|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kry do samego Yukonu. Kry zbierały się i gromadziły dokoła łodzi, przylepiały się do niej i wieczorem trzeba ją było wyrąbywać z lodu. Tak samo było rano. Ostatnią noc na lądzie spędzili między ujściem rzeki Białej i rzeki Stewarta. O świcie spostrzegli, że pas Yukonu, szeroki na pół mili, był cały biały od jednego skutego lodem brzegu do drugiego. Krótki klął na czym świat stoi, ale z mniejszym humorem niż zwykle, i zafrasowany spojrzał na Kita. Nasza łódz będzie ostatnią, która tego roku przyjedzie do Dawson rzekł Kit. Kiedy nie ma wody, Kurzawa! To pojedziemy lodem. Jazda, w drogę. Sprague'a i Stine'a, na próżno protestujących, wrzucili do lodzi jak tłumoki. Kit i Krótki z siekierami w rękach przez pół godziny torowali drogę ku silnemu, szybkiemu prądowi. Kiedy im się wreszcie udało przebić przez lód przybrzeżny, płynąca kra przycisnęła łódz do lodu i tarła ją o jego skraj przez jakieś sto sążni. Oderwała się połowa burty i łódz omal się nie wywróciła. W dolnej części zakrętu znów wypłynęli na prąd, który w tym miejscu odbijał się od brzegu. Kierowali się wciąż ku środkowi. Rzeka niosła już nie drobną krę, lecz wielkie bryły lodu, w oczach rosnące i przymarzające do siebie. Odpychając je wiosłami, a czasem skacząc na nie, aby pomóc łodzi przecisnąć się dalej, po godzinie pracy dotarli do środka rzeki. W pięć minut pózniej łódz znów zamarzła. Cała rzeka tężała w biegu. Bryła zrastała się z bryłą, aż wreszcie łódz znalazła się w środku bryły o średnicy siedemdziesięciu pięciu stóp. Chwilami płynęli teraz bokiem, czasem zwróceni ku przodowi rufą łodzi, podczas gdy zmieniający się punkt ciężkości zrywał więzy zlepiających ruchomych mas, aby je w chwilę pózniej skuć jeszcze mocniej. Godziny mijały. Krótki palił w piecu, gotował i śpiewał swą pieśń wojenną. Nadeszła noc. Po niezliczonych daremnych próbach przybicia do brzegu zrezygnowali i lecieli bezradnie w ciemną noc. Co będzie, jeśli miniemy Dawson? spytał Krótki. Wrócimy pieszo odpowiedział Kit jeśli przedtem kry nie zetrą nas w proch. Niebo było jasne i w zimnym świetle drżących gwiazd widać było czasem góry lodowe wynurzające się z dala po obu stronach rzeki. O jedenastej godzinie dał się słyszeć głuchy, zgrzytliwy ryk. Szybkość, z jaką dotąd mknęła wiążąca ich bryła lodu, zmniejszyła się, lód zaczął się piętrzyć, trzeszczeć i sunął na nich. Rzeka ścinała się. Jedna bryła lodu przesunęła się przez ich bryłę i zerwała bok łodzi. Aódz nie utonęła, ponieważ bryła, w którą wmarzła, wciąż ją jeszcze niosła, ale kiedy się okręciła, ujrzeli czarną wodę nie dalej jak w odległości stopy. A potem wszelki ruch ustał, W pół godziny pózniej cała rzeka zerwała się i ruszyła. Ruch ten trwał godzinę, po czym znowu stłumiła go kra. Rzeka szarpnęła się jeszcze raz i gwałtownie, dziko, z wielkim chrzęstem i zgrzytem skoczyła naprzód.. Wtedy ujrzeli światła na brzegu. Kiedy znalezli się naprzeciw nich, Yukon się poddał i przestał być rzeką na sześć miesięcy. Kilku ciekawych mieszkańców z Dawson, stojąc na brzegu i przyglądając się zamarzaniu rzeki, usłyszało dolatujący z ciemności bojowy śpiew Krótkiego: Jak Argos starych czasów Idziemy z Grecji w świat, By zdobyć tum-tum, tum-tum, tum-tum! Złotego Runa kwiat. VII Kit i Krótki pracowali przez trzy dni jak konie, przenosząc ze środka rzeki półtorej tony bagażu do drewnianego domku, który kupili Sprague i Stine. Domek stał na wzgórzu nad Dawson. Po ukończeniu pracy Sprague o zmroku wezwał Kita do swego ciepłego pokoju. Na dworze termometr wskazywał sześćdziesiąt pięć stopni poniżej zera. Byliście u mnie niecały miesiąc, prawda, Kurzawa? odezwał się Sprague. Ale oto zapłata za cały miesiąc. %7łyczę wam szczęścia. A cóż będzie z umową? zapytał Kit. Wiecie, że tu jest głód. Nawet w kopalniach nie można dostać roboty, jeśli się nie ma własnych zapasów żywności. Umówiliśmy się. Nie wiem o żadnej umowie przerwał mu Sprague. Stine, czy słyszałeś o jakiej umowie? Najęliśmy was na miesiąc. Oto wasza zapłata. Czy chcecie pokwitować? Kitowi zrobiło się ciemno w oczach i ręce zaczęły mu latać. Obaj młodzi ludzie cofnęli się. W życiu swoim Kit nie uderzył w gniewie człowieka, lecz tak był pewny, że stłucze Sprague'a na kwaśne jabłko, iż nie mógł się na niego zamierzyć. Krótki zauważył jego zmieszanie i przyszedł mu z pomocą. Słuchajcie, Kurzawa! Nigdy w życiu nie podróżowałem jeszcze z tak brudnym bagażem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|