|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oczu. DÅ‚uga, prosta jak strzeliÅ‚ droga. JakieÅ› pół kilometra przede mnÄ… - w ciemnoÅ›ci trochÄ™ trudno byÅ‚o zorientować siÄ™ w odlegÅ‚oÅ›ciach - dostrzegÅ‚em Å›wiateÅ‚ka. PrzyspieszyÅ‚em jeszcze. Dróżka biegÅ‚a teraz czymÅ› w rodzaju waÅ‚u rozdzielajÄ…cego chyba pola uprawne lub Å‚Ä…ki... ZwiateÅ‚ka zatrzymaÅ‚y siÄ™ w miejscu. ZbliżaÅ‚em siÄ™ do nich. GdzieÅ› daleko po prawej i jeszcze dalej po lewej widać byÅ‚o niewielkie farmy. Z okien domów padaÅ‚ żółty poblask. ByÅ‚em już zupeÅ‚nie blisko. RyzykowaÅ‚em, że mnie dostrzegÄ…. Ostrożnie zsunÄ…Å‚em siÄ™ z dróżki na pole. U podnóża waÅ‚u biegÅ‚a Å›cieżka. ZaczÄ…Å‚em siÄ™ skradać. ByÅ‚em coraz bliżej i bliżej, gdy niespodziewanie poczuÅ‚em gÅ‚uche uderzenie w potylicÄ™. Jasno oÅ›wietlone okna farmy zgasÅ‚y wraz z mojÄ… Å›wiadomoÅ›ciÄ…... ROZDZIAA DWUNASTY ODWIEDZAM EGIPSKIE ZAZWIATY " OBYCZAJE KRAKOWSKICH %7Å‚AKÓW " NARADA PRZY ZNIADANIU " W MUZEUM " TAJEMNICZA BUDOWLA W ZAGAJNIKU Zwiat chwiaÅ‚ mi siÄ™ przed oczyma, z trudem skupiÅ‚em wzrok. StaÅ‚em na skalnym ostaÅ„cu. U moich stóp leżaÅ‚a zielona dolina zalana niezwykÅ‚ym blaskiem. Po obu stronach ograniczaÅ‚y jÄ… pasma skalistych wzgórz. Obraz tchnÄ…Å‚ niezwykÅ‚ym spokojem. KanaÅ‚y, fellachowie czerpiÄ…cy wodÄ™.... Zrodkiem doliny pÅ‚ynęła, meandrujÄ…c, szeroka rzeka. ZrozumiaÅ‚em, że jestem w Egipcie. I nie byÅ‚em sam. Anubis zwróciÅ‚ w mojÄ… stronÄ™ wilczy Å‚eb. PrzechyliÅ‚ lekko gÅ‚owÄ™, patrzÄ…c na mnie z zaciekawieniem, jak to zwykle robiÄ… pospolite Azorki, gdy nie rozumiejÄ… polecenia. - TrafiÅ‚em na pola trzcin - domyÅ›liÅ‚em siÄ™. - A sÄ…d Ozyrysa? Poza tym, co ja tu robiÄ™? Jestem chrzeÅ›cijaninem, nie zostaÅ‚em zmumifikowany... - TrafiÅ‚eÅ› tu przez przypadek. Nie przejmuj siÄ™, zaraz odeÅ›lemy ciÄ™ z powrotem. Wszystko w swoim czasie - powiedziaÅ‚ strażnik zaÅ›wiatów. - Szlachetny Nebamon Å›wiadczyÅ‚ na twojÄ… korzyść, bo ranÄ™ odniosÅ‚eÅ› szukajÄ…c jego mumii... SpojrzaÅ‚em na niebo. SÅ‚oneczna barka lÅ›niÅ‚a blaskiem polerowanego zÅ‚ota. Na zachodzie na piaszczystych wydmach pojawiÅ‚o siÄ™ dziwne zwierzÄ™. Pan Zachodniej Pustyni, egipski bóg chaosu i destrukcji - Set. Anubis pchnÄ…Å‚ mnie i padÅ‚em na wznak. PochyliÅ‚ siÄ™, uÅ›miechnÄ…Å‚ i nagle po psiemu liznÄ…Å‚ mnie po twarzy. Pola zalaÅ‚a ciemność, tylko Anubis zostaÅ‚ i dalej mnie lizaÅ‚. Półprzytomnie spróbowaÅ‚em go od siebie odepchnąć. To nie jest sen - pomyÅ›laÅ‚em. Dwaj policjanci zbiegali wÅ‚aÅ›nie po stoku nasypu. - Troll, zostaw go - rozkazaÅ‚ któryÅ› po szwedzku. Policyjny wilczur przestaÅ‚ lizać mnie po twarzy, ale nadal siedziaÅ‚ obok, machajÄ…c kudÅ‚atym ogonem. Drugi policjant przypadÅ‚ do mnie. - Cholera, ale go uÅ›licznili - mruknÄ…Å‚. - Zaraz bÄ™dzie karetka - siÄ™gnÄ…Å‚ po telefon. - Nic mi nie jest - wymamrotaÅ‚em. - To tylko chwilowe zamroczenie. DzwignÄ…Å‚em siÄ™ z trudem na nogi. GÅ‚owa bolaÅ‚a mnie tylko trochÄ™. - NiezÅ‚y guz - mruknÄ…Å‚ jeden z funkcjonariuszy. - Ciekawe, czym tak przywalili... PomacaÅ‚em siÄ™ po czaszce. Faktycznie, wyrósÅ‚ mi guz, ale miewaÅ‚em gorsze. - Nic mi nie bÄ™dzie - uspokoiÅ‚em ich. - Nawet mi siÄ™ nie krÄ™ci w gÅ‚owie. - Aeb jak z żelaza - wyższy policjant wÅ‚aÅ›nie oglÄ…daÅ‚ pompkÄ™ rowerowÄ… leżącÄ… opodal. ByÅ‚a solidnie wgnieciona. - Może sÄ… na niej odciski palców - zauważyÅ‚em. - Nawet jak siÄ™ wywinie z innych zarzutów... - Najpierw go trzeba zÅ‚apać - wyjaÅ›niÅ‚. - Ta Å›cieżka dwa kilometry stÄ…d przecina szosÄ™. Lunden siÄ™ tam zaczaiÅ‚, ale rowerzysta musiaÅ‚ wybrać innÄ… trasÄ™. NiepokoiliÅ›my siÄ™ o pana, wiÄ™c wziÄ™liÅ›my Trolla i sprawdzaliÅ›my trasÄ™ do miasta... Powoli wdrapaliÅ›my siÄ™ na nasyp. StaÅ‚y tu dwa motocykle, lekkie poÅ›cigowe hondy. SiadÅ‚em za jednym z policjantów i po kilku minutach byliÅ›my koÅ‚o Lundena. OpowiedziaÅ‚em, co siÄ™ staÅ‚o. - Chyba draÅ„ zawróciÅ‚ w stronÄ™ miasta - powiedziaÅ‚ ze zÅ‚oÅ›ciÄ…. - W tej chwili szukajÄ… go dwa patrole, ale nie możemy oddelegować wiÄ™cej ludzi. W mieÅ›cie sÄ… w tej chwili co najmniej trzy duże awantury z udziaÅ‚em studentów... WsiedliÅ›my do radiowozu. - Awantury? - zdziwiÅ‚em siÄ™. - Takie spokojne miasto... - Wie pan, jak to jest - powiedziaÅ‚. - JesieÅ„ i zima to kiepski czas. MaÅ‚o Å›wiatÅ‚a, kupa ludzi cierpi na depresjÄ™. Jedni zostajÄ… w domach i wieszajÄ… siÄ™, co roku jest kilka przypadków, inni chcÄ… odpÄ™dzić smutny nastrój, wiÄ™c idÄ… do barów i pijÄ… na umór... - CoÅ› podobnego? - zdziwiÅ‚em siÄ™. - To problem caÅ‚ej Skandynawii - wyjaÅ›niÅ‚. - W Polsce w Å›redniowieczu i pózniej też byÅ‚y problemy z żakami - powiedziaÅ‚em. - ZwÅ‚aszcza kroniki Krakowa odnotowaÅ‚y wiele poważnych awantur. ÓwczeÅ›ni studenci byli koszmarnÄ… bandÄ…. Rabowali mieszczan, wÅ‚amywali siÄ™ do domów, nakÅ‚adali haracz na kupców... - Straszne. I co na to wÅ‚adze miasta? - Nic nie mogÅ‚y zrobić. Tylko mieszczanie podlegali pod sÄ…dy miejskie. Studentów sÄ…dziÅ‚ sÄ…d uniwersytecki, a w jego skÅ‚adzie zasiadali przecież byli studenci, którzy stali siÄ™ profesorami... Wszystkie wybryki traktowano wiÄ™c Å‚agodnie... To jednak nie wszystko. W XVI wieku zdarzyÅ‚ siÄ™ przypadek taki, że dwaj studenci zostali ujÄ™ci przez straż miejskÄ… i osadzeni w ratuszu. WÅ‚adze miaÅ‚y serdecznie dość tej hoÅ‚oty i postanowiÅ‚y samodzielnie wymierzyć sprawiedliwość. Bardzo siÄ™ to nie spodobaÅ‚o innym żakom. Wdarli siÄ™ do miejskiego arsenaÅ‚u, wytoczyli armaty i ruszyli pod ratusz odbić kolegów... Lunden milczaÅ‚ wstrzÄ…Å›niÄ™ty. - PaÅ„ska opowieść pozwala mi spojrzeć na nasze obecne kÅ‚opoty z zupeÅ‚nie innej perspektywy - powiedziaÅ‚ wreszcie. - Nasza epoka jest w porównaniu z tamtymi wypadkami zupeÅ‚nie spokojna, a nasze problemy z niesfornoÅ›ciÄ… mÅ‚odzieży wydajÄ… mi siÄ™ maÅ‚o znaczÄ…ce... DojechaliÅ›my do przychodni. Lekarz dyżurny upieraÅ‚ siÄ™, żeby mi zrobić tomografiÄ™ czaszki, ale po moich protestach poprzestaÅ‚ na obejrzeniu wykresu fal mózgowych i obmacaÅ‚ guza. - GÅ‚owa twarda jak kowadÅ‚o - powiedziaÅ‚. - Orzechy można o czoÅ‚o tÅ‚uc... - Tyle razy mi jÄ… rozbijali, że widać siÄ™ uodporniÅ‚a - żartowaÅ‚em. Spisali jednak szczegółowy protokół obdukcji. Gdy Varberg wpadnie w ich rÄ™ce, dokument siÄ™ przyda... - Podskoczymy do mieszkania Marcusa - zaproponowaÅ‚ Lunden. - Może wróciÅ‚ do siebie? A może trafimy na jakiÅ› Å›lad? - Zgoda - ucieszyÅ‚em siÄ™. - Może siÄ™ trochÄ™ zrehabilitujÄ™... - Oj tam - wzruszyÅ‚ ramionami. - Przeze mnie uciekÅ‚. WypÅ‚oszyÅ‚em gagatka... - Zdarza siÄ™. Nie popeÅ‚niÅ‚ pan żadnych poważniejszych bÅ‚Ä™dów. Po prostu musieli siÄ™
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkwiatpolny.htw.pl
|
|
Cytat |
Dobre pomysły nie mają przeszłości, mają tylko przyszłość. Robert Mallet De minimis - o najmniejszych rzeczach. Dobroć jest ważniejsza niż mądrość, a uznanie tej prawdy to pierwszy krok do mądrości. Theodore Isaac Rubin Dobro to tylko to, co szlachetne, zło to tylko to, co haniebne. Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką; jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga. Antoni Kępiński (1918-1972)
|
|