|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
no powieki i potrząsnęła głową, potem przeszyła go wyzywającym spojrzeniem. - I zanim mi to powiesz, tak, wiem, jak to głupio brzmi i jaka jestem śmieszna. Prawie cię nie znam. Nie mamy ze sobą nic wspólnego i... - Będziesz za mną tęsknić? Zauważył, że rumieniec zabarwił jej jasną cerę, zanim schyliła się po kołdrę, która spadła na podłogę, i otuliła się nią. - Naprawdę, sama nie wiem, co mówię. To był bardzo emocjonujący dzień. Po chwili przysiadła skromnie na brzegu, choć ku jego żalowi kołdra pozo- stała na swoim miejscu. - Jedz ze mną - usłyszał swój głos. Wyraz jej twarzy odzwierciedlał niedowierzanie, które sam odczuwał. - Co? - Pojedz z nami, kiedy będziemy wracać do Włoch. - To bardzo miłe z twojej strony, ale nie mam już urlopu w tym roku. - Nie jestem wcale miły i nie mówię o wakacjach. Polubiłabyś Włochy. - Masz na myśli, że... miałabym tam zamieszkać? - Dlaczego nie? - Jest setka powodów - wypaliła, próbując zaśmiać się, ale z napięciem w gło- sie przypomniała mu: - Mam tutaj pracę. - We Włoszech też są szpitale. - Nie mówię po włosku, nauka języka wymaga czasu, a ja muszę zarabiać na życie... To zabrzmiało, jakbym naprawdę się nad tym zastanawiała. - Nie musisz od razu zawracać sobie głowy pracą.... Nie jestem biedakiem. S R Zesztywniała. - Sugerujesz, żebym rzuciła pracę, opuściła przyjaciół i pojechała z tobą do Włoch jako twoja kochanka? - No, niedokładnie kochanka - przyznał. - No, a jak nazwałbyś kobietę, której rachunki opłaca mężczyzna w zamian, rzecz jasna, za pewne usługi - spytała z druzgocącą pogardą. - W życiu mnie nikt tak jeszcze nie obraził! Jej gniew wydał mu się całkowicie niezrozumiały. - Czujesz się obrażona? Zastanawiał się, czy ma jej wyjaśnić, że o posadę, do której czuła taką odrazę, przyjmowało się od lat wiele kobiet. - Tak, do cholery! - warknęła przez zaciśnięte zęby. - Wydaje ci się, że jestem kobietą, która zgodziłaby się uzależnić od mężczyzny? Która wyrzekłaby się wol- ności? Patrząc wstecz, mogę wydać się głupia, że czekałam z odkryciem seksu do dwudziestego szóstego roku życia, ale nie jestem aż tak głupia. - Więc o co chodzi? Jak już odkryłaś seks, chcesz dalej z nim eksperymento- wać? Przed oczami przemknął mu obraz pozbawionych twarzy mężczyzn, którzy będą kontynuować jej edukację. Pulsowanie w jego skroniach zmieniło się w ogłu- szający łomot. Przez chwilę wpatrywała się w niego ze zdumieniem, potem odrzuciła w tył głowę i parsknęła śmiechem. Oczy rozbłysły jej z gniewu, gdy powiedziała cicho i bezbarwnie: - I tobie powinnam dziękować za swoje wyzwolenie seksualne. - Nie myl rozwiązłości z wyzwoleniem seksualnym - ostrzegł surowo. - Ty oskarżasz mnie o rozwiązłość? A to dobre! Naprawdę dobre! Z tego, co słyszałam, zmieniasz kobiety jak normalny mężczyzna zmienia koszule. - Dio mio! - sapnął gniewnie. S R Okazało się, że jeszcze z nim nie skończyła. - Wiesz, należysz do mężczyzn, którzy nie potrafią mówić o swoich uczu- ciach i sądzą, że to oznaka siły. - Nagle ogromnie dużo wiesz o mężczyznach... i o mnie - zauważył posępnie. Zielone, przepełnione łzami oczy rzuciły mu wściekłe spojrzenie. Potrząsnęła pogardliwie głową. - Wiem o tobie dosyć, żebym nie chciała cię nigdy więcej widzieć. - Złapała rozrzucone ubranie i wybiegła z pokoju. Wmawiał sobie, że rozwój sytuacji, choć frustrujący, był na dłuższą metę najkorzystniejszy. Diana Smith była zbyt wymagająca. Odrzucił przykrycie i ze- rwał się, zaczepiając palcem u nogi o koronkowe ramiączko jej biustonosza. Oddał go jej tydzień pózniej, kiedy się oświadczał. S R ROZDZIAA DZIESITY Gdy limuzyna wjeżdżała do podziemnego garażu pod ich londyńskim domem, niepokój Diany narastał. Samochód zatrzymał się, Eduardo wyłączył silnik, a ona przełknęła ślinę. Siedzący obok niej Alberto odpiął pas; nic w jego zachowaniu nie zdradzało, że dzieli z nią zdenerwowanie. Zmarszczyła brwi; takie zachowanie zbijało ją z tropu. Gianfranco mógł być wyrozumiałym ojcem, ale kiedy Alberto przesadził, potrafił go porządnie zbesztać. A nie dało się ukryć, że tym razem syn przeciągnął strunę! Ojciec wpadnie w furię i Alberto musiał o tym wiedzieć. Odczekała, aż Eduardo odejdzie na tyle, by nie słyszał pytania, które cały czas zajmowało jej myśli. - Dlaczego to zrobiłeś? Spojrzał na nią i wzruszył ramionami. Gwałtownie zaczerpnęła tchu. Nigdy dotąd podobieństwo pomiędzy ojcem i synem nie było tak wyrazne, jak w chwili, gdy nastolatek rzucił jej spojrzenie spod kruczoczarnych brwi. - Pod wpływem impulsu, jak sądzę. Wzniosła oczy do nieba i z błagalnym jękiem poprosiła: - Tylko nie mów tak do ojca. - Nie martw się tatą, Diano. Poradzę sobie z nim. Otworzyła usta. - Poradzisz sobie... - Zaczęła się śmiać. Nie urodził się jeszcze nikt, kto potra- fiłby poradzić sobie z Gianfrankiem. Chłopca nie uraziło jej rozbawienie. - Naprawdę, wszystko w porządku. Panuję nad tym. - Uderzyłeś się w głowę? - Wstrząśnienie mózgu wyjaśniałoby jego nieroz- S R sądne zadufanie. - Alberto, czasem tylko cienka linia oddziela pewność siebie od głupoty. Chłopak zaśmiał się. - Alberto! - zaprotestowała. - To nie żart. Nie możesz tak po prostu uciekać. - Dlaczego nie? Ty tak zrobiłaś. Jego łagodne upomnienie sprawiło, że zaczerwieniła się. - To - odpaliła, odwracając wzrok - wcale nie to samo. Jestem dorosła i... - I jesteś zamężna, a ja nie. Zaczynała się zastanawiać, kto z nich dwojga miał usprawiedliwiać swój lek- komyślny postępek. - Twój ojciec musiał nie posiadać się ze złości. - Kiedy odeszłaś, chodził przez całą noc po pokoju. - Naprawdę? - Urwała i przygryzła wargi. - To sprawa pomiędzy mną i twoim ojcem - powiedziała surowo. - Oczywiście. Sprawy dorosłych. Zerknęła na niego podejrzliwie, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że chciał ją udobruchać. Odpowiedział jej niewinnym spojrzeniem, a jego oczy tak przypo- minały ojcowskie, że odczuła ból, jakby przebiło ją tępe ostrze. - Masz trzynaście lat. Zrobiłeś coś wyjątkowo niebezpiecznego - powiedziała, próbując uzmysłowić mu powagę sytuacji, nie wpadając w rolę paskudnej maco- chy. - Nic się nie stało - podkreślił z trudną do zaprzeczenia logiką. - Więc nie ma sensu martwić się, prawda? - Wiem, że twój ojciec wydaje się czasem trochę nieprzystępny, ale jeśli masz jakiś problem, powinieneś mu o tym powiedzieć. Myślę, że byłbyś zaskoczony, jaki potrafi być wyrozumiały. - Och, nie martw się. Wiem, że mogę powiedzieć tacie wszystko i - bądzmy szczerzy! - jest taką osobą, którą pragnie się mieć przy sobie w razie kłopotów. S R - Tak, to prawda - przyznała w końcu. - Wyglądasz dziwnie. Dobrze się czujesz? - spytał, przyglądając się, jak usu- wała delikatnie chusteczką ślady łez pod oczami. - Dobrze, to tylko katar sienny. - Złapała go za ramię. - Ale kiedy ojciec do- trze tutaj, nie zachowuj się, jakby to był żart. - Nie będę. Musiała się tym zadowolić, gdyż nastolatek przyspieszył kroku i wyprzedził ją. Dotarł do ukrytego pod kolumnadą wejścia, zanim do niego dołączyła. Zatrzymała się u podnóża schodów i patrzyła, jak wymienił kilka słów ze sto-
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|