojny panie. Może napiłbyś się czegoś zimnego po skończonym dniu pracy? Rycerz podał garbarzowi monety. Dzięki, dostojny panie. Stokrotne dzięki. To ja powinienem ci podziękować, Berdzie. Sądzę, że właśnie zaoszczędzi- łeś nam miesięcy podróży. Sparhawk pomógł Sephrenii wspiąć się na siodło i dosiadł Farana. Jestem ci bardziej wdzięczny, niż mógłbyś to sobie wyobrazić powiedział garbarzowi na pożegnanie. Wyjątkowo dobrze poszło, prawda? radował się, gdy wracali do miasta. Mówiłam ci, że tak będzie przypomniała mu Sephrenia. Tak, w istocie tak mówiłaś. Nie powinienem był wątpić w twoje słowa nawet przez chwilę, mateczko. Naturalną rzeczą jest wątpić, Sparhawku. A zatem jedziemy do Ghasku? Oczywiście. Myślę jednak, że zaczekamy z tym do jutra. Co prawda medyk powiedział, że żadnemu z naszych przyjaciół nie zagraża niebezpieczeństwo, ale jeszcze jeden dzień odpoczynku im nie zaszkodzi. Czy będą mogli jechać konno? Obawiam się, że początkowo jedynie powoli, ale z czasem wrócą do sił. To dobrze. A więc wyruszymy jutro skoro świt. Nastrój pozostałych członków wyprawy znacznie się poprawił, gdy Sparhawk powtórzył im wszystko, co usłyszał od Berda. To zaczyna robić się trochę za łatwe mruknął Ulath a proste sprawy mnie denerwują. Nie bądz takim pesymistą rzekł Tynian. Postaraj się dostrzegać i do- bre strony tego, co nas czeka. Wolę spodziewać się najgorszego. W ten sposób bywam mile zaskoczony, jeżeli sprawy układają się pomyślnie. Domyślam się, że będziesz chciał, abym pozbył się wozu? zwrócił się Talen do Sparhawka. Nie. Na wszelki wypadek zabierzemy go z sobą. Jeżeli któryś z tej trójki poczuje się gorzej, będzie można położyć go z powrotem na wozie. 140 Pójdę sprawdzić zapasy, Sparhawku powiedział Kurik. Może minąć sporo czasu, nim dotrzemy do następnego miasta i znajdziemy jakieś targowisko. Będę potrzebował trochę pieniędzy. Nawet to nie popsuło Sparhawkowi nastroju. Resztę dnia spędzili bez przygód, a wieczorem wcześnie udali się na spoczy- nek. Sparhawk leżał w łożu, wpatrując się w ciemność. Wszystko będzie dobrze teraz był tego pewien. Od Ghasku dzieliła ich daleka droga, ale jeżeli Berd miał słuszność co do skrupulatności badań hrabiego, to powinni usłyszeć od niego odpowiedz. A wtedy wystarczy udać się do miejsca, w którym pogrzebano króla Saraka, i wydobyć jego koronę. Potem pełni nadziei powrócą z Bhelliomem do Cimmury i. . . Rozległo się ciche pukanie. Sparhawk wstał i otworzył drzwi. Za nimi stała Sephrenia. Miała poszarzałą twarz, po policzkach spływały jej łzy. Chodz ze mną, Sparhawku poprosiła. Nie potrafię samotnie temu podołać. Czemu podołać? Po prostu chodz ze mną. Może się mylę, ale obawiam się, że to prawda. Poprowadziła go korytarzem do pokoju, który dzieliła z Flecikiem. Sparhawk poczuł znajomy, trupi odór. Flecik siedziała na łóżku. Drobna twarzyczka dziew- czynki również była poszarzała, ale w jej oczach nie było strachu. Patrzyła na zjawę w czarnej zbroi. Wtem postać odwróciła się i Sparhawk zobaczył pozna- czone bliznami oblicze. Panie Olvenie! zawołał z udręką w głosie. Duch Olvena nie odpowiedział. Wyciągnął ręce. W dłoniach trzymał obnażo- ny miecz. Sephrenia nie kryjąc łez postąpiła bliżej, aby przejąć oręż. Duch spojrzał na Sparhawka i uniósł prawicę w geście pożegnania. Zniknął. Rozdział 12 Następnego ranka przed świtem w ponurych nastrojach siodłali konie. Był twoim przyjacielem, dostojny panie? zapytał Ulath, siodłając konia Kaltena. Jednym z najlepszych odparł Sparhawk. Nie mówił nigdy zbyt wiele, ale było wiadomo, że zawsze można na nim polegać. Będzie mi go bardzo brakowało. A co zrobimy z tymi Zemochami, którzy nas śledzą? pytał Kalten. Niewiele możemy zdziałać rzekł Sparhawk. Musicie najpierw wy- zdrowieć, bez was nie stanowimy zbyt wielkiej siły. Dopóki tamci tylko podążają naszym śladem, dopóty nie stanowią dla nas problemu. Chyba już mówiłem, iż nie lubię mieć wrogów za plecami mruknął Ulath. Niech raczej będą z tyłu, gdzie można stale mieć ich na oku, niżby mieli się czaić przy drodze przed nami. Kalten skrzywił się, zaciągając popręg u siodła. Gorzej się czuję zauważył, dotykając delikatnie swojego boku. Wyzdrowiejesz. Sparhawk machnął ręką lekceważąco. Zawsze wra- całeś do zdrowia. Ale za każdym razem zabiera mi to więcej czasu. Nie stajemy się coraz młodsi, Sparhawku. Czy Bevier będzie w stanie jechać konno? Tak, jeżeli nie narzucimy zbyt forsownego tempa. Pan Tynian czuje się lepiej, ale i tak nie będziemy się śpieszyć. Sephrenię mam zamiar umieścić na wozie. Słabnie coraz bardziej, w miarę jak otrzymuje kolejne miecze. Dzwiga na swoich barkach zbyt wielki ciężar, choć tego nie okazuje po sobie. Kurik wyprowadził konie na podwórze. Miał na sobie długi kaftan z czarnej skóry, odsłaniający nagie, muskularne ramiona. Chyba powinienem już oddać panu Bevierowi jego zbroję powiedział z nadzieją w głosie. Zatrzymaj ją na razie. Sparhawk nie miał dla giermka litości. Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|