|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pablo zerknął na nią kątem oka, pochwycił jej zaciekawione spojrzenie. - Jesteś zmęczona? - spytał z troską. - Trochę - przyznała uczciwie. - Pewnie marzysz o spokojnej nocy... albo przynajmniej o tym, żeby wcześniej pójść do łóżka - dokończył już innym, nieodparcie zmysłowym głosem. - 42 - S R Słowom towarzyszyło znaczące spojrzenie, od którego krew zawrzała w jej żyłach. Jednak zaraz ochłonęła na wspomnienie porannego upokorzenia. Igrał z jej uczuciami, tak jak igrał z życiem jej najbliższych. Ponieważ nie potrafiła odgadnąć, czy znów nie zakpi z jej świeżo rozbudzonej kobiecości, przysięgła sobie, że więcej nie ulegnie jego urokowi, choćby opowiedział tysiąc wzruszających historyjek. Z dumną miną wyprostowała plecy i odwróciła wzrok ku oknu. - Naprawdę potrzebuję odpoczynku. Biernego. Wybieram spokojną noc - oświadczyła zdecydowanym tonem. Pablo nabrał powietrza w płuca. Nacisnął mocniej pedał gazu i wyprzedził wszystkich pozostałych kierowców, zdumionych nagłym zrywem. Lubił swój smukły, sportowy samochód, posłuszny jego woli. Tymczasem w relacjach z kobietą, którą wybrał na towarzyszkę życia, poniósł sromotną klęskę. Przez cały dzień przyzwyczajał Briar do siebie, pokazywał jej swoje prawdziwe oblicze. Po raz pierwszy opowiedział komuś tak wiele o sobie. Wszystko na próżno. Briar słuchała, wyglądała na głęboko poruszoną, lecz ledwie skończył, złote iskierki w bursztynowych oczach zgasły. Pragnął ją tulić, całować, obdarzać rozkoszą, powoli wprowadzać w tajniki sztuki kochania. Przysiągłby, że Briar chce tego samego, a jednak zupełnie niespodziewanie go odtrąciła. Ciężko przeżył porażkę. Niewiele brakowało, by głośno zaklął. Kiedy nieco ochłonął, doszedł do wniosku, że nie warto jej przekonywać. Niech odpocznie, poczeka. Jeśli pochlebiała sobie, że nie podlega powszechnym prawom natury, była w błędzie. Pablo nie wątpił, że niebawem zrozumie, co traci, zatęskni za bliskością. Szkoda tylko, że ciało nie chciało słuchać logicznych argumentów. Choć Briar siedziała obok, w milczeniu, niemal w bezruchu, nieobecna duchem, tęsknił za nią aż do bólu. Dwadzieścia minut pózniej, już o zachodzie słońca, dotarli do domu. Zanim Pablo zdążył wysiąść, żeby otworzyć Briar drzwi, już dopadła do schodów. - 43 - S R - Jeśli nie masz nic przeciwko temu, położę się wcześniej spać. Ostatnie dni kompletnie mnie wyczerpały. Rozbolała mnie głowa - rzuciła przez ramię. Pablo osłupiał. Nie przypuszczał, że użyje najstarszej wymówki na świecie. Dogonił ją tuż przed drzwiami, przystanął na ostatnim stopniu scho- dów, odwrócił ku sobie i zajrzał głęboko w oczy. - Chyba dopiero teraz. Nie narzekałaś podczas podróży. Dobrze, odpocznij. Gdybyś czegoś potrzebowała, znajdziesz mnie w gabinecie. Mam sporo pracy - oświadczył z chmurną miną. - Jasne. Wykańczanie konkurencji wymaga opracowania odpowiedniej taktyki - prychnęła lekceważąco. - Widzę, że ból głowy nie przeszkadza ci w wymyślaniu obelg - odburknął Pablo. - Bardzo cię proszę, nie przeciągaj struny. W interesach nie ma sentymentów, a bez mojego wsparcia twoja ukochana rodzinka wylądowałaby w rynsztoku. - Dokąd pracowicie nas wpychałeś. Odbierałeś tacie klientów, obniżałeś ceny, póki spowodowane przez ciebie straty nie doprowadziły firmy do bankructwa. - Nie zastanowiło cię, jakim cudem potomek czterech pokoleń przedsiębiorców, właściciel firmy z wiekowymi tradycjami, dał się okpić nowi- cjuszowi? - spytał Pablo, wchodząc na ganek przed wejściem. - Nad czym tu się zastanawiać? Wszyscy znają twoją zachłanność i okrucieństwo. Lekceważysz ludzi, traktujesz ich jak narzędzia, z upodobaniem wpychasz w błoto, byle wspiąć się na szczyty za wszelką cenę! - wykrzyczała Briar z wypiekami na policzkach. Przylgnęła do ściany, rozpostarła szeroko ręce w geście obrony. Oddychała szybko przez półotwarte usta. Pociemniałe z gniewu oczy sypały iskry, wezbrana pierś falowała. Najwyrazniej czekała, że Pablo odparuje cios. Lecz nie miał takiego zamiaru. Przyjął zniewagi z uśmiechem. Oparł jedną rękę o ścianę, drugą delikatnie pogładził ją po policzku. - 44 - S R - Jesteś piękna w gniewie - wyszeptał. - Coś podobnego! Nawet nie próbujesz zaprzeczać, jakby twoja podła reputacja napawała cię dumą! - zauważyła z bezgranicznym zdumieniem. - A czy uwierzyłabyś, gdybym wysunął jakiekolwiek argumenty na swoją obronę? - W żadnym wypadku! - No to po co na próżno strzępić język? Już wyrobiłaś sobie o mnie zdanie. Nie chcę cię rozczarować, moja kłująca dzika różo. - Nie jestem twoją różą - odburknęła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|